Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pominięci czują się konserwatyści, dawni europosłowie i działacze społeczni. Mają powody. Jeśli po nazwiskach z czołówek 41 list wyborczych wyciągać wnioski co do kierunku, w jakim Schetyna prowadzi partię, PO skręca na lewo. Choć lider nie chciał w koalicji SLD, namawia polityków lewicy na transfery. Doceniono Barbarę Nowacką (na zdjęciu), która jesienią związała się z PO – będzie „jedynką” w Gdyni. Katarzyna Piekarska będzie szósta w Warszawie. Niedawny szef kujawsko-pomorskiego SLD Ireneusz Nitkiewicz – czwarty w Bydgoszczy.
Wbrew zapowiedziom nie ma mowy o otwarciu na działaczy społecznych i samorządowców. A jeśli już, to z lewicy. Wieloletni prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc otworzy listę KO w swym mieście. A Riad Haidar, popularny na Lubelszczyźnie lekarz związany wcześniej z SLD, w Chełmie.
Pierwszy raz od lat żaden konserwatysta PO nie dostał „jedynki”. Najwyżej jest Czesław Mroczek – „dwójka” w Siedlcach, jakieś „trójki”, „czwórki”, a nawet „szóstki”, jak Ireneusz Raś w Krakowie. Owszem, jest jedna konserwatywna „jedynka” – tyle że to Paweł Kowal, b. polityk PiS; wystartuje w Krakowie. Nowalijki spoza politycznego światka to dziennikarz sportowy Tomasz Zimoch i brat zamordowanego prezydenta Gdańska Piotr Adamowicz.
W partii panuje przekonanie, że wystawienie politycznych nabytków na dobrych miejscach to przygotowanie Schetyny do wyborczej porażki – nowi ludzie w Sejmie będą mieć zbyt słabą pozycję, by zagrozić mu buntem po przegranej. Takie myślenie wzmacnia fakt, że wiele „jedynek” to wierni druhowie Schetyny.
Grupa znanych polityków PO, z którymi Schetynie nie po drodze, może trafić do Senatu. Chodzi głównie m.in. o byłych europosłów: Julię Piterę, Michała Boniego i Bogdana Zdrojewskiego. ©
Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.