As

Brytyjczycy nie zapomnieli: czołowe dzienniki THE TIMES i THE DAILY TELEGRAPH przypominają sylwetkę zmarłego 12 listopada gen. Stanisława Skalskiego, asa polskiego lotnictwa na Zachodzie podczas II wojny światowej.

Skalski urodził się w 1915 r. koło Odessy. W 1933 r. zaczął studia w warszawskiej Szkole Nauk Politycznych, porzucił ją jednak na rzecz “Szkoły Orląt" w Dęblinie. Po jej ukończeniu w 1938 r. trafił do eskadry w Toruniu.

Zdaniem historyków to on odniósł pierwsze powietrzne zwycięstwo w tamtej wojnie: 1 września o 5:32 rano strącił niemiecki samolot rozpoznawczy. “Przepełniony rycerskimi zasadami z innej epoki" wylądował obok zestrzelonego samolotu, wyciągnął dwóch rannych Niemców i opatrzył, zanim przekazał ich policji. Przy okazji zdobył mapy z niemieckimi planami. Po czym dostał burę od przełożonych - mógł przecież rozbić samolot podczas lądowania.

Dowodząc oddziałem przestarzałych P-11, o połowę wolniejszych od messerschmittów, Skalski strąca jeszcze sześć niemieckich samolotów. 17 września przekracza granicę z Rumunią, skąd ewakuuje się (via Syria) do Francji. W czerwcu 1940 r. przybywa do Wielkiej Brytanii i zostaje pilotem 501. Dywizjonu RAF. Strąca kolejne sześć maszyn, ale na początku października jego hurricane zostaje zestrzelony i Skalski musi się katapultować. Ciężko ranny (był tak poparzony, że wzdrygał się, gdy ktoś zapalał przy nim papierosa) ze szpitala wychodzi na własną prośbę. Nie może jeszcze sprawnie chodzić, siedzi więc w kabinie i czeka na sygnał alarmu. Za udział w Bitwie o Anglię dostaje Virtuti Militari. W 1941 r. walczy już w składzie polskiego 306. Dywizjonu. Rok później służy w 316. Dywizjonie. Wreszcie obejmuje komendę nad 317. Dywizjonem, “Wileńskim", który wspomaga desant pod Dieppe.

Brytyjscy autorzy przypominają fortel, jaki Skalski i jego koledzy z Dywizjonu 303 zastosowali podczas wypadów nad Kanał La Manche: oddział Skalskiego leciał z przodu, chybocząc się jak zgraja nowicjuszy, a 303. obserwował ich z tyłu. Gdy grupa Niemców rzuciła się na łatwą zdawałoby się zdobycz, nagle sama została zaatakowana przez 303. W ciągu 10 minut Polacy strącili 15 niemieckich samolotów.

Kolejne karty Skalski zapisze w Afryce Północnej, dowodząc od stycznia 1943 r. doborową grupą 15 polskich pilotów-ochotników. Polski Zespół Myśliwski zostaje ochrzczony “cyrkiem Skalskiego" - z powodu brawury i umiejętności Polaków. Doceniając zasługi Skalskiego, Anglicy powierzają mu (jako pierwszemu Polakowi) dowództwo brytyjskiej eskadry na Malcie, która bierze udział w desancie na Sycylii. Później dowodzi 131. oraz 133. Polskim Skrzydłem Myśliwskim (m.in. w Normandii).

W maju 1944 r. po raz drugi dostaje Virtuti Militari, a w czerwcu strąca dwa ostatnie samoloty (w sumie było ich 22). Odznaczony już brytyjskimi DFC (Zaszczytny Krzyż Lotniczy) i DSO (Zaszczytny Order Służby) wyjeżdża na szkolenie do USA. Po powrocie w lutym 1945 r. zostaje członkiem dowództwa 11. Fighter Group, a później RAF w okupowanych Niemczech.

Choć “oferowano mu pasjonujące zadania, Skalski wierzył, że jego obowiązkiem jest poświęcenie talentów i doświadczenia własnemu krajowi". Wraca w 1947 r. i wstępuje do lotnictwa. Komuniści odpłacają mu w okrutny sposób: w 1948 r. władze aresztują bohaterów Bitwy o Anglię pod zarzutem szpiegostwa. Skalski dostaje karę śmierci. Przez sześć lat czeka na egzekucję, aż wyrok zostaje zmieniony na dożywocie. W więzieniu pisze wspomnienia “Czarne skrzydła nad Polską". Wolność odzyskuje po Październiku. Zrehabilitowany, mimo wahań wraca do lotnictwa. Przeniesiony do rezerwy w 1972 r., zostaje prezesem Aeroklubu PRL.

Niepokorny indywidualista, człowiek akcji - takim go zapamiętano. Wspaniały pilot, o jastrzębim wzroku i błyskawicznym refleksie. Uparty, potrafił być kłopotliwym podwładnym, ale i znakomitym dowódcą. “Gdyby było trzeba, poszlibyśmy za nim do piekła" - powiedział jeden z jego pilotów. Walka była jego żywiołem. Często przenosił coś z tego ryzyka do codziennego życia: lubił mocne drinki i towarzystwo pięknych kobiet o trudnym charakterze.

Nie ożenił się. Dwa razy bez powodzenia kandydował do parlamentu: w 1991 r. z list Chrześcijańskiej Demokracji, w 1993 r. - Samoobrony.

Swemu indywidualizmowi dał wyraz w 50. rocznicę wybuchu wojny, gdy spotkał się w bawarskich Alpach z jednym z zestrzelonych - i uratowanych - na początku wojny Niemców oraz z wdową po drugim. Odszukał ich dzięki anonsom w niemieckiej prasie.

MF

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2004