Arkadiusza Onyszki batalia o wolność

Przemysław Wilczyński został laureatem I edycji konkursu Stop rasizmowi w sporcie zorganizowanego przez Elżbietę Radziszewską, Pełnomocnika Rządu do Spraw Równego Traktowania w partnerstwie z Przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Polsce! Przypominamy nagrodzony tekst Przemka.

23.02.2010

Czyta się kilka minut

"Rasista, homofob i seksista" - mówią o nim Duńczycy i wyrzucają z pracy. "Miły chłopak, przykładny katolik" - oceniają działacze Odry Wodzisław i przyjmują z otwartymi rękami. Czy na dwa lata przed Euro 2012 polskie kluby piłkarskie poważnie traktują problem ksenofobii?

Wraca do Polski po jedenastu latach gry w Danii. 36-letni bramkarz, przed laty nadzieja polskiej piłki, od niedawna tylko jej enfant terrible, zagra w najbliższy weekend na inaugurację wiosennej rundy ekstraklasy w barwach Odry Wodzisław.

Ta informacja pozostałaby pewnie bez echa - ot, sportowy weteran po występach za granicą wraca, by pod koniec kariery odcinać kupony od sukcesów - gdyby nie pozaboiskowa reputacja. Pobicie żony, sądowy wyrok, rejestrująca każdy krok obroża na nodze, kłótnie z duńskimi klubami - to epizody, którymi Polak mógłby obdzielić wiele osób.

Ale i one nie robiłyby wrażenia, gdyby nie pojawienie się w duńskich księgarniach skandalizującej autobiografii piłkarza. Książki - jak powiadają złośliwi, nie tyle napisanej, co podyktowanej przez Onyszkę jednemu z duńskich dziennikarzy - która jeszcze przed wydaniem wywołała w Danii skandal, narażając sportowca na zarzuty o rasizm, homofobię i seksizm, doprowadzając do zwolnienia go ­­

z FC Midtjylland i udaremniając szanse gry w jednym z klubów angielskich. Autobiografii, która z Onyszki-golkipera uczyniła nieoczekiwanie - również dla niego samego - Onyszkę-pisarza.

To ja byłem dyskryminowany

Na pierwszy rzut oka nie przystaje do wizerunku skandalisty. Ponad dekada spędzona w duńskich klubach zrobiła swoje: krawat, dobrze skrojony garnitur, w telewizyjnych wywiadach sprawia wrażenie zaskoczonego efektem, jaki wywołało jego dzieło. W piłkarskim magazynie "Cafe Futbol" to się tłumaczy, to pokornie wysłuchuje uprzejmych napomnień sportowego redaktora: że tolerancja to nieodłączny element zachodniej cywilizacji, a seksizm jest już niestosowny, wszak mamy XXI wiek.

Czym rozsierdził zachodnich działaczy? "Fucking Polak", według wydawcy pełna humoru, ciepła opowieść o futbolu, zawiera też (wedle cytatów w prasie duńskiej: wersja polska pojawi się w księgarniach za kilka tygodni) treści homofobiczne ("Jestem katolikiem, więc nienawidzę gejów"), rasistowskie ("Czuję sympatię do Hells Angels") i seksistowskie ("Duńskie dziennikarki sportowe to głupie blondynki").

Koniec stycznia, przygotowania do rundy wiosennej w pełni. Drużyna Odry w rozjazdach, ale Onyszko chętnie zgadza się na rozmowę telefoniczną. Ma tylko jedno życzenie: nie pytać go o gejów, bo jest tematem zmęczony.

- Zarzut o rasizm to wymysł duńskiej prasy - wyjaśnia. - To ja byłem dyskryminowany. Może dlatego, że dość chłodno wypowiadałem się o Danii.

Czy rzeczywiście popiera Hells Angels, organizację przestępczą, głoszącą hasła rasistowskie?

- W duńskiej prasie napisali, że ja ich kocham. A ja nic takiego nie napisałem. Owszem, podoba mi się w nich to, że wszyscy sobie nawzajem pomagają - tłumaczy bramkarz. - Wiem, o czym mówię, bo w organizacji był tata mojej dziewczyny. Gdy pojawiały się problemy, zawsze byli pod ręką. Nawet dzieciom przynosili prezenty.

- Rasizm panu nie przeszkadza?

- Polemizowałbym, czy są rasistami. Nigdy o tym nie słyszałem. A od rasizmu się odcinam. Gdyby było inaczej, nie przyjaźniłbym się w Danii z czarnoskórymi piłkarzami.

Choć udręczony "wątkiem gejowskim", Onyszko zahacza i o tę kwestię: - Po to walczyliśmy o wolną Polskę, żeby się wypowiadać. Każdy może powiedzieć, że nie lubi Onyszki, to i ja mogę powiedzieć, że coś mi się nie podoba. Wolny kraj.

Seksizm? Arkadiusz Onyszko pragnie tylko jednego: żeby o piłce nożnej wypowiadali się fachowcy, nie dyletanci. Więc gdy podchodzi dziennikarka, blondynka, nie blondynka, i zadaje niedorzeczne pytania, bramkarz ma prawo do irytacji.

Czy nie obawia się, że książka zachęci pseudokibiców do siania nienawiści? I czy słyszał o rasizmie i antysemityzmie na polskich stadionach?

- Wyjechałem 11 lat temu. Z okresu "polskiego" niczego takiego sobie nie przypominam.

Stadiony nienawiści

Stadionowa nienawiść do wszelkich odmian inności to zjawisko znacznie starsze niż wiekowy jak na sportowca golkiper Odry Wodzisław.

Problem dostrzegają organizacje międzynarodowe. Raport angielskiego parlamentarzysty Johna Manna, opublikowany przy wsparciu zajmującej się rasizmem w Europie FARE (Football Against Racism in Europe), pokazał, że Polska i Anglia to najbardziej antysemickie i rasistowskie kraje zrzeszone w UEFA.

Pod koniec ubiegłego roku z inicjatywy FARE powstało w Polsce Centrum Monitorowania Rasizmu w Europie Wschodniej. Centrum - mając na uwadze rosnące zainteresowanie społeczną funkcją futbolu w związku z Euro 2012 - ma się skupić na przejawach stadionowej nienawiści na Ukrainie i w Polsce.

Zjawisko w wydaniu polskim od lat monitoruje stowarzyszenie "Nigdy Więcej", którego raport z lat 1989-2009 zawiera setki przykładów stadionowych wybryków. Rzucanie bananami w czarnoskórych piłkarzy, naśladowanie odgłosu małp, gdy dochodzą do piłki, neonazistowskie transparenty - to najczęściej spotykane przejawy stadionowej nienawiści.

Stałym elementem tej rzeczywistości jest antysemityzm. - Podobnie jak poza stadionami, nie wymaga on oczywiście obecności Żydów - ironizuje dr Rafał Pankowski z "Nigdy Więcej". - Wymaga natomiast obecności ­antysemitów.

Znajduje ich wśród pseudokibiców, których gromkie "Jude, jude, jude", "Zrobimy z wami, co Hitler zrobił z Żydami" towarzyszą wielu meczom piłkarskim. "Żyd" w pseudokibicowskiej frazeologii to po prostu wróg, a jego synonimem może się stać każda inna obelga.

"Z trybuny zajmowanej w sile ok. 350 przez fanów Resovii wybiega na bieżnię ok. 20-osobowa grupa wrogich nam kibiców - pisze jeden z fanatyków na stronie kibiców Stali Rzeszów, którzy uważają Resovię za "klub żydowski". - Rzucają w nas kamieniami. Część kibiców Stali wbiega do klatki w celu dozbrojenia się i kilka ławek leci w stronę wrogiej nam trybuny. Zauważywszy, że żydzi dążą do konfrontacji, wybiegamy główną bramą na ulicę i część z nas rusza w kierunku przeciwników. Żydzi rzucają w nas kamieniami. Początkowo się cofamy, ale udaje się opanować sytuację w naszych szeregach i ponownie gonimy ponad dwa razy liczniejszą grupę żydów, używając kamieni".

Działalność pseudokibiców to również ideologia i atrybuty samo­organizacji, choćby strony internetowe, coraz częściej stające się trybuną do zastraszania tych, którzy ze stadionowym bezprawiem walczą.

Przekonali się o tym kilka miesięcy temu dziennikarze sportowi "Gazety Wyborczej", od lat opisujący wybryki chuliganów oraz przykłady akceptacji dla łamania prawa na obiektach sportowych. Na stronie założonej przez pseudokibiców Legii pojawiły się zdjęcia dziennikarzy wraz z wyrazami "wdzięczności": "W podzięce za ich znakomitą i rzetelną robotę chcemy ich uhonorować publikacją ich mądrych i prawych oblicz, by każdy, kto ich spotka na swej drodze mógł im osobiście serdecznie pogratulować". Wizyta szefa działu sportowego "Gazety" na policji nie odniosła skutku: pogróżki kibiców okazały się, wedle przepisów prawa, nie groźbami, a życzeniami.

Michał Szadkowski, dziennikarz działu, podobne "życzenia" dostał niedawno na "Naszej Klasie": "Ty pier... k... Jakim prawem śmiesz pisać cokolwiek o kibolach skoro nawet nie mogłeś przebywać w ich towarzystwie (...) Mam nadzieję, że jakiś KIBOL w kraju kiedyś Cie dopadnie i zmasakruje Ci ten ped... pyszczek. Wtedy wreszcie przekonasz się na własnej skórze, jak wygląda prawdziwa agresja u KIBOLA!".

Inny świat

Rasizm, antysemityzm i ksenofobia to również problem klimatu akceptacji dla tego rodzaju zachowań ze strony sportowców i działaczy. Symboliczna stała się wypowiedź Grzegorza Laty, prezesa PZPN, który wyraził nadzieję, że on i trener Leo Beenhakker rozstaną się "jak biali ludzie" (w domyśle - w sposób kulturalny).

Jak w Polsce walczy się z nienawiścią na stadionach? - Jest lepiej niż 5-10 lat temu - ocenia dr Pankowski. - Ważnym wydarzeniem było pierwsze ukaranie polskiego klubu, Legii Warszawa, za wywieszenie transparentu z napisem "Arbeit macht frei".

Mimo tej i podobnych sankcji - Polski Związek Piłki Nożnej, zgodnie z wytycznymi UEFA, ma w osobie delegata na mecz obowiązek reagować na pojawianie się zakazanej treści - reakcje na negatywne zjawiska są zdaniem Rafała Pankowskiego nadal zbyt rzadkie. - W perspektywie Euro 2012 trudno być optymistą - ocenia Pankowski. - Polska może sobie z tym problemem nie poradzić.

Wiele do życzenia pozostawiają reakcje klubów.

Kraków, 2008 r. Po wygranych przez Wisłę derbach z Cracovią piłkarze tej pierwszej podbiegają do sektora zajmowanego przez pseudokibiców i intonują przyśpiewkę: "Zawsze nad wami...", a kibice odpowiadają: "Pier... Żydami". Żaden z piłkarzy nie zostaje ukarany.

Gdańsk, 2008 r. Po tym, jak gdańscy pseudokibice na widok czarnoskórego piłkarza naśladują odgłosy małp, działacze zapowiadają: "Klub w letnim okienku transferowym będzie intensywnie poszukiwał wartościowego gracza o ciemnym kolorze skóry. Wierzymy, że przełamie on sposób myślenia niektórych osób". Czarnoskórego piłkarza nie ma w Gdańsku do dziś. Jest za to... Arkadiusz Mysona, znany z tego, że grając w barwach ŁKS-u biegał w koszulce z napisem: "Śmierć żydzewskiej k..." (kibice tej drużyny doszukują się "niepolskich" wątków w historii klubu lokalnego przeciwnika, Widzewa, i uznają go za "żydowski").

Toruń, 2009 rok. Lokalna prasa ujawnia, że jednym z działaczy miejscowej Elany jest były aktywista Narodowego Odrodzenia Polski. Szefostwo klubu nie reaguje. Sławomir U. zostaje zwolniony dopiero po tym, jak idąc ulicami Torunia napada na Nigeryjczyka.

Jak zauważa Piotr Małecki - były piłkarz, nauczyciel WF-u w londyńskim gimnazjum, pomysłodawca akcji charytatywnej "Czerwona Kartka Rasizmowi" - stadionowy szowinizm nie jest wcale polską specjalnością, ale wrażliwość ludzi sportu na jego przejawy różni nasz sport od choćby angielskiego.

Rok 2005. Małecki zabiera do Polski grupę trzydziestu angielskich chłopców - w większości czarnoskórych - do Dobiegniewa w Lubuskiem, na juniorski turniej piłkarski. Angielska młodzież od początku spotyka się z rasizmem: udawaniem odgłosu małp, rzucaniem bananami. Są też prowokacyjne okrzyki polskich trenerów, a w półfinale dochodzi do przepychanki, po której Małecki wycofuje drużynę z turnieju.

Po powrocie zakłada CKR, który dziś ma stronę internetową ­(www.ckr.org.pl), organizuje wyjazdy do Polski dla młodych Anglików oraz zachęca do antyrasistowskiej działalności polskie kluby. - Na kilkadziesiąt klubów do współpracy zgłosiły się tylko dwa - mówi Małecki. - GKS Bełchatów i Lechia Gdańsk, które rozpoczęły działalność edukacyjną wśród młodzieży.

Różnice między polską a angielską rzeczywistością Małecki widzi dzięki swojej szkole. - Położona jest na granicy "wpływów" Arsenalu i Tottenhamu - mówi. - Działacze zatrudniają ludzi, którzy chodzą po szkołach i pracują z młodzieżą. I nie chodzi tylko o programy antyrasistowskie - przedstawiciele klubów prowadzą nawet zajęcia z podnoszenia umiejętności czytania i pisania.

Pankowski: - Kluby angielskie organizują życie społeczności lokalnych. Działalność naszych ogranicza się do biznesu i sportu.

- Po incydencie z piłkarzami Wisły, którzy zaintonowali antysemicką przyśpiewkę, rozmawiałem z angielskimi przedstawicielami antyrasistowskiej organizacji "Kick It Out" - wspomina Michał Szadkowski z "Gazety". - Patrzyli na mnie jak na kosmitę: u nich takie zachowanie oznaczałoby koniec kariery. W Anglii walczy się teraz z przekleństwami, już nie ze sztachetami i rasizmem. Nic dziwnego, że podziękowali za testy Onyszce.

"Przepiłkarz"

Sam Onyszko różnice w przyjęciu jego osoby w Polsce i za granicą tłumaczy względami kulturowymi: - Wiadomo, jakim krajem jest Dania. Na wszystko się pozwala. Co do Anglii, byłem zaskoczony. Przyjeżdżam na testy, a tu nawet nikt nie czeka na dworcu. Przespałem się w hotelu i wróciłem do domu.

Co się stało, że działacze pierwszoligowego Plymouth Argyle zapadli się pod ziemię? Bramkarz do końca nie wie. Ale swoją teorię ma: - Zadzwonił do klubu jakiś działacz, podobno gej. No i powiedział, że sobie mnie w klubie nie życzy.

Onyszko, chwaląc polskich działaczy, przestrzega międzynarodową federację piłkarską: - FIFA stoi przed problemem. Wiele się mówi o tolerancji w futbolu, ale nie wyobrażam sobie, żeby to była tolerancja homoseksualna.

Jak "sprawę Onyszki" komentują działacze klubów: duńskiego, angielskiego i polskiego?

Władze FC Midtjylland wydały oświadczenie, w którym piszą, że nie widziały innego wyjścia, jak zwolnienie piłkarza: "Punkt widzenia Onyszki nie pasuje do naszych wartości i nie życzymy sobie, aby młodzież w naszej akademii piłkarskiej brała z niego przykład".

Rzecznik prasowy Plymouth Argyle, Rick Cowdery: - Na sukces klubu pracują ludzie wielu narodów i ras. Aktualny skład to gracze z dziesięciu krajów i trzech kontynentów. Realizujemy politykę antyrasistowską: przypominamy kibicom, że rasizm to po prostu wybryk kryminalny. Jakiekolwiek uprzedzenia i nienawiść po prostu nie pasują do drużyny.

Krzysztof Kozielski, członek zarządu Odry Wodzisław, który sprowadził do klubu Onyszkę: - Interesował nas piłkarz, nie jego poglądy. W ogóle na ten temat z nim nie rozmawiałem. Jeśli coś mi przeszkadza, to może tylko tyle, że coś tam nawywijał z żoną - przyznaje niechętnie Kozielski, by zaraz Onyszkę pochwalić: - Miły chłopak, chodzi nawet do kościoła. Przepiłkarz, przeprofesjonalista, przeinteligentny człowiek. Jeżeli udowodni, że jest przydatny, nikt nie będzie tego wszystkiego pamiętał. A jak zagra słabo, to go będą krytykować. Tak to w tym naszym społeczeństwie jest. Zresztą, co ma zrobić: przestać grać i do końca życia się tłumaczyć? - pyta działacz.

Rafał Pankowski ("Nigdy Więcej"): - Minimum tego, czego można by oczekiwać po klubie, to odcięcie się od poglądów piłkarza.

Kozielski: - Nie odczuwam ciśnienia, żeby to robić. A książki nawet nie mam zamiaru brać do ręki. Po naszemu, po Śląsku, jest tak: "Nie chwol dnia przed zachodem, a człowieka nie sądź za życia".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2010