Ballada znad Olzy

Sto lat temu Cieszyn podzielono między młode państwa: Polskę i Czechosłowację. Poprzedziła to wojna: krótka, ale brutalna.

20.07.2020

Czyta się kilka minut

Ochotnicy do polskiej milicji składają przysięgę przed członkami Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego (którzy stoją na balkonie). W tle Wieża Piastowska. Cieszyn, 24 listopada 1918 r. / MUZEUM ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO W CIESZYNIE
Ochotnicy do polskiej milicji składają przysięgę przed członkami Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego (którzy stoją na balkonie). W tle Wieża Piastowska. Cieszyn, 24 listopada 1918 r. / MUZEUM ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO W CIESZYNIE

W Europie mamy kilkanaście bliźniaczych miast podzielonych granicą. Rodziły się głównie w XX wieku, wraz z upadkiem państw i powstaniem nowych. Komárom i Komárno to dzieci rozpadu Austro-Węgier, Frankfurt nad Odrą i Słubice – III Rzeszy, Narwa i Iwangorod – Związku Sowieckiego, Slavonski Brod i Bosanski Brod – Jugosławii. Najwięcej takich miast mają Niemcy (siedem). Polska, z pięcioma na koncie, jest druga. Cztery z nich leżą na granicy polsko-niemieckiej, jedno na polsko-czeskiej.

To Cieszyn: miasto, na które wyrok zapadł 28 lipca 1920 r.

Na gruzach Cesarstwa

Jesienią 1918 r. Śląsk Cieszyński jest jednym z pierwszych miejsc, które proklamuje przynależność do państwa polskiego: w październiku, gdy Polska jeszcze nie istnieje.

Jednak do tej ziemi jest kilku pretendentów. Prócz Polaków i Czechów są to tzw. ślązakowcy Józefa Kożdonia: w większości polskojęzyczni, pod hasłem „Śląsk dla Ślązaków!” chcą połączenia z projektowaną Republiką Niemieckiej Austrii (kraju, który miałby składać się z tych ziem upadającego Cesarstwa Austrii, gdzie dominuje etnos niemiecki). Są też Niemcy z Cieszyna i Bielska, opowiadający się początkowo za podobnym rozwiązaniem.

Niemcy stanowią większość w głównych miastach regionu: Cieszynie, Bielsku i Boguminie. Ale w skali całego regionu zdecydowaną przewagę ma ludność polskojęzyczna. Według austriackiego spisu z 1910 r. na Śląsku Cieszyńskim językiem polskim posługuje się 55 proc. ludności, a czeskim i niemieckim odpowiednio 27 proc. i 18 proc.

Procenty nie oddają złożonej rzeczywistości. Miejscowa polska działaczka Zofia Kirkor-Kiedroniowa tak pisze o familii swego stangreta: „Rodzina Piechów była charakterystyczna dla stosunków narodowościowych w większości gmin zagłębia. Ojciec był »deutschfreundlichem« [skłaniającym się ku Niemcom – red.], potem uświadomionym Polakiem, syn najstarszy w czeskiej szkole poczuł się Czechem, młodsze dzieci wyrastały na dobrych Polaków; matka kochała wszystkich jednako”.

Rychły upadek takich projektów, jak austriackie państwo niemieckie czy państwo śląskie, sprawi jednak, że tutejsi muszą stanąć po którejś z dwóch stron: polskiej lub czeskiej. W Cieszynie większość Niemców wybierze tę drugą.

Polsko-czeski wyścig

Czechosłowacja proklamuje niepodległość dwa tygodnie przed Polską. Na Śląsku Cieszyńskim – rozwiniętym przemysłowo i bogatym w węgiel – zaczyna się wyścig na fakty dokonane: o to, kto pierwszy wywiesi flagę na kopalni w Karwinie, kto przejmie dworzec w Boguminie, kto opanuje ratusz w Polskiej Ostrawie (dzisiejsza dzielnica czeskiej Ostrawy będzie nosić tę nazwę do 1919 r., gdy Czesi zmienią ją na Śląska Ostrawa).

Na razie udaje się nie doprowadzić do wojny. Polacy i Czesi jakoś dzielą się regionem i unikają anarchii. To ważne, bo w odróżnieniu od spornego Górnego Śląska, gdzie jeszcze kilka lat rządzić będą Niemcy, tu dotychczasowy gospodarz – Wiedeń – znika.

Początkowo spór o sukcesję przyjmuje charakter wręcz anegdotyczny. Czeski działacz Ferdinand Pelc wspomina: „30 października przed południem przybyła na ratusz w Polskiej Ostrawie trzyosobowa delegacja, kierowana przez nauczyciela z polskiej szkoły w Polskiej Ostrawie, pana [Bolesława] Włodka. (...) Delegacja oznajmiła mi, że przyszła w imieniu Rady Narodowej, która utworzyła się w Cieszynie, aby przejąć gminę polsko-ostrawską dla państwa polskiego. Kiedy oświadczyłem, że gmina Polska Ostrawa odrzuca jakiekolwiek polecenia Rady Narodowej, i że już opowiedziała się za państwem czechosłowackim, delegacja zaczęła się usprawiedliwiać, że nie miała nic złego na myśli i że można by było podjąć współpracę w kwestii bezpieczeństwa i aprowizacji. Kiedy powiedziałem, że o wszystko zadbamy już sami, delegacja przepraszając odeszła”.

Od Bielska po Ostrawę

Dla rządu w Pradze spór o Śląsk Cieszyński jest priorytetowy – inaczej niż dla rządu w Warszawie, który skromne zasoby musi angażować na kilku frontach. W roku 1919 po Polsce krąży dowcip: „Które państwo jest największe na świecie? Polska. Nie ma granic”. Walczyć o granice trzeba ze wszystkimi sąsiadami – poza Rumunią.

Tutaj spór toczy się o obszar od Bielska po Ostrawę. O jego losie ma decydować ententa, tj. głównie Francuzi, Anglicy i Włosi – po I wojnie światowej mają oni głos także w sprawach Europy Środkowej.

Ale na razie jest 27 października 1918 r. i podczas wiecu na cieszyńskim rynku słychać hasło: „Wag, Ostrawica – Polski granica!”. Wag to rzeka na Słowacji (Warszawa i Praga toczą spór także o Spisz i Orawę), a Ostrawica to rzeka dzieląca Śląsk od Moraw, płynąca przez Ostrawę (czeski działacz Gustav Jašek wspomina, jak Czesi śmiali się z Polaków: „Eszcze meter za Ostrawice, abyście mieli kaj kozy paść”). Zebranym na cieszyńskim rynku wydaje się pewnie bardziej prawdopodobne, że to Ostrawa będzie polsko-czeskim miastem podzielonym.

Polacy swoje prawo do ziemi cieszyńskiej argumentują przewagą ludności polskiej. Czesi odwołują się do faktu, że była ona częścią historycznych Czech. Argumentują też, że ich nowy kraj potrzebuje kopalń Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego, huty w Trzyńcu i kolei koszycko-bogumińskiej. Łączy ona Czechy i Słowację: te pierwsze należały dotąd do Austrii, a Słowacja do Węgier; obie części Praga musi dopiero zintegrować (integrować trzeba będzie też Ruś Zakarpacką, otrzymaną po tysiącletnim panowaniu węgierskim; dziś część Ukrainy).


Czytaj także: Krzysztof Story: Krótszy most w Cieszynie


Praga wzywa ententę, by obsadziła region swymi żołnierzami jako siłami rozjemczymi. Gdy tak się nie dzieje, postanawia zacząć wojnę z Polską, wywalczyć jak najlepszą pozycję wyjściową w Wersalu (gdzie za chwilę zacznie obrady europejska konferencja pokojowa) i umiędzynarodowić spór. Pod koniec 1918 r. prezydent Tomáš Garrigue Masaryk pisze do swego szefa dyplomacji Edvarda Beneša: „Polakom prztyknięcie by nie zaszkodziło (...). Ci Polacy to nie autochtoniczni Ślązacy, lecz robotnicy z Galicji, ludzie zupełnie niegramotni, a więc – bolszewizm w wersji polskiej. Bardzo niebezpieczne”.

W czeskiej kalkulacji istotną rolę odgrywa też fakt, że pod koniec stycznia 1919 r. w Polsce odbędą się wybory do Sejmu Ustawodawczego.

Wojna krótka i brutalna

23 stycznia 1919 r. – kilka dni po rozpoczęciu konferencji w Wersalu i na kilka dni przed polskimi wyborami – uderza armia czechosłowacka. Siły są nierówne. Praga rzuca 14 batalionów, świetnie uzbrojonych (przez Francuzów – część z tych sił sformowano we Francji i Włoszech jako Legiony Czechosłowackie). Po polskiej stronie staje kilkanaście kompanii wojska i oddziały ochotnicze: słabo uzbrojeni górnicy i robotnicy. Zajęty dramatyczną sytuacją oblężonego Lwowa, polski Sztab Główny nie może posłać posiłków.

Wojna jest krótka, ale obfituje w dramatyczne epizody. Polscy ochotnicy walczą ofiarnie, Dom Robotniczy w Trzyńcu zamienia się w twierdzę. Ale nie mają szans: na całym froncie Czesi prędko wypierają siły polskie na linię Wisły, zdobywają zagłębie, kolej i spory pas ziemi buforowej. Do lokalnej legendy przejdzie bitwa pod Skoczowem: nierozstrzygnięta, jest jednak polskim sukcesem, bo czeski pochód zostaje tam zatrzymany.

Czescy żołnierze dalecy są od wizerunku Szwejka: w Karwinie rozstrzeliwują jeńców-górników, pod Stonawą mordują kilkudziesięciu żołnierzy z rozbitego pułku wadowickiego, dobijają rannych. Brutalnie traktują polską ludność cywilną; są ofiary śmiertelne.

Wieści o tym wszystkim rozejdą się najpierw po regionie – tłumy cywilów rzucą się do ucieczki zaśnieżonymi drogami, byle ujść przed nadchodzącym czeskim wojskiem – a w Polsce wywołają szok. Zatrują klimat między oboma państwami na kolejne lata. Czeskie zbrodnie „w styczniu 1919 roku, choć w niewielkim stopniu obecne w świadomości historycznej Polaków, stanowią zdecydowanie jedną z najciemniejszych kart w dziejach stosunków polsko-czeskich w XX wieku” – napisze potem historyk Michał Przeperski.

Przecięta ziemia

Walki kończą się po dziewięciu dniach: pod presją aliantów strony zawierają rozejm. Bilans to kilkuset zabitych po obu stronach.

Ferdinand Pelc wspomina: „Niestety, nasza radość nie trwała długo! W Paryżu (...) nasza interwencja wojskowa przyjęta została ze wzburzeniem. Było niedobrze, bogowie się gniewali!”.

Polak Jan Unicki zapamięta: „W sobotę w dalszym ciągu zwożono zabitych. Niektóre trupy przedstawiały okropny widok i nikt nie potrafił ich rozpoznać, tak strasznie były zniekształcone. Głowy porozbijane kolbami, ciała ogniem przypalone, brunatne. Pewien ranny żołnierz wpadł w dół na wapno; tam czeski żołnierz przebił mu szyję bagnetem”.

Alianci wyznaczają korzystną dla Czechów linię demarkacyjną. Trwa wojna dyplomatyczna i informacyjna. W regionie wrze: kolejne półtora roku to czas wieców, zamachów, pobić, zabójstw, wyrzuceń z domów, strajków. W tym czasie ginie kilkadziesiąt osób, jeszcze więcej jest rannych.

Wspólna komisja rozstrzyga też mniejsze spory. Władysław Günther wspomina: „Komisja zbierała się dwa razy tygodniowo na oficjalnych posiedzeniach, w których brałem udział razem z mym czeskim odpowiednikiem, aby na przykład zdecydować, czy polska krowa, która przekroczyła linię demarkacyjną i wyżarła trawę w ogródku kierownika szkoły czeskiej, działała spontanicznie i z własnej woli czy też z nakazu swego właściciela, polskiego patrioty, wobec czego była narzędziem złośliwej manifestacji politycznej...”.

Dziś brzmi to zabawnie. Ale wtedy mało komu jest do śmiechu. Linia demarkacyjna przecina żywy organizm, dla ludności to dramat. „Huty oddzielono od kopalń, szkoły i kościoły od wsi, a nieraz i wieś rozdzielono, co wprowadziło niesłychany chaos w administracji” – wspominał Polak Franciszek Szymiczek.

Arbitraż, czyli podział

Jesienią 1919 r. ententa decyduje: o przyszłości Śląska Cieszyńskiego, a także Spiszu i Orawy powinien rozstrzygnąć plebiscyt.

– Poźniejsze Zaolzie było raczej za Polską, a wiejski obszar między Bielskiem i Cieszynem za Czechosłowacją. Ludzie chcieli żyć w innych państwach, niż żyli potem po podziale. Gdyby odbył się plebiscyt, Polska miałaby lepszą granicę – mówi mi prof. Krzysztof Nowak z Uniwersytetu Śląskiego. – Ale w samym Cieszynie większość mieszkańców poparłaby zapewne w plebiscycie Czechosłowację.

Historyk przypomina, że Czesi byli przerażeni wizją plebiscytu aż do chwili, gdy zgłosił się do nich lider śląskich separatystów Józef Kożdoń – ostatecznie Praga zgodziła się na głosowanie, bo Kożdoń obiecał jej głosy między Cieszynem a Bielskiem.

Polskę czekają więc trzy plebiscyty. Ostatecznie dwa z Niemcami przegrywa (na Śląsku oraz Warmii i Mazurach), a ten z Czechami nigdy nie dochodzi do skutku. Przyczyna: latem 1920 r. byt Polski jest niepewny, Armia Czerwona napiera i premier Władysław Grabski porozumiewa się z ententą. Ma ona pomóc Polsce w wojnie z bolszewikami, a w zamian Warszawa ustępuje w paru sprawach – w tym zgadza się, by spór o Śląsk Cieszyński rozstrzygnął aliancki arbitraż.

– Tak naprawdę granicę ustalono jeszcze przed aliancką konferencją w Spa, według porozumienia Czechów z Londynem i Paryżem – mówi prof. Nowak. – W 1918 r. niby wszystko było jasne: prawo narodów do samostanowienia, Wilson… A czym się skończyło? To nie był kompromis. Wioski, które znalazły się w Czechosłowacji, były w 90 proc. polskie. To była klęska polskiej dyplomacji i triumf czechosłowackiej. Beneš osiągnął to, co dwa lata wcześniej wydawało się niemożliwe.

Arbitraż wypada zdecydowanie na korzyść Czechosłowacji. Zyskuje ona przemysłowe zagłębie. Na przyznanym jej terenie dominuje ludność polskojęzyczna (ok. 139 tys. Polaków). Polska nie osiąga nawet minimum żądań. Przypadają jej głównie tereny rolnicze i górzyste. Protesty nic nie dają. Były premier Ignacy Paderewski oznajmia, że między narodami powstała przepaść, „której nic nie zdoła zasypać”.

W ten sposób w okresie międzywojennym obszar historycznego Górnego Śląska będzie podzielony na trzy części: czechosłowacką (z centrum w Morawskiej Ostrawie), polską (z Katowicami) i niemiecką (z Opolem).

Miasto emerytów

Granica polsko-czechosłowacka biegnie mniej więcej wzdłuż Olzy, która po raz pierwszy w dziejach staje się granicą państwową. W Cieszynie rzeka płynie przez miasto i dzieli je odtąd na dwie części: Cieszyn i Český Těšín.

W balladzie „Těšínská” („Cieszyńska”) Jaromír Nohavica opisuje, jak mogłoby wyglądać jego wyśnione życie w Cieszynie, gdyby nie Wielka Wojna i jej skutki: „Mieszkalibyśmy na Sachsenbergu, w kamienicy Żyda Kohna / najpiękniejszą z wszystkich cieszyńską perłą byłaby ona / Mówiąc – mieszałaby czeski i polski, szprechałaby czasem, a śmiech by miała boski. (…) Miałbym śliczną żonę i już trzecie dziecię, w zdrowiu żył przez trzydzieści kilka lat na tym świecie / I całe długie życie przed sobą, całe piękne dwudzieste stulecie” (przeł. Antoni Muracki).

Nohavica puentuje: „Może i dobrze, że człowiek nie wie, co go czeka”…

Może i dobrze, bo zmienia się wiele. Po stronie czeskiej zostają przedmieścia Cieszyna z wodociągami, gazownią, i stacją kolejową oraz nieodległym zagłębiem. Burmistrzem Czeskiego Cieszyna aż do 1938 r. będzie znany nam już Józef Kożdoń. Zbuduje lewobrzeżny Cieszyn niemal od podstaw. Wcześniej zwany Sachsenberg (co spolszczono jako Saska Kępa), teraz ma być wizytówką Republiki Czechosłowackiej. Powstaje rynek, ratusz, nowe kamienice, świątynie.

Po stronie polskiej zostaje wprawdzie zabytkowa część miasta wraz z elektrownią, teatrem oraz budynkami administracji i oświaty, ale miasto odcięte od kolei i przemysłu traci na znaczeniu. Profesor Nowak mówi, że polski Cieszyn zaczęto nazywać miastem emerytów.

Polskie małe Trianon

W międzywojniu Polska, która nie może pogodzić się z arbitrażem aliantów, doświadczy na Nadolziu swego „małego Trianon” [narzucony przez aliantów Węgrom w 1920 r. traktat z Trianon sprawił, że poza państwem węgierskim pozostały liczne węgierskie mniejszości; relacje między Węgrami i sąsiadami były odtąd napięte – red.]. Wielu mówi o „zaborze czeskim”.

W Warszawie nie wykluczano wzniecenia powstania, by odbić Zaolzie. Wtedy nie byłoby to niezwykłe – na taki krok zdecydowano się w 1921 r. po niekorzystnym rezultacie plebiscytu na Górnym Śląsku. Polacy za Olzą czekali, ale rozkaz z Warszawy nie nadszedł.

Szansa nadarza się po kilkunastu latach. Polska korzysta na agresywnej polityce Adolfa Hitlera wobec Pragi i przyłącza Zaolzie. Kilka dni po konferencji monachijskiej w 1938 r. marszałek Edward Rydz-Śmigły wygłasza przemówienie radiowe, zakończone zawołaniem: „Maszerować!”. Wojsko Polskie wkracza na ziemię, której nie obroniło w 1919 r.

– Po 1920 r. wielu Polaków ze Śląska Cieszyńskiego przekroczyło nową granicę i osiedliło się w Dziedzicach, Skoczowie, Bielsku czy Cieszynie. Pozostawieni sami sobie, czuli się zawiedzeni stanowiskiem polskich władz i brakiem ich działań. Stąd potem taka radość w 1938 r. Nie interesowała ich polityka, układy monachijskie, stosunki polsko-czesko-niemieckie. Ich interesowało jedno: po latach wracali do swoich domów – mówi mi Jacek Cwetler, historyk ziemi cieszyńskiej.

Jesienią 1938 r. wielu Polaków widzi w przyłączeniu Zaolzia naprawienie błędu ententy. Czesi, rzecz jasna, widzą to inaczej.

Kilka lat później, w 1945 r., Polska i Czechosłowacja znów będą blisko kolejnej odsłony wojny zaolziańskiej. Ale Stalin, który bez wahań przesuwa granice (i wraz z nimi miliony ludzi), konserwuje międzywojenny podział. Zamraża ten konflikt, jak wiele innych w bloku wschodnim i w samym Związku Sowieckim.

Gdy jednak po 1989 r. zabraknie Moskwy, nadolziański spór nie wybuchnie na nowo – inaczej niż wiele innych zamrożonych konfliktów. Most na Olzie, przez komunistów nazwany na wyrost Mostem Przyjaźni, z czasem faktycznie takim się stanie: łącznikiem dwóch miast. Wejście Polski i Czech do Unii oraz do strefy Schengen przyspieszy ten proces.

Sto lat później

W piosence Nohavicy pojawia się tramwaj. Uruchomiony w 1911 r., kursował przez Olzę. Sto lat temu jeździł jeszcze przez rok po pojawieniu się granicznych szlabanów, ale uciążliwe kontrole na moście sprawiły, że połączenie zawieszono. Sądzono, że tymczasowo (wagony zjechały do zajezdni po polskiej stronie), ale kursów już nie wznowiono. Kilka lat temu zastanawiano się nad odtworzeniem tramwaju (oba miasta korzystają z komunikacji autobusowej), jednak uznano, że to nieopłacalne.

Gdy wybuchła pandemia i granica wróciła, media w obu krajach obiegło zdjęcie transparentu, który ktoś powiesił nad brzegiem Olzy: „Stýská se mi po tobe, Čechu” (Tęsknię za tobą, Czechu). A potem tego, którym ktoś odpowiedział z drugiej strony: „I ja za tobą, Polaku”. ©

 

Korzystałem z: „Zaolzie. Polsko-czeski spór o Śląsk Cieszyński 1918–2008” (red. A. Knyt); „Dzieje Śląska Cieszyńskiego od zarania do czasów współczesnych”, tom VI (red. I. Panic); K. Kulczyńska „Miasta podzielone w Europie”, „Studia Miejskie”, 15/2014; M. Przeperski „Nieznośny ciężar braterstwa”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2020