Błoński jak świat

Błoński zżywał się z autorami, o których pisał, do tego stopnia, że pojawiali się w jego snach.

17.02.2009

Czyta się kilka minut

Słowa napisane przez Jana Błońskiego we wstępie do książki "Miłosz jak świat" po drobnych korektach doskonale pasują do samego Profesora: "Błońskiego jak ogarnąć?... 60 lat twórczości, książek niewiele mniej, jeśli uwzględnić przekłady, bardzo ciekawą korespondencję, w której wyraża się autentyczne, niczym nie cenzurowane odczucie czy przeżycie bieżących lat. Krótko mówiąc, słowna energia i bujność, której nie ma chyba równych w krytyce polskiej".

W cieniu wojny

Urodził się w Warszawie jako pierwsze dziecko Józefa Błońskiego i Jadwigi z domu Lewandowskiej, później na świat przyszła siostra, Wanda. Rodzina jest dwujęzyczna, dzieci od najmłodszych lat chłoną francuski, a rodzice do wykształcenia przykładają wielką wagę. W 1945 r. ojciec zamawia prenumeratę "Tygodnika Powszechnego", zaprzyjaźnia się ze Stanisławem Pigoniem. Z jego wydanych po latach wspomnień wynika, że talent literacki był w tej rodzinie dziedziczny.

W rozmowie z Markiem Edelmanem, Czesławem Miłoszem i Jerzym Turowiczem w 50. rocznicę Powstania w getcie warszawskim Profesor powiedział: "Chociaż byłem małym chłopcem, widziałem te karuzele, chodząc na piechotę ze Starego Miasta na Żoliborz. Doskonale pamiętam karuzelę stojącą przy murze getta; koło niej grała katarynka, a zza muru było słychać wystrzały". Przyznał też, że tekst "Biedni Polacy patrzą na getto" powstał po części pod wpływem traumatycznego wspomnienia: przechodząc w pobliżu getta, młody Błoński zobaczył uciekającego żydowskiego rówieśnika i biegnących za nim granatowych policjantów.

Jan i Konstanty

Rodzina Błońskich przenosi się z Warszawy do Torunia, gdzie Jan zdaje maturę. Potem rusza do Krakowa, by studiować polonistykę u największych sław: Pigonia, Kleinera, Klemensiewicza, Nitscha i zdobywającego coraz większe uznanie Kazimierza Wyki. Błoński po latach żartuje, że dostał się na studia głównie dlatego, że na egzaminie wstępnym potrafił odróżnić Platona od Plotyna.

Przyjechali i zamieszkali razem: Błoński i Konstanty Puzyna. Obaj z Warszawy, z bagażem wojennego dzieciństwa. Młodzi, zdolni, zafascynowani literaturą, szczególnie Witkacym. Całe życie przed nimi. Na razie stołują się w domu literatów przy Krupniczej. Puzyna - początkujący poeta, pasjonat teatru, publikuje pierwsze teksty w "Odrodzeniu". Błoński debiutuje w 1949 r. na łamach "Twórczości" artykułem "Poezja Różewicza" - Wyka zachęca do pisania, "ciągnie młodych za uszy". Oba czasopisma - zanim je komunistyczne władze w 1950 r. odebrały redaktorom naczelnym ("Twórczość" Wyce, a "Odrodzenie" Kurylukowi) i przeniosły do Warszawy - ukazują się w Krakowie.

15 kwietnia 1945 r. zaczyna wychodzić "Przekrój". Redaktor naczelny Marian Eile przyciąga Gałczyńskiego, Waldorffa, a także młodych - wśród nich Mrożka i Błońskiego. Ten wiąże się z "Przekrojem" na dziesięć lat (1950-60), prowadzi dział literacki.

W 1955 r. ukazuje się debiutancka książka Błońskiego "Gałczyński".

Salon na Klinach

Nieco wcześniej młody student polonistyki poznaje równie młodą studentkę medycyny - Teresę Płońską, w przyszłości chirurg dziecięcą. Jeszcze na pierwszym roku biorą ślub. "Płońska wyszła za Błońskiego" - przyjaciele się śmieją, że nie musiała wiele zmieniać w nazwisku. Rodzina Jana sprzedaje mieszkanie w Toruniu i przenosi się do Krakowa, by pomagać młodej parze i być blisko w chwili narodzin pierwszego syna - Krzysztofa.

Siostra zajmuje się tłumaczeniami z języka francuskiego, po studiach zaczyna pracę w Wydawnictwie Literackim. Było ono zresztą niemal drugim domem Błońskiego, miejscem, gdzie poznał wielu przyjaciół. Legendarna redaktorka Maria Rydlowa wspomina, że Błoński zżywał się z autorami, o których pisał, do tego stopnia, że pojawiali się w jego snach. "Proszę sobie wyobrazić - opowiadał - śniło mi się w nocy, że byłem w Uppsali i odkryłem drugi tomik Sępa Szarzyńskiego". Jak wiadomo "Rytmy abo wiersze polskie" odkrył w Szwecji Aleksander Brückner.

Wkrótce trzy przyjaciółki: Noemi Ostaszewska-Madejska, Teresa Błońska i Barbara - żona Stanisława Lema kupują z pomocą finansową mężów i rodziców trzy domy na krakowskich Klinach. Przez lata Błońscy zapraszają do siebie studentów, doktorantów, profesorów, pisarzy. "Kto powie coś mądrego?" - pytał Błoński, sypiąc cytatami z Gombrowicza czy Witkacego. Onieśmieleni studenci czasem bali się odezwać. Rozbrzmiewały pieśni Schuberta w interpretacji Dietricha Fischer-Dieskau, uwielbianego przez panią Teresę. Bywali na Klinach artyści i naukowcy, jednym ze stałych gości był Sławomir Mrożek, którego Błoński poznał po przybyciu do Krakowa. Przyjaciele zachodzili do tych samych miejsc: do redakcji "Przekroju", "Życia Literackiego", spotykali się w mieszkaniu Mrożka na Krupniczej, po jego wyjeździe za granicę korespondowali (ich listy wyda po latach WL).

Herbert i Lebenstein

O klasie i wyczuciu Błońskiego świadczy to, o kim i jak pisał, zaczynając pracę krytyka. Dziś ocenić, że Herbert to wielki poeta, nie jest żadną sztuką. Trudniej było to zauważyć w połowie lat 50., gdy Herbert nie wydał jeszcze żadnej książki. "Pokolenie 1956": pięć debiutów wzmocnionych krytycznymi rekomendacjami (Błoński rekomenduje Herberta, Sandauer - Białoszewskiego, Jastrun - Harasymowicza, Flaszen - Czycza, Przyboś - Drozdowskiego). A wszystko na łamach "Życia Literackiego"; tygodnika, do którego pisują Lem i Mrożek, gdzie redaktorką działu poezji jest Szymborska, z którym współpracuje Wyka i jego uczniowie: Błoński, Puzyna, Ludwik Flaszen, Andrzej Kijowski.

Czwórka wymienionych - uczestników seminariów prowadzonych przez Wykę na UJ - jest dzisiaj określana mianem "krakowskiej szkoły krytyki literackiej". Po śmierci Profesora pozostał jedynie Ludwik Flaszen.

Błoński wzorem Wyki był otwarty na nowe zjawiska literackie. O debiutantach ze znawstwem wypowiadał się i w roku 1957 (w piśmie "Czarno na Białym"), i w 1996, gdy podczas rozmowy dla "Studium" komentował tomy Podsiadły, Świetlickiego, Kielar, prozę Stasiuka, Filipiak, Tokarczuk. Stąd zapewne jego obecność w jury Nagrody im. Kościelskich, przyznawanej młodym pisarzom. Od 1997 r. przez kilka lat przewodniczył też gremium przyznającemu Nagrodę Nike.

W latach 60. był lektorem na Sorbonie, z Paryża przywoził grafiki Jana Lebensteina, którego bardzo cenił. Do Francji będzie wracał w latach 70. Za jedną z ważniejszych prac Błońskiego uznaje się esej o twórczości Prousta "Widzieć jasno w zachwyceniu". Prousta Błoński czytał oczywiście w oryginale...

Stary

Jak to się stało, że zaczął pracować w Starym Teatrze? W 1991 r. wspominał: "Nie zbliżyłbym się do sceny, gdyby nie, rzecz jasna, przypadek. Swinarski zabrał się do »Pokojówek« w nie najlepszym tłumaczeniu Jeleńskiego. Język teatralny Jeleńskiego był po prostu sztuczny i to drażniło Swinarskiego. Poproszono mnie o poprawki, w które wszyscyśmy się zaplątali. Swinarski zażądał nowego przekładu. Przychodziłem wtedy na próby, przyglądałem się, jak to wychodzi, rozmawiałem. Hübnerowi spodobało się moje uczestnictwo i zaproponował mi posadę kierownika literackiego w Starym Teatrze. Strasznie mnie to bawiło. Nawet mnie Hübner przestrzegał, żebym się nie dał wciągnąć, zwłaszcza w tzw. rodzinkę teatralną. On miał zawsze dystans do zespołu. Co to jest kierownik literacki?... Literacki to może on i jest, ale kierownik...".

Błoński był kierownikiem literackim Starego w latach 1967-70 i 1977-81. Anna Stafiej, która przez lata współpracowała z Profesorem, wspomina, jak prosiła o napisanie tekstów do programów z przedstawień Wajdy, Swinarskiego, Jarockiego, a Błoński nieodmiennie z rozbawieniem odpowiadał: "Przecież ja się na teatrze nie znam". Szczęśliwie te teksty nie zaginęły: zebrane przez Małgorzatę Sugierę, ukazały się jako książka "Lektury użyteczne". Jest tu i "List do Andrzeja Wajdy, reżysera", i wywiad z Konradem Swinarskim...

Nie miał zwyczaju przesiadywania za biurkiem. Starał się inspirować reżyserów, a rozmawiać z nimi mógł także poza murami teatru. Zaprzyjaźnił się z aktorami - Anną Polony czy Jerzym Trelą. W 1991 r. przyjaciele zorganizowali mu wieczór z okazji 60. urodzin w "Piwnicy u Starego". Agnieszka Mandat przebrana za Marlenę Dietrich śpiewała "Johny, Johny...". Był przeszczęśliwy. Kabaret Piwnica Pod Baranami uhonorował go orderem dla najgłośniej śmiejącego się bywalca.

Uczelnia

W marcu 1968 r. Błoński broni doktorat z twórczości Witkacego. Habilituje się, wracając do poezji Sępa Szarzyńskiego. Znacznie dłużej, z powodów politycznych, przyjdzie poczekać na profesurę. Władze odblokują kandydaturę Błońskiego dopiero w 1981 r., na fali Solidarnościowego zrywu.

Gdy wprowadzono stan wojenny, władze zawiesiły zajęcia na uczelniach. Studenci, którzy nie mieli stałego zameldowania, mieli obowiązek wyjechać z Krakowa. Błoński walczył, by przywrócono chociaż zajęcia dla ostatniego, piątego roku. Studenci muszą przecież pisać prace magisterskie. Ale jak pisać, skoro biblioteki pozamykane? Pożyczał im książki ze swojego księgozbioru.

Wspomina ówczesny wiceprzewodniczący Rady Samorządu Studenckiego, a obecnie ambasador RP przy Unii Europejskiej Jan Tombiński: - Błoński w czasie stanu wojennego był prorektorem ds. dydaktycznych i robił wszystko, aby ograniczyć skutki represji wobec studentów, którzy byli zaangażowani w działalność opozycyjną, internowani czy aresztowani. W dużej mierze dzięki niemu bodaj nikt nie został relegowany z UJ z powodów politycznych. Czy Profesor jeździł do obozów internowania? Przypominam sobie jak przez mgłę, że odwiedzał osoby, które u niego pisały prace magisterskie, i starał się, by nie straciły roku.

Na Gołębiej największym powodzeniem cieszyły się wykłady Błońskiego o Mrożku, Gombrowiczu, Miłoszu, Schulzu, Witkacym. Jak wspomina prof. Aleksander Fiut, rozmowa z Błońskim "to była wielka próba, nawet dla kogoś, kto się z nim przyjaźnił, żeby go nie zawieść, żeby jakby wewnętrznie stanąć na czubkach palców, sprostać jego wymaganiom". Z kolei filozof, malarz i krytyk sztuki Paweł Taranczewski opowiada, jak namówił Błońskiego do udziału w prywatnym seminarium filozoficznym, które odbywało się u niego w mieszkaniu. "Panie profesorze - zachęcał - Tischner będzie analizował Husserla". "A na Husserla to bym chodził" - odpowiedział Błoński. I tak słuchali we trójkę Tischnera: Taranczewski oraz profesorowie Błoński i Karol Tarnowski.

Sen i śmierć

Śmierć żony przeżył bardzo silnie: przyszła niespodziewanie, nie mógł się do niej przygotować. Razem wrócili z wakacji w Żarnowcu, położyli się. Rano był zdziwiony, że Teresa tak długo śpi, zazwyczaj wstawała wcześniej od niego, krzątała się w kuchni. Zmarła we śnie.

W ostatnich latach życia Jan Błoński zmagał się z chorobą. Umarł czy może lepiej powiedzieć - zasnął 10 lutego, mając 78 lat. Gdy kończę pisać ten artykuł, w TVP Kultura Profesor opowiada o Andrzeju Bobkowskim: "On był po stronie ułanów".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz kulturalny, redaktor, współpracownik "Tygodnika Powszechnego".

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2009