Bo zły czyn nie zawsze jest grzechem

Komisja Teologiczno-Duszpasterska "Pamięć i Troska Archidiecezji Krakowskiej ogłosiła dokument "Prawda i odpowiedzialność, wykładając kryteria, jakimi powinni się kierować ujawniający przypadki współpracy z bezpieką. Jakie to kryteria?.

09.07.2007

Czyta się kilka minut

Już się słyszy ubolewania, że Komisja "Pamięć i Troska" opowiedziała się za niedopuszczaniem dziennikarzy do dokumentów IPN-u. Tymczasem dokument "Prawda i odpowiedzialność" w ogóle się nie zajmuje tym, komu można udostępniać dokumenty, a komu nie, lecz szuka odpowiedzi na pytanie, co, w świetle zasad etyki chrześcijańskiej, robić z wiedzą z nich wynikającą, czyli czym się kierować przy przekazywaniu (i odbieraniu) informacji o współpracy niektórych osób ze służbami reżimu komunistycznego w okresie PRL. Niewątpliwie autorom chodziło przede wszystkim o przypadki współpracy lub śladów współpracy księży, jednak wyłożone tu zasady można, a w intencji autorów z pewnością się powinno, zastosować do całej lustracji.

W okołolustracyjnym zamieszaniu głos ten wyróżnia się odniesieniem do ogólniejszych zasad i wartości, także zasad ewangelicznych, ale bez demagogicznego przywoływania - jak często bywało w tej materii - wyrwanego z kontekstu kawałka zdania z Ewangelii o tym, że "prawda was wyzwoli" (J 8, 32). Nie ma też w dokumencie mowy o tym, co w zasadzie miało być główną racją lustracji, mianowicie o ochronie osób pełniących ważne funkcje przed możliwością szantażu ujawnieniem tajnych informacji o współpracy.

Najważniejszy wątek dokumentu to kwestia, czy się godzi (czy trzeba) ujawniać cudze grzechy? "Lustracja - czytamy - budząca sprzeczne opinie, choć z pewnością potrzebna, nie powinna odbywać się w atmosferze rozliczeń i zemsty, lecz w chrześcijańskim klimacie skruchy, przebaczenia i zadośćuczynienia". Zauważmy: z pewnością potrzebna!

Dokument jednak nie precyzuje okoliczności, które etycznie uzasadniają publiczne ujawnienie konfidenckiej przeszłości, za to obszernie i dokładnie omawia wszelkiego rodzaju moralne przeciwwskazania. W zasadzie idealnym sposobem "publicznego ujawnienia" byłoby "powiadomienie odpowiednich władz danej społeczności". A więc w przypadku księży - biskupa. Jednak autorzy, nie zgłaszając sprzeciwu wobec form realnie występujących, konstatują, że "współcześnie coraz częściej przekaz takich informacji o innych dokonuje się za pośrednictwem środków społecznego przekazu". Wskazania etyczne są więc adresowane przede wszystkim do mediów: "Rozpowszechnianie prawdziwych, choć negatywnych wiadomości jest działaniem odpowiedzialnym i moralnie uprawnionym, o ile uwzględnia omówione wyżej (tzn. w dokumencie) zasady i przestrzega określonych warunków".

Większość tych warunków jest na granicy oczywistości. Trudno się nie zgodzić z zasadą, że upowszechnianie negatywnego sądu o czynach bliźniego jest moralnie uzasadnione wówczas, gdy robią to ludzie kompetentni, gdy sprawę wcześniej dokładnie i bezstronnie zbadano i gdy rzeczywiście istnieje taka konieczność. Trudno też nie uznać słuszności innych warunków wymaganych do godziwości "ogłaszania złej prawdy o bliźnim swoim". Oto one w skrócie:

Prawdomówność, której zaprzeczeniem obok kłamstwa będzie dezinformacja i manipulowanie informacjami.

Dyskrecja, "bowiem są takie prawdy, których bez poważnych racji nie wolno ujawnić" i dlatego "nie można powoływać się na prawdomówność, aby usprawiedliwić takie ujawnienie prawdy o drugim człowieku, które narusza wymagania miłości, sprawiedliwości i roztropności".

Miłość, która nie pozwala ujawniać, bez ważnego powodu, niekorzystnej prawdy o bliźnim; ranić go, niszczyć i poniżać. Ujawnianie popełnionego zła "ma służyć poprawie i umocnieniu wiary". Miłość - czytamy - "nie potępia nawet największego grzesznika, a zwłaszcza tego, który sam ujawni swoje postępowanie i postawą życiową oraz dobrymi uczynkami naprawi wyrządzone zło".

Sprawiedliwość wymaga rzetelnej oceny samych czynów, ale także i wszystkich motywów, okoliczności miejsca i czasu ich popełnienia. Bo "ustalenie samych faktów nie pozwala w pełni na sprawiedliwą ocenę", a "obiektywnie zły czyn nie zawsze jest grzechem". Jeśli zaś czyny "nie wyrządziły żadnej szkody albo też była ona niewielka", to kierując się sprawiedliwością nie należy ich publicznie piętnować.

Autorzy dokumentu uznają więc godziwość ujawniania prawdy o czyimś złym postępowaniu, ale wymagają jako uzasadnienia, że "czyni się to dla poważnych racji", bez dokładniejszego ich wskazania. Tymczasem dwa dalsze kryteria, którymi należy się przy ujawnianiu kierować, każą pytać, czy w ogóle taka sytuacja może zaistnieć. Mowa o roztropności i unikaniu zgorszenia; zaleca się zachowanie w tajemnicy treści archiwalnych dokumentów, jeśli ich ujawnienie na szwank wystawi "zaufanie do innych osób, należących do tej samej grupy społecznej". Obawa zaś przed ewentualnym zgorszeniem zdaje się brać górę nad szczerością.

Rozumiem, lecz lękam się tego rodzaju roztropności. W ostatnich latach widzieliśmy, jak ukrywanie przez Kościół smutnej prawdy prowokowało zgorszenie nieporównywalnie większe niż sam fakt popełnienia inkryminowanych czynów. Opłakiwać trzeba zło, a nie jego po latach ujawnienie. Roztropność podyktowana lękiem przed utratą "zaufania do innych osób, należących do tej samej grupy społecznej" nie uratuje świata przed zgorszeniem, lecz... osłabi zaufanie do Kościoła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2007