Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prosto z pola bitwy Saul poprowadził swoich ludzi na Górę Karmel i tam postawił sobie (!) pomnik (1 Sm 15, 12). Podobnie jak ludzie, którzy stawiali wieżę Babel jako pomnik „swojemu imieniu” (zob. Rdz 11, 4). Z Karmelu dopiero udał się do Gilgal, a tu przyszedł do niego Samuel ze słowem od Pana: „Pan odrzucił cię jako króla” (1 Sm 15, 23).
Mówi się zwykle, że przyczyną odrzucenia Saula było jego nieposłuszeństwo: zgodnie z poleceniem Boga miał „obłożyć klątwą” tak wszystkich Amalekitów, jak i całe ich mienie. Nie uczynił tego – pozwolił zachować swoim żołnierzom najlepsze bydło i owce (pozabijał jedynie te „bezwartościowe”). Przepytywany przez Samuela stwierdził, iż (uwaga!) „bał się ludu” (w. 24) oraz że pierwociny z ocalonych zwierząt planował złożyć na ofiarę Bogu; prorok jednak nie dał się zwieść i nazwał Saulową postawę bałwochwalstwem.
„Bałem się ludu” – mówi król, który się znalazł u szczytu potęgi. Zasmakował władzy i boi się ją stracić. Kupuje więc poklask ludzi za cenę łupu, który się im nie należy – wszak wojna była „Pana” i to Pan odniósł zwycięstwo. Zatrzymanie łupu oznacza tak naprawdę zawłaszczenie sobie triumfu przez ludzi. Bojący się o siebie Saul potwierdza pychę swych poddanych. Kupuje swoją władzę – od ludzi, którzy mu jej nie dali!. To przecież Bóg go wybrał na pierwszego króla w Izraelu i to Samuel – w imieniu Boga, nie ludu – go namaścił i uczynił władcą. Mamy więc do czynienia z kompletnym przewróceniem perspektywy: tak lud Boga, jak i jego przywódca zaczynają myśleć i postępować tak, „jakby Bóg nie istniał” – w miejsce wiary pojawiła się polityczna, doczesna, chłodna kalkulacja, w której ostatecznie (zwłaszcza Saulowi) chodzi już nie o Boga, lecz wyłącznie o siebie. O swoją władzę, pozycję i zyski. Stało się – to dość gorzka konstatacja – to, o czym mówili wtedy, gdy prosili Samuela, by im dał króla. Mówili wtedy: „chcemy być jak inne narody” (por. 1 Sm 8, 5).
Czytamy tę historię jako Kościół – jako nie przeszłą, lecz aktualną przestrogę kierowaną przez Słowo Boga pod adresem Jego ludu. Słyszymy – wraz z nią – słowo Jezusa: „Nie tak będzie między wami...”. Staje przed nami poważne pytanie o władzę w Kościele – na każdym jego poziomie (od Kościoła powszechnego po Kościół domowy włącznie): o co w niej chodzi? Czym jest? Czym ma być? Jest wielkim niebezpieczeństwem myśleć o niej jedynie jako o naszej władzy sprawowanej w imieniu Boga; ona ma być władzą i pierwszeństwem samego Boga. Gdy gubimy właściwą jej dyscyplinę, zostaje nam tylko... strach i polityka. Bałwochwalstwo. ©