Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
I dalej: „Zaprawdę, powiadam Wam, niektórzy z tych, którzy tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego w królestwie swoim” (zob. Mt 16, 24-28). Trudno nie zapytać o tych „niektórych”: czym różnią się od pozostałych? Co sprawi, że ujrzą oni Syna Człowieczego przychodzącego w królestwie; inni zaś najwyraźniej nie? Będą żyć odpowiednio długo? Czy chodzi o tych, którzy mieliby doczekać Paruzji? Oczywiście, że nie! Więc?
Chodzi o jakość wzroku. Chodzi o takich „niektórych”, którzy widzą to, czego inni nie potrafią zobaczyć. Zarówno wtedy – dwadzieścia wieków temu – jak i dzisiaj. Zapytałem podczas homilii: „Kto z Was widział Jezusa Chrystusa przychodzącego w królestwie swoim?”. W gronie blisko dwóch tysięcy osób podniosło się kilka, może kilkanaście rąk, wśród księży – dwie, może trzy... Rzeczywiście: „niektórzy”. Wtedy podniosłem, najwyżej jak potrafiłem, krzyż ołtarzowy – tak wysoko, by wszyscy mogli Go zobaczyć.
W mojej pamięci zaczęło wpierw pulsować, a potem już krzyczeć zdanie, jakie dane mi było na żywo słyszeć w Katedrze Wawelskiej w roku 1987 z ust Jana Pawła II (podczas homilii wygłoszonej pod Czarnym Krzyżem Królowej Jadwigi): „to w Krzyżu jest Ci dana, o Chryste, wszelka władza; taka władza, jakiej nikt inny nie ma nad sercem człowieka”. Spokojnym, nienarzucającym się głosem papież kierował wtedy wzrok każdego ze słuchaczy na krzyż – na ścianie w naszym domu, przy przemierzanej przez nas wielokrotnie drodze, a zwłaszcza na ten łagodnie i cicho wiszący na naszych piersiach.
Chrystus jest Królem z Krzyża. Kto Go zobaczył na Krzyżu – zobaczył Go w Jego królowaniu, które jest królowaniem miłości sine modo (bez umiaru) – jak jest napisane nad Krzyżem w nowohuckiej Mogile. Innej władzy niż władza miłości – władza nad sercem człowieka – Chrystus nie chce. Innej nie szuka, do innej nie pretenduje, ofiarowywanej Mu – nie przyjmuje. Wielokrotnie pokazał to w swoim ziemskim życiu – uciekał przed tymi, którzy „chcieli Go porwać i obwołać królem” (J 6, 15).
Czy rzeczywiście tak trudno jest – patrząc z uwagą na Krzyż – zobaczyć, odkryć, doświadczyć Chrystusowej królewskiej władzy nad sobą? Czy ten rodzaj władzy – władzy miłości – jest za mały? Nie dość konkretny? Ile jest warta władza nad człowiekiem, która nie jest władzą „nad jego sercem”? Jeśli jest wykonywaniem poleceń – ale bez wewnętrznego przekonania, bez utożsamienia się z nimi, bez uznania za swoje?
Jezus mówi w Ewangelii według św. Jana: „Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje przykazania” (J 14, 15). Zachowywanie ich bez miłości nie jest więc tak naprawdę ich zachowywaniem. A w każdym razie niegodnym człowieka. Chrystus nie przyjmuje darów składanych Mu na sposób niewolniczy. Bez chęci. Bez radości. Rękami związanymi jedynie prawem, lękiem przed instytucją czy naciskiem grupy. Rezygnacją i pełnym żalu i wewnętrznego buntu dostosowaniem się. Chrystus na krzyżu ma władzę wezwać człowieka aż do męczeństwa. A tego żadną inną władzą nie można człowiekowi nakazać. ©