Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Oznacza to powrót peronistów, czyli (w skrócie) zwolenników „trzeciej drogi” i populizmu, którzy rządzą z przerwami od lat 40. XX w.
Ustępujący prezydent Mauricio Macri zostawia gospodarkę w ruinie. Gdy doszedł do władzy w 2015 r., obiecywał zmniejszenie inflacji i bezrobocia, ale nic z tego nie zostało spełnione. Inflacja wynosi prawie 60 proc. (to niechlubne trzecie miejsce w świecie, po Wenezueli i Zimbabwe), bezrobocie sięga 10 proc. Oliwy do ognia w zaostrzającym się konflikcie społeczno-politycznym dolało podpisanie w 2018 r. umowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym na historycznie wysoką sumę 57 mld dolarów, co dodatkowo zwiększyło dług publiczny.
Poprzednicy Macriego nie mieli jednak łatwiej. Peronistkę Cristinę Kirchner, rządzącą w latach 2007-15, krytykowano za zbyt szeroko zakrojone polityki socjalne i ogromną korupcję z byłą prezydent w roli głównej. Mimo to, wybierając Fernándeza, suweren zdecydował się dać peronistom jeszcze jedną szansę, a i sama Kirchner wraca do łask: ma objąć funkcję wiceprezydenta. Choć więc nowy prezydent może budzić sprzeczne emocje, to – parafrazując ulubioną piosenkę peronistów – po Macrim Argentyna płakać nie będzie. ©