Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Melomani zgromadzeni w kameralnej sali łódzkiej filharmonii mieli szansę wsłuchać się w odgłosy metropolii czterech kultur. Kuluary huczały od spekulacji: czy usłyszą coś z repertuaru Schönberga, Weberna czy Bartoka? A może coś zza oceanu: Ivesa lub Cartera? Będzie dodekafonicznie czy aleatorycznie? Z pewnością oczekiwali, że przynajmniej jakiś zaintrygowany przechodzień ad hoc przysiądzie się do instrumentu, by wykonać interwencję artystyczną w formie, dajmy na to, impromptu. Podtrzymać tradycję Rubinsteina.
I zaiste: fortepiany przemówiły, zabrzmiały wyraziście, trzeba jednak podkreślić, że są to brzmienia do bólu swojskie, choć (najprawdopodobniej właśnie z tej przyczyny) zdecydowanie nie do zacytowania na szacownych łamach. Jędrzej Słodkowski z łódzkiego dodatku "Gazety Wyborczej" eufemistycznie określił je jako: "oznaki radości młodych mężczyzn". O dziwo, okazało się, że fortepianowa twórczość Johna Cage’a (4’33’’) nie jest w Łodzi zbyt wysoko ceniona. Tubylcy zechcieli wyrazić siebie nieco inaczej: w ciągu kilku godzin jeden z fortepianów zniszczono, pięć skradziono. Transmisja trwa, bowiem tylko w jednym przypadku złodzieje zorientowali się, że w fortepianie znajduje się zbierający dźwięki libacji telefon komórkowy. Reszta młodzieńców po prostu jeszcze się cieszy z nieco abstrakcyjnego (ale jednak zawsze) łupu. Radują się bardzo, ale nie za bardzo, tak trochę "interpasywnie" - wszak nie takie rzeczy już u nas kradziono.
Twórcy "Barkaroli" zachęcali do wejścia w interakcję - mieszkańcy weszli, weszli również tzw. internauci. Jeden z nich sugerował (na forum gazeta.pl), że to wszystko prowokacja mająca na celu kompromitację gojów.
Tegoroczna edycja Festiwalu Dialogu Czterech Kultur szuka odpowiedzi na pytanie "Gdzie ty mieszkasz?".