Antylopa z trąbą: poznajcie suhaka

Suhak dzielił swój los z mamutem, ale zdołał uciec z plejstoceńskich opresji. Potem prawie padł ofiarą antropocenu. Dziś zagraża mu wojna.

19.06.2023

Czyta się kilka minut

Suhaki na stepach astrachańskich w południowej Rosji / VALERIY MALEEV / BE&W
Suhaki na stepach astrachańskich w południowej Rosji / VALERIY MALEEV / BE&W

Suhak wyziera już z pier­wszej strony„Ogniem i mieczem”, a nieco dalej pojawia się z epitetem „kraśny”, czyli piękny. W przypisie czytamy, że to „ssak krętorogi, spokrewniony z gazelami, dziś żyje tylko w Azji Środkowej, w XVII w. można go było spotkać na terenie całej dzisiejszej Ukrainy”, czyli na Dzikich Polach, będących miejscem akcji powieści. Dopiski drobnym druczkiem mogą być świetnym uzupełnieniem tekstu głównego, ale z tego przypisu wiele się nie dowiadujemy. Bo do krętorogich, zwanych częściej wołowatymi, należą i krowa, i żubr, i wspomniana subtelniejsza gazela. Co więcej, pomija on to, co czytelnika mogłoby najbardziej zainteresować – suhak to antylopa z trąbą.

Zwierzę ma przerośnięty nos, określany niekiedy „garbatym pyskiem”; na stronie Światowego Funduszu na rzecz Przyrody (WWF) nazywa się je pieszczotliwie suhakiem-cudakiem. Owa trąbka ma dwa podstawowe zastosowania – zimą pomaga ogrzać powietrze, a latem filtruje stepowy pył.

Jako jeden z pierwszych Europejczyków zwierzę to opisał wiedeński dyplomata Siegmund von Herberstein, który w połowie XVI w., sto lat przed wydarzeniami z „Ogniem i mieczem”, jechał do Księstwa Moskiewskiego. Podczas podróży zaintrygował go m.in. żubr oraz właśnie suhak, którego dyplomata spotkał na Dzikich Polach. To „leśna owca – zanotował w swoich „Zapiskach o Moskowii” – zwana przez Polaków solhak, a Moskali sajgak, wielkości kozy, ale z krótszymi nogami; rogi ma uniesione do góry, jakby oznaczone pierścieniami; Moskale robią z nich przezroczyste rękojeści do noży”. Von Herberstein zapewne obserwował suhaka w zimowej szacie, stąd porównanie do włochatej owcy.

Ziemie, które wtedy przemierzał poseł, wchodziły w skład Rzeczy­pospolitej i zwierz ten, dziś kojarzący się nam raczej z egzotyczną, azjatycką lub afrykańską fauną, to część naszego środkowo- i wschodnioeuropejskiego dziedzictwa przyrodniczego. Czemu więc o suhaku tak mało się słyszy?

Długie noże chińskich aptekarzy

Głównym powodem tego milczenia stało się zapewne całkowite wytrzebienie suhaka w naszej części Europy. Proces ten postępował stopniowo i najpierw zginęły zwierzęta na zachód od Dniepru; jeszcze w początkach XIX w. spotykano tego „cudaka” na stepie Pantalicha pod Tarnopolem. Później wybito już osobniki mieszkające na wschód od Dniepru, ostatniego suhaka Dzikich Pól widziano w 1898 r.

Nasza część kontynentu nie była jednak pierwotną przestrzenią życia suhaka, który dzielił radości i smutki egzystencji z mamutem na tundrostepach Eurazji. Razem doświadczyli też katastrofy, która zaszła tam między 50 a 10 tys. lat temu. Jednym z powodów wyginięcia plejsto­ceńskich zwierząt (zwanych mega­fauną) na obszarach polarnych i subpolarnych było ocieplenie klimatu. Miejsce pożywnych traw zajęły wtedy lasy i roślinność bagienno-tundrowa, a ssaki zaczęły wymierać z głodu. Być może w przetrzebieniu tych zwierząt pomogli także nasi przodkowie. W literaturze naukowej pojawiła się również koncepcja mikro­katastrof, spowodowanych marznącymi deszczami, przez które trawy na tygodnie miały znikać pod warstwą lodu. I dziś w rezerwatach, w których hoduje się suhaki, silne opady śniegu albo deszczu mogą doprowadzić do zgonów tych zwierząt, które nie są w stanie dokopać się do pożywienia.

Te same procesy, które przyczyniły się do wyginięcia mamutów, zagroziły też suhakom. Inaczej jednak niż wielgachne trąbowce, suhaki ruszyły na południe w poszukiwaniu nowych siedlisk i znalazły je na stepach ciągnących się od podnóża Karpat aż do Mongolii i zachodnich Chin. Długo cieszyły się tam spokojem, tym bardziej że m.in. dla Kałmuków, którzy w XVIII w. uciekli z Chin i zamieszkali w delcie Wołgi, były istotami świętymi. Poza tym suhak jest najszybszym zwierzęciem lądowym Europy, rozpędza się do 80 km/h, ma świetny wzrok, słuch i niełatwo go podejść.

Niestety chińska medycyna, z jej żarłocznym zapotrzebowaniem na odzwierzęce składniki, okazała się silniejsza nawet od plejstoceńskich zmian klimatu. Rogi suhaka dostarczano również z terenów Dzikich Pól i tak doprowadzono tam do całkowitego wytrzebienia. Popyt wzrastał i tworzyły się wyspecjalizowane grupy kłusownicze, zwłaszcza na obszarach nowo powstałego ZSRR. W Uzbekistanie znane są też przypadki rozkopywania historycznych cmentarzysk, powstałych w czasie kataklizmów przyrodniczych, w celu wydobycia rogów. Niebawem w delcie Wołgi ostało się ledwie kilkaset zwierząt, a w środkowej Azji, na płaskowyżach Betpakdała i Ustiurt – kilka tysięcy.

Proroctwo Łotysza Knakisa

Dwudziestowieczne losy suhaka są pokłosiem aktywności jednego państwa – Związku Radzieckiego; w Chinach zwierzę wybito wcześniej. Dziś w Rosji podkreśla się zasługi Sowietów w jego ratowaniu, ale gdyby tamte działania położyć na jednej szali, a na drugiej to, co przyczyniało się do degradacji gatunku i jego środowiska, należałoby raczej mówić o ekobójstwie, a nie ochronie. Po pierwsze, proces przekształcania stepów w pola uprawne oraz ich bezrozumna melioracja sprawiły, że suhak nie tylko zaczął tracić miejsce do życia, ale i nie miał sposobności do migracji. Po drugie, w ZSRR do końca lat 20. XX w. legalnie działały brygady odstrzeliwujące te zwierzęta. Liczebność spadła krytycznie i w końcu objęto je całkowitą ochroną. Populacja odrodziła się i w latach 50. liczyła już 2 mln osobników. Zauważono wtedy, że istnieją różnice fizjologiczne w populacji i niekiedy mówi się nawet o drugim, mongolskim podgatunku, nieco większym, długim na 1,7 m, wysokim do 80 cm i ważącym do 60 kg. Na stepach Rosji i Ukrainy maksymalne wymiary suhaka są mniejsze (waga sięga 45 kg), nie zaobserwowano za to różnic w długości życia – samiec przeżywa ok. sześciu lat, a bezroga samica – dziesięć.

Gdy liczba zwierząt znacząco się zwiększyła, radzieccy włodarze nie tylko znieśli zakaz polowań, ale i z nich samych uczynili proceder przemysłowy. Czarno na białym widać to na ówczesnych kronikach. Oto nocą na step wjeżdżają ciężarówki wyładowane myśliwymi, towarzyszą im naganiacze na motorach albo konno. ­Lektor wychwala ich zręczność oraz ­korzyści czerpane z zabitych zwierząt; rogi bynajmniej nie są na pierwszym miejscu, bo mówi się o skórze, mięsie, sierści. Później widzimy strzelców ­ukrytych w trawach, z zamaskowanymi głowami, pędzone stado w całości pada od ich kul.

Minęła kolejna dekada i suhakom znów zagroziło wyginięcie. Przerwano wtedy oficjalny proceder odstrzału, ale wciąż działały legalne do niedawna kanały eksportu rogów do Chin i zwłaszcza na obszarze Kałmucji, na terenie nadwołżańskich stepów, rozegrała się krwawa wojna między strażnikami przyrody a kłusownikami. Do rangi lokalnego bohatera urosła postać obrońcy suhaków, Łotysza Uldisa Knakisa. Podczas jednej z nocnych zasadzek w 1970 r. został on śmiertelnie postrzelony. M.in. za sprawą Światowego Funduszu na rzecz Przyrody, który pielęgnuje o nim pamięć, zachowały się jego słowa: „Ten, który dziś strzela do suhaków, jutro będzie strzelał do człowieka”.

Nad kałużą życia

Wbrew temu, co mówił przypis z „Ogniem i mieczem”, suhaki żyją dziś we wschodniej Europie i to nie tylko w nadwołżańskich stepach, ale i w Ukrainie. Co prawda na Dzikich Polach zapewniono im siedliska półnaturalne, ale od dekad trwają przygotowania do reintrodukcji – wypuszczenia wolno na step. Działania te prowadzone są w rezerwacie Askania Nowa, leżącym już po wschodniej stronie Dniepru, między Kachowką a Przesmykiem Perekopskim. Historia tego ośrodka sięga połowy XIX w. i od początku wiąże się z unikalną fauną i florą tamtejszych ziem. Zwłaszcza wokół tzw. Wielkiego Czapelskiego Podu, a więc depresji powstałej w efekcie zapadania się terenu i przez większość roku zabagnionej, występują gatunki endemiczne. Ta wielka kałuża życia o rozmiarach 6 na 4 km i położona do 9 m poniżej otaczających terenów, jest sercem całego kompleksu i wchodzi w skład ścisłego rezerwatu o obszarze 11 tys. hektarów. Znajduje się tam ostatni naturalny fragment stepu Europy, który nigdy nie był orany. I tam właśnie, wśród jeleni, w tym japońskich sika, żubrów, amerykańskich bizonów, koników Przewalskiego czy zebr, zaczęły się pojawiać suhaki.

Do 1959 r. sprowadzono łącznie 174 osobniki, ale hodowla nie udawała się m.in. z powodu obrażeń, jakich doznawały podczas łapania i transportu, a także z braku czystej wody latem czy niedostatków naturalnego pokarmu zimą. Suhaki są pod tym względem dość wybredne – nawet głodne niechętnie jedzą siano. Po 1979 r. sprowadzono kolejne 73 suhaki z Kałmucji, spośród których niemal połowa zginęła, ale te, które przeżyły, dały początek stadu. Udało się utrzymać stosunkowo duży i stabilny przyrost naturalny i na początku tego roku zwierząt było ok. 600. Ojcem tego sukcesu był wieloletni dyrektor rezerwatu, Wiktor Hawrylenko. W jego artykule sprzed roku czytamy, że od początków XXI w. zwierzęta te są wysyłane do ośrodków hodowlanych w innych częściach kraju. Jeszcze przed rosyjską aneksją Krymu kilka sztuk trafiło na Półwysep, później w okolice Odessy, a nawet do podkijowskiego komercyjnego parku przyrody Beremyćke. Doświadczenia z tamtych miejsc potwierdzają, że suhak wciąż potrzebuje „wsparcia zootechnicznego i weterynaryjnego” i sam może sobie jeszcze nie poradzić. Bywało, że padał łupem wilków, łamał nogi w jamach wykopanych przez gryzonie, problematyczne okazały się też nieznane mu wcześniej rośliny, w tym łoboda czy szarłat.

Kraśny znaczy też krwawy

Ale zmartwień Hawrylenko miał więcej. Do rezerwatu Rosjanie weszli już w piątej godzinie inwazji i później na jego obszarze zrobili bazę wojskową. Badaczowi udało się ewakuować po czterech miesiącach i obecnie jest w zachodniej Ukrainie. Stamtąd pisał do UNESCO, żeby objęła kontrolą zwierzęta; łącznie wszystkich kopytnych jest w rezerwacie półtora tysiąca. Kilka miesięcy temu skontaktowaliśmy się z rezerwatem w Askanii Nowej i otrzymaliśmy odpowiedź od sekretarz naukowej, Natalii Korinieć. Pisała, że w przeszłości suhak bywał bohaterem reportaży, filmów czy tekstów literackich, a w języku ukraińskim funkcjonuje nawet powiedzenie „biegać jak suhak”, czyli szybko. Z odpowiedzi wynika również, że w latach 2013-2021 sprzedawano suhaki nie tylko do innych rezerwatów, ale i prywatnych hodowli, w tym należących do firm farmaceutycznych. Jedną z nich, nieopodal, w obwodzie chersońskim, założyli Chińczycy. Zapytaliśmy więc Korinieć, jak radzą sobie w warunkach rosyjskiej okupacji, co dzieje się z suhakami oraz jakie mogą być dalsze plany Chińczyków. Odpowiedzi już nie otrzymaliśmy, za to w mediach społecznościowych Askanii Nowej pojawiła się 24 marca informacja, że przybył tam oddelegowany przez Rosjan nowy dyrektor, samą zaś jednostkę uwzględniono w rosyjskim rejestrze podmiotów prawnych. Pod koniec tego wpisu znajdziemy też deklarację odsuniętych już władz rezerwatu, a więc także piszącej z nami Korinieć: „Wierzymy w zmianę i szykujemy się do powrotu Askanii ­Nowej pod kontrolę Ukrainy”.

Nocą 6 czerwca Rosjanie wysadzili tamę w Nowej Kachowce, położoną 50 km na północny zachód od rezerwatu w Askanii Nowej. Woda na szczęście aż tam nie dotarła, można jednak niepokoić się o dalszy los suhaków i innych mieszkańców rezerwatu. Czy okupanci mogą je skrzywdzić? Wydawałoby się to niepodobieństwem, bo przecież do 1989 r. tę instytucję łączyły ścisłe więzi z Moskwą, bywali tu nawet carowie. Mikołaj II nazwał to miejsce „arką Noego”, a i w czasach sowieckich najczęściej dyrektorzy przejeżdżali ze stolicy ZSRR. Historia podsuwa jednak straszną analogię. Od założenia do 1917 r. rezerwatem zarządzali Niemcy, a dobro zwierząt dla właściciela, Friedricha von Falz-Feina, było najważniejsze; co zresztą nakazał wypisać na swoim nagrobku. Minęło jednak 26 lat i również Niemcy do cna spalili to miejsce, a zwierzęta rozjechali czołgami. Nawet jeśli Rosjanie nie powtórzą tego scenariusza, to trudno uwierzyć, że ktoś w wojennej zawierusze nie spróbuje zdobyć jak najwięcej rogów na eksport. A dumne suhaki żywcem ich nie oddają. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 26/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Cudak z trąbą