Bóg, który nas gorszy

Kilka lat temu podszedł do mnie Pakistańczyk, prosząc o udzielenie mu chrztu. W ramach katechez przyszłego katechumena pojawił się problem, jak Bóg potraktuje ludzi, którzy nawrócą się w ostatniej chwili życia albo dopiero przy końcu świata. Mój rozmówca nie godził się, że niebo jest zorganizowane nie według ludzkiej hierarchii. Gorszyła go idea Boga obdarowującego tym samym zbawieniem zarówno Apostoła Piotra, jak i kogoś, kto do grona sprawiedliwych załapał się przysłowiowym rzutem na taśmę. Mój katechumen uznał, że chrześcijaństwo nie może być dobrą religią, skoro nie szanuje zasady pierwszeństwa.

16.09.2008

Czyta się kilka minut

Przypowieść o wynagrodzeniu jednym denarem wszystkich robotników winnicy bez względu na czas pracy została odnotowana tylko przez św. Mateusza. Z pewnością nie jest to pokazowa lekcja stosunków pracy. Wszak nikt przy zdrowych zmysłach nie wynagrodzi jednakowo osób pracujących osiem godzin i jedną godzinę. Ale Mateusz pisał swoją opowieść nie dla menedżerów, lecz dla judeochrześcijan. Byli oni przekonani, że w Kościele więcej zainteresowania powinno się udzielić chrześcijanom wywodzącym się z judaizmu, a nie nawróconym z pogaństwa.

Denar zbawienia, czyli dar szczęścia obcowania z Bogiem, jest jednakowym darem dla wszystkich. Niezależnie od tego, w jakim punkcie znajdują się wskazówki zegara ludzkości, Bóg zaprasza do swojego królestwa wszystkich bez wyjątku. Dla każdego przeznacza również taką samą nagrodę. Jednakową dla Piotra i dla łotra nawracającego się szczerze na krzyżu.

Można powiedzieć, że Bóg w tej przypowieści nas zaskakuje, a nawet gorszy. Ale czy byłby prawdziwym Bogiem, gdyby nie gorszył swoim miłosierdziem robotników harujących wiele lat w jego winnicy? Nie wolno szemrać przeciw Niemu, gdyż "myśli Boże nie są myślami ludzkimi, ani Boże drogi drogami ludzkimi".

Opowiadanie o robotnikach w winnicy to również ostrzeżenie dla ludzi traktujących religię jako system sprawiedliwości zamiennej. Oto dobrzy chrześcijanie dają coś Bogu, a Bóg daje im w zamian nagrodę wiecznej szczęśliwości. Dają swoje wyrzeczenia, praktykują dzieła miłosierdzia, składają dar ze swojego ciała, czyli celibat, wiernie wypełniają przykazania, po katolicku wychowują dzieci, żyją bez rozwodu, płacą podatki, wspierają Kościół.

Mogą popełnić jednak jeden błąd. Mogą swoje serce zamienić na kalkulator zasług i stać się małostkowymi. Mogą swoje powołanie traktować niczym kontrakt z gwarancją na niebo, a nie jako hojny dar z siebie.

A przecież dla Boga nie liczy się, gdzie byliśmy przez większą część naszego życia, lecz to, gdzie znajdujemy się dziś. Pytamy więc siebie, jaki jest sens wiernej pracy przez całe życie, skoro i tak nie zostaniemy wyróżnieni, otrzymując tyle samo, co Dobry Łotr? "Żyjemy, dzięki temu, co otrzymujemy, ale nadajemy sens życiu dzięki temu, co od siebie oddajemy" - powiedział kiedyś Churchill.

Mój Pakistańczyk, nie mogąc zrozumieć tej logiki chrześcijaństwa, odszedł, chociaż może kiedyś wróci. Ostatecznie, każdy z nas jest robotnikiem ostatniej godziny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2008