Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Suhak wyziera już z pierwszej strony„Ogniem i mieczem”, a nieco dalej pojawia się z epitetem „kraśny”, czyli piękny. W przypisie czytamy, że to „ssak krętorogi, spokrewniony z gazelami, dziś żyje tylko w Azji Środkowej, w XVII w. można go było spotkać na terenie całej dzisiejszej Ukrainy”, czyli na Dzikich Polach, będących miejscem akcji powieści. Dopiski drobnym druczkiem mogą być świetnym uzupełnieniem tekstu głównego, ale z tego przypisu wiele się nie dowiadujemy. Bo do krętorogich, zwanych częściej wołowatymi, należą i krowa, i żubr, i wspomniana subtelniejsza gazela. Co więcej, pomija on to, co czytelnika mogłoby najbardziej zainteresować – suhak to antylopa z trąbą.
Zwierzę ma przerośnięty nos, określany niekiedy „garbatym pyskiem”; na stronie Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF) nazywa się je pieszczotliwie suhakiem-cudakiem. Owa trąbka ma dwa podstawowe zastosowania – zimą pomaga ogrzać powietrze, a latem filtruje stepowy pył.
Jako jeden z pierwszych Europejczyków zwierzę to opisał wiedeński dyplomata Siegmund von Herberstein, który w połowie XVI w., sto lat przed wydarzeniami z „Ogniem i mieczem”, jechał do Księstwa Moskiewskiego. Podczas podróży zaintrygował go m.in. żubr oraz właśnie suhak, którego dyplomata spotkał na Dzikich Polach. To „leśna owca – zanotował w swoich „Zapiskach o Moskowii” – zwana przez Polaków solhak, a Moskali sajgak, wielkości kozy, ale z krótszymi nogami; rogi ma uniesione do góry, jakby oznaczone pierścieniami; Moskale robią z nich przezroczyste rękojeści do noży”. Von Herberstein zapewne obserwował suhaka w zimowej szacie, stąd porównanie do włochatej owcy.
Ziemie, które wtedy przemierzał poseł, wchodziły w skład Rzeczypospolitej i zwierz ten, dziś kojarzący się nam raczej z egzotyczną, azjatycką lub afrykańską fauną, to część naszego środkowo- i wschodnioeuropejskiego dziedzictwa przyrodniczego. Czemu więc o suhaku tak mało się słyszy?
Długie noże chińskich aptekarzy
Głównym powodem tego milczenia stało się zapewne całkowite wytrzebienie suhaka w naszej części Europy. Proces ten postępował stopniowo i najpierw zginęły zwierzęta na zachód od Dniepru; jeszcze w początkach XIX w. spotykano tego „cudaka” na stepie Pantalicha pod Tarnopolem. Później wybito już osobniki mieszkające na wschód od Dniepru, ostatniego suhaka Dzikich Pól widziano w 1898 r.
Nasza część kontynentu nie była jednak pierwotną przestrzenią życia suhaka, który dzielił radości i smutki egzystencji z mamutem na tundrostepach Eurazji. Razem doświadczyli też katastrofy, która zaszła tam między 50 a 10 tys. lat temu. Jednym z powodów wyginięcia plejstoceńskich zwierząt (zwanych megafauną) na obszarach polarnych i subpolarnych było ocieplenie klimatu. Miejsce pożywnych traw zajęły wtedy lasy i roślinność bagienno-tundrowa, a ssaki zaczęły wymierać z głodu. Być może w przetrzebieniu tych zwierząt pomogli także nasi przodkowie. W literaturze naukowej pojawiła się również koncepcja mikrokatastrof, spowodowanych marznącymi deszczami, przez które trawy na tygodnie miały znikać pod warstwą lodu. I dziś w rezerwatach, w których hoduje się suhaki, silne opady śniegu albo deszczu mogą doprowadzić do zgonów tych zwierząt, które nie są w stanie dokopać się do pożywienia.
Te same procesy, które przyczyniły się do wyginięcia mamutów, zagroziły też suhakom. Inaczej jednak niż wielgachne trąbowce, suhaki ruszyły na południe w poszukiwaniu nowych siedlisk i znalazły je na stepach ciągnących się od podnóża Karpat aż do Mongolii i zachodnich Chin. Długo cieszyły się tam spokojem, tym bardziej że m.in. dla Kałmuków, którzy w XVIII w. uciekli z Chin i zamieszkali w delcie Wołgi, były istotami świętymi. Poza tym suhak jest najszybszym zwierzęciem lądowym Europy, rozpędza się do 80 km/h, ma świetny wzrok, słuch i niełatwo go podejść.
Niestety chińska medycyna, z jej żarłocznym zapotrzebowaniem na odzwierzęce składniki, okazała się silniejsza nawet od plejstoceńskich zmian klimatu. Rogi suhaka dostarczano również z terenów Dzikich Pól i tak doprowadzono tam do całkowitego wytrzebienia. Popyt wzrastał i tworzyły się wyspecjalizowane grupy kłusownicze, zwłaszcza na obszarach nowo powstałego ZSRR. W Uzbekistanie znane są też przypadki rozkopywania historycznych cmentarzysk, powstałych w czasie kataklizmów przyrodniczych, w celu wydobycia rogów. Niebawem w delcie Wołgi ostało się ledwie kilkaset zwierząt, a w środkowej Azji, na płaskowyżach Betpakdała i Ustiurt – kilka tysięcy.
Proroctwo Łotysza Knakisa
Dwudziestowieczne losy suhaka są pokłosiem aktywności jednego państwa – Związku Radzieckiego; w Chinach zwierzę wybito wcześniej. Dziś w Rosji podkreśla się zasługi Sowietów w jego ratowaniu, ale gdyby tamte działania położyć na jednej szali, a na drugiej to, co przyczyniało się do degradacji gatunku i jego środowiska, należałoby raczej mówić o ekobójstwie, a nie ochronie. Po pierwsze, proces przekształcania stepów w pola uprawne oraz ich bezrozumna melioracja sprawiły, że suhak nie tylko zaczął tracić miejsce do życia, ale i nie miał sposobności do migracji. Po drugie, w ZSRR do końca lat 20. XX w. legalnie działały brygady odstrzeliwujące te zwierzęta. Liczebność spadła krytycznie i w końcu objęto je całkowitą ochroną. Populacja odrodziła się i w latach 50. liczyła już 2 mln osobników. Zauważono wtedy, że istnieją różnice fizjologiczne w populacji i niekiedy mówi się nawet o drugim, mongolskim podgatunku, nieco większym, długim na 1,7 m, wysokim do 80 cm i ważącym do 60 kg. Na stepach Rosji i Ukrainy maksymalne wymiary suhaka są mniejsze (waga sięga 45 kg), nie zaobserwowano za to różnic w długości życia – samiec przeżywa ok. sześciu lat, a bezroga samica – dziesięć.
Gdy liczba zwierząt znacząco się zwiększyła, radzieccy włodarze nie tylko znieśli zakaz polowań, ale i z nich samych uczynili proceder przemysłowy. Czarno na białym widać to na ówczesnych kronikach. Oto nocą na step wjeżdżają ciężarówki wyładowane myśliwymi, towarzyszą im naganiacze na motorach albo konno. Lektor wychwala ich zręczność oraz korzyści czerpane z zabitych zwierząt; rogi bynajmniej nie są na pierwszym miejscu, bo mówi się o skórze, mięsie, sierści. Później widzimy strzelców ukrytych w trawach, z zamaskowanymi głowami, pędzone stado w całości pada od ich kul.
Minęła kolejna dekada i suhakom znów zagroziło wyginięcie. Przerwano wtedy oficjalny proceder odstrzału, ale wciąż działały legalne do niedawna kanały eksportu rogów do Chin i zwłaszcza na obszarze Kałmucji, na terenie nadwołżańskich stepów, rozegrała się krwawa wojna między strażnikami przyrody a kłusownikami. Do rangi lokalnego bohatera urosła postać obrońcy suhaków, Łotysza Uldisa Knakisa. Podczas jednej z nocnych zasadzek w 1970 r. został on śmiertelnie postrzelony. M.in. za sprawą Światowego Funduszu na rzecz Przyrody, który pielęgnuje o nim pamięć, zachowały się jego słowa: „Ten, który dziś strzela do suhaków, jutro będzie strzelał do człowieka”.
Nad kałużą życia
Wbrew temu, co mówił przypis z „Ogniem i mieczem”, suhaki żyją dziś we wschodniej Europie i to nie tylko w nadwołżańskich stepach, ale i w Ukrainie. Co prawda na Dzikich Polach zapewniono im siedliska półnaturalne, ale od dekad trwają przygotowania do reintrodukcji – wypuszczenia wolno na step. Działania te prowadzone są w rezerwacie Askania Nowa, leżącym już po wschodniej stronie Dniepru, między Kachowką a Przesmykiem Perekopskim. Historia tego ośrodka sięga połowy XIX w. i od początku wiąże się z unikalną fauną i florą tamtejszych ziem. Zwłaszcza wokół tzw. Wielkiego Czapelskiego Podu, a więc depresji powstałej w efekcie zapadania się terenu i przez większość roku zabagnionej, występują gatunki endemiczne. Ta wielka kałuża życia o rozmiarach 6 na 4 km i położona do 9 m poniżej otaczających terenów, jest sercem całego kompleksu i wchodzi w skład ścisłego rezerwatu o obszarze 11 tys. hektarów. Znajduje się tam ostatni naturalny fragment stepu Europy, który nigdy nie był orany. I tam właśnie, wśród jeleni, w tym japońskich sika, żubrów, amerykańskich bizonów, koników Przewalskiego czy zebr, zaczęły się pojawiać suhaki.
Do 1959 r. sprowadzono łącznie 174 osobniki, ale hodowla nie udawała się m.in. z powodu obrażeń, jakich doznawały podczas łapania i transportu, a także z braku czystej wody latem czy niedostatków naturalnego pokarmu zimą. Suhaki są pod tym względem dość wybredne – nawet głodne niechętnie jedzą siano. Po 1979 r. sprowadzono kolejne 73 suhaki z Kałmucji, spośród których niemal połowa zginęła, ale te, które przeżyły, dały początek stadu. Udało się utrzymać stosunkowo duży i stabilny przyrost naturalny i na początku tego roku zwierząt było ok. 600. Ojcem tego sukcesu był wieloletni dyrektor rezerwatu, Wiktor Hawrylenko. W jego artykule sprzed roku czytamy, że od początków XXI w. zwierzęta te są wysyłane do ośrodków hodowlanych w innych częściach kraju. Jeszcze przed rosyjską aneksją Krymu kilka sztuk trafiło na Półwysep, później w okolice Odessy, a nawet do podkijowskiego komercyjnego parku przyrody Beremyćke. Doświadczenia z tamtych miejsc potwierdzają, że suhak wciąż potrzebuje „wsparcia zootechnicznego i weterynaryjnego” i sam może sobie jeszcze nie poradzić. Bywało, że padał łupem wilków, łamał nogi w jamach wykopanych przez gryzonie, problematyczne okazały się też nieznane mu wcześniej rośliny, w tym łoboda czy szarłat.
Kraśny znaczy też krwawy
Ale zmartwień Hawrylenko miał więcej. Do rezerwatu Rosjanie weszli już w piątej godzinie inwazji i później na jego obszarze zrobili bazę wojskową. Badaczowi udało się ewakuować po czterech miesiącach i obecnie jest w zachodniej Ukrainie. Stamtąd pisał do UNESCO, żeby objęła kontrolą zwierzęta; łącznie wszystkich kopytnych jest w rezerwacie półtora tysiąca. Kilka miesięcy temu skontaktowaliśmy się z rezerwatem w Askanii Nowej i otrzymaliśmy odpowiedź od sekretarz naukowej, Natalii Korinieć. Pisała, że w przeszłości suhak bywał bohaterem reportaży, filmów czy tekstów literackich, a w języku ukraińskim funkcjonuje nawet powiedzenie „biegać jak suhak”, czyli szybko. Z odpowiedzi wynika również, że w latach 2013-2021 sprzedawano suhaki nie tylko do innych rezerwatów, ale i prywatnych hodowli, w tym należących do firm farmaceutycznych. Jedną z nich, nieopodal, w obwodzie chersońskim, założyli Chińczycy. Zapytaliśmy więc Korinieć, jak radzą sobie w warunkach rosyjskiej okupacji, co dzieje się z suhakami oraz jakie mogą być dalsze plany Chińczyków. Odpowiedzi już nie otrzymaliśmy, za to w mediach społecznościowych Askanii Nowej pojawiła się 24 marca informacja, że przybył tam oddelegowany przez Rosjan nowy dyrektor, samą zaś jednostkę uwzględniono w rosyjskim rejestrze podmiotów prawnych. Pod koniec tego wpisu znajdziemy też deklarację odsuniętych już władz rezerwatu, a więc także piszącej z nami Korinieć: „Wierzymy w zmianę i szykujemy się do powrotu Askanii Nowej pod kontrolę Ukrainy”.
Nocą 6 czerwca Rosjanie wysadzili tamę w Nowej Kachowce, położoną 50 km na północny zachód od rezerwatu w Askanii Nowej. Woda na szczęście aż tam nie dotarła, można jednak niepokoić się o dalszy los suhaków i innych mieszkańców rezerwatu. Czy okupanci mogą je skrzywdzić? Wydawałoby się to niepodobieństwem, bo przecież do 1989 r. tę instytucję łączyły ścisłe więzi z Moskwą, bywali tu nawet carowie. Mikołaj II nazwał to miejsce „arką Noego”, a i w czasach sowieckich najczęściej dyrektorzy przejeżdżali ze stolicy ZSRR. Historia podsuwa jednak straszną analogię. Od założenia do 1917 r. rezerwatem zarządzali Niemcy, a dobro zwierząt dla właściciela, Friedricha von Falz-Feina, było najważniejsze; co zresztą nakazał wypisać na swoim nagrobku. Minęło jednak 26 lat i również Niemcy do cna spalili to miejsce, a zwierzęta rozjechali czołgami. Nawet jeśli Rosjanie nie powtórzą tego scenariusza, to trudno uwierzyć, że ktoś w wojennej zawierusze nie spróbuje zdobyć jak najwięcej rogów na eksport. A dumne suhaki żywcem ich nie oddają. ©