Bitwa o Cchinwali

Reporter "Tygodnika" donosi, że ze stolicy Osetii Południowej dobiegają odgłosy eksplozji, a nad miastem unosi się łuna. W bitwie o miasto uczestniczy armia rosyjska. W piątek po południu samoloty rosyjskie znów zaatakowały cele na terenie Gruzji.

   Czyta się kilka minut

Andrzej Meller z pogranicza gruzińsko-osetyjskiego specjalnie dla tygodnik.onet.pl

8 sierpnia, reporter "Tygodnika" wjechał na teren Osetii i razem z postępującymi naprzód jednostkami armii gruzińskiej dotarł do ich wysuniętych pozycji, około 3-4 kilometrów od centrum Cchinwali, stolicy Osetii Południowej.

O to miasto toczy się bój między wojskami gruzińskimi a "ochotnikami" osetyjskimi, których mniej więcej od piątku godz. 15 wspierają już regularne jednostki rosyjskie, wyposażone w czołgi i artylerię. Poza miastem nie odnotowano walk - najwyraźniej obie strony zakładają, że kto zdobędzie Cchinwali, ten może kontrolować cały region.

Wcześniej, w godzinach przedpołudniowych, reporter "Tygodnika" był świadkiem, jak rosyjski bombowiec zaatakował cele znajdujące się na terytorium państwa gruzińskiego i zniszczył m.in. nadajnik telefonii komórkowej. Bomby spadły też o kilkaset metrów od gruzińskiego centrum prasowego.

Po południu, tuż po godzinie 16 czasu polskiego reporter "TP" był ponownie świadkiem, jak rosyjskie samoloty atakują bombami okolice Gori - największego gruzińskiego miasta na pograniczu, które jest także ważnym węzłem komunikacyjnym.

Wojna rosyjsko-gruzińska

Władze rosyjskie, które początkowo zaprzeczały, że ich żołnierze uczestniczą w walkach, obecnie nie tylko nie kryją już tego faktu. Rosyjskie media podkreślają wręcz, że dowództwo rosyjskie skierowało do Osetii dodatkowe siły pancerne. Moskiewska telewizja Ostankino miała przyznać wręcz otwarcie, że czołgi rosyjskie uczestniczą w bitwie o Cchinwali.

Rosjanie usiłują teraz odbić teren, który w ciągu minionych kilkunastu godzin zajęli Gruzini. Walki zaczęły się w nocy z czwartku na piątek między armią Gruzji a quasi-armią Południowej Osetii. Zdaniem władz Rosji i władz Południowej Osetii to Gruzini rozpoczęli ofensywę przeciw zbuntowanemu regionowi, dążąc do jego odzyskania. Gruzini twierdzą z kolei, że odpowiedzieli na trwające od kilkunastu dni rosyjsko-osetyjskie ataki na gruzińskie wioski.

Według niepotwierdzonych informacji "prezydent" Osetii Południowej Eduard Kokojty uciekł z Cchinwali i znajduje się obecnie na terytorium Rosji.

Natomiast prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili ogłosił w kraju powszechną mobilizację rezerwistów.

Sytuacja jest groźna i można odnieść wrażenie, że wymyka się spod kontroli polityków - zarówno w Tbilisi, jak i w Moskwie.

"Cel: wyzwolenie Osetii"

W piątek w godzinach popołudniowych armia gruzińska zaczęła rotację jednostek, wycofując te, które w walce spędziły minionych kilkanaście godzin.

Nie jest to odwrót - w miejsce wycofywanych na front zmierzały świeże oddziały, także pancerne. Jadąc przez pogranicze gruzińsko-osetyjskie, reporter "Tygodnika" mijał liczne stanowiska gruzińskiej artylerii, w tym wyrzutni rakietowych "Grad", które ostrzeliwały cele w Osetii.

Reporter "Tygodnika" informuje, że miejscowa ludność gruzińska traktuje wracających z frontu żołnierzy jak bohaterów: ludzie wynosili z domów chleb i owoce, i rozdzielali wśród żołnierzy.

Nie wiadomo, jaka jest liczba ofiar dotychczasowych walk - żadna ze tron nie podaje wiążących danych o zabitych i rannych. Ich liczba musi być jednak wysoka; reporter "Tygodnika" widział, że wśród żołnierzy wracających z frontu bardzo wielu było lekko rannych. Armia gruzińska nie dopuściła natomiast dziennikarzy, także gruzińskich, do szpitala, do którego zwozi się ciężej rannych.

Koncentracja oddziałów gruzińskich i przerzucanie przez Rosjan do Osetii kolejnych oddziałów pozwala przypuszczać, że żadna ze stron nie zamierza oddać pola i działania zbrojne będą kontynuowane.

W godzinach popołudniowych żołnierze gruzińscy nakazali wszystkim dziennikarzom opuszczenie przedmieść Cchinwali, uzasadniając to troską o ich bezpieczeństwo - twierdzili, że spodziewają się ostrzału przez rosyjską artylerię i uderzenia odwetowego.

"Rozmrożony" konflikt

Choć użycie armii przez obie strony w nocy z czwartku na piątek jest zaskoczeniem, to wymiana ognia na nieformalnej "granicy" gruzińsko-osetyjskiej trwała już od kilkunastu dni. Na pograniczu wybuchały samochody z pro-gruzińskimi oficjelami osetyjskimi (bomby podkładać miał wywiad rosyjski), ponad linią "frontu" dochodziło do wzajemnego ostrzału wiosek gruzińskich i osetyjskich, nad granicą krążyły rosyjskie bombowce, które jakoby miały "ostudzić gorące głowy w Tbilisi".

Do gwałtownego zaostrzenia sytuacji doszło 1 sierpnia: na minie-pułapce wyleciał w powietrze gruziński samochód policyjny, a gruzińskie posterunki zostały znów ostrzelane.

W odpowiedzi następnego dnia Gruzini ostrzelali przedmieścia osetyjskiej stolicy Cchinwali i okoliczne wioski.

Obie strony - to znaczy: Gruzini z jednej, Osetyńcy i Rosjanie z drugiej - oskarżały się o prowokację. Gruzini utrzymywali, że odpowiadali na ataki, a Osetyńcy i Rosjanie oskarżali Tblisi o agresję na cele cywilne i przygotowania do wojny.

Od soboty 3 sierpnia władze Osetii zarządziły ewakuację ludności z pogranicza, głównie dzieci, i ogłosiły powszechną mobilizację, prosząc o pomoc "ochotników" z Rosji.

5 sierpnia na pograniczu znów było spokojnie.

Dwa dni później zaczęła się wojna - niewypowiedziana, ale prawdziwa.

Abchazja: kolejny front

Kolejnym miejscem na granicy Gruzji z Rosją, gdzie wojna może wybuchnąć niemal w każdej chwili, jest Abchazja - region nad Morzem Czarnym który tak jak Osetia zbuntował się na początku lat 90. i przy wsparciu Kremla funkcjonuje dziś jako para-państwo.

Latem 2006 r. Gruzja - rządzona już przez prezydenta Saakaszwilego, który obiecał rodakom "zebranie na powrót ziem gruzińskich do macierzy" - przeprowadziła na granicy gruzińsko-abchaskiej udaną operację wojskową, zyskując kontrolę nad wąwozem Kodori: strategicznym punktem, który umożliwia jej dziś atak na Suchumi, stolicę zbuntowanej Abchazji.

Także w Kodori jest dziś gorąco. Niepokoje trwają tu od wiosny - od chwili, gdy większość krajów europejskich uznała niepodległość Kosowa, mimo protestów Rosji.

Zaczęło się od przemówienia prezydenta Władimira Putina, który w kwietniu zobowiązał rosyjski rząd do okazania "wszelkiej zgodnej z prawem pomocy ludności Abchazji i Osetii Południowej" (podobnego do Abchazji quasi-państwa, formalnie także będącego częścią Gruzji) i do wsparcia mieszkających tam obywateli Rosji. Ponieważ Rosja już w latach 90. rozdała Abchazom  rosyjskie paszporty, wypowiedź Putina dotyczyła znakomitej większości tamtejszej ludności. Jednocześnie prezydent (obecnie premier) wezwał do współpracy z separatystycznymi "rządami" obu republik i wyraził gotowość utworzenia tam konsulatów Federacji Rosyjskiej - co oznaczałoby de facto uznanie obu para-państw.

W maju obie strony oskarżały się o koncentrowanie wojsk. W tym też czasie zniszczone zostały dwa gruzińskie bezzałogowe samoloty szpiegowskie: Abchazi twierdzili, że do strącenia ich doszło nad częściowo kontrolowanym przez nich wąwozem Kodori; Gruzini uważali, że samoloty nad terytorium Gruzji zestrzelili Rosjanie.

Wtedy, w maju, mówiło się nawet o zbliżającej się wojnie, której podobno zapobiegła mediacja prezydenta Lecha Kaczyńskiego - w Gruzji darzonego dużą sympatią. Ale coraz częściej dochodziło do wymiany ognia między Abchazami (Rosjanami) i Gruzinami.

Gruzja: interes Zachodu, interes Polski

Czy sytuacja na Kaukazie dotyczy także Polski?

Kaukaz Południowy - albo, jak mówią Rosjanie, Zakaukazie - od początku lat 90. jest areną nierozwiązanych ("zamrożonych") konfliktów. Dwa z nich właśnie się "rozmrażają". Oba dotyczą Gruzji, która od demokratycznej "Rewolucji Róż" w 2004 r. prowadzi politykę prozachodnią i stara się o wejście do NATO i UE.

Abchazja i Osetia Południowa istnieją, bo pomaga im Rosja - nie tylko politycznie i gospodarczo, ale utrzymując też tam swych żołnierzy, oficjalnie jako "siły pokojowe", a faktycznie jako gwarant, że Gruzja nie odzyska utraconych terenów. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że Putin (jeszcze jako prezydent) przyznał rosyjskie obywatelstwo większości mieszkańców obu para-państw i dziś (jako premier) może mówić, że obrona Abchazji i Osetii przed Gruzinami to obrona obywateli Rosji. Mimo to od 2004 r. Gruzja podejmowała wysiłki na rzecz odzyskania obu regionów. Dziś widać, że pokojowe możliwości najwyraźniej się już wyczerpały.

Tymczasem sytuacja w Gruzji to nie odległy konflikt, rozgrywający się gdzieś daleko. Dotyczy on także Zachodu. Kraje zachodnie - USA, Europa, także Polska - zaangażowały się we wsparcie reform, które czynią z Gruzji kraj coraz bardziej demokratyczny (choć do pełnej demokracji jeszcze trochę brakuje). Zachód ma też interes gospodarczy: przez Gruzję może biec (już biegnie, choć w niewielkiej jeszcze skali) tranzyt ropy i gazu znad Morza Kaspijskiego, z ominięciem monopolu Rosji. W ten sposób sytuacja w Gruzji jest dziś elementem rozgrywki geopolitycznej między Zachodem a Rosją.

Obszerne korespondencje Andrzeja Mellera z obu "frontów" kaukaskiego konfliktu - z doliny Kodori na pograniczu Gruzji i Abchazji oraz z granicy Osetii i Gruzji - ukażą się w najbliższym wydaniu "Tygodnika Powszechnego"; w kioskach od środy 13 sierpnia.

Dowiedz się więcej:

Andrzej Meller, "Niepokoje w kraju duszy"

Krzysztof Strachota, Miecz Damoklesa nad Tbilisi

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]