Ankieta "TP": Moja metanoia

Przeżywaliśmy dni wielkie. Znajdowaliśmy się w innym wymiarze. Zmieniło się nasze spojrzenie na świat, na wszystko, co nas dotąd obchodziło, i na nas samych. Przesunęły się punkty ciężkości. Doznaliśmy straty, której ciągle nie jesteśmy w stanie zmierzyć, i na nowo uświadomiliśmy sobie dar, jaki otrzymywaliśmy przez tyle lat, rok po roku i dzień po dniu. Połączyła nas świadomość osierocenia i żal, wdzięczność za dar i miłość do tego, który nam go przynosił. To wszystko jest w nas teraz i nie może pozostać bez śladu. Każdy z nas doświadcza jakiejś przemiany. Jakiej?.

Prosimy: napiszcie do nas o tej przemianie. Swojej własnej, tak, jak ją widzicie teraz i na przyszłość. Czy to tylko piękne przeżycie, które nas uwzniośliło, ale zaraz się skończy, czy coś więcej? Co zostanie w nas po dobrych uczuciach, gdy się wyczerpią? Jakie zrodzą się z nich decyzje dla dalszej drogi każdego z nas? Czy będzie można nazwać je nawróceniem albo nowym wyborem potwierdzającym drogę, którą już szliśmy?

Umierając, Jan Paweł II pozwolił każdemu z nas lepiej zrozumieć siebie i raz jeszcze odnaleźć to, co naprawdę ważne.

Prosimy: spróbujcie opowiedzieć o tym “Tygodnikowi", a my opublikujemy najciekawsze głosy. Teksty, o maksymalnej objętości czterech tysięcy znaków komputerowych (ok. dwóch stron maszynopisu), prześlijcie do 10 czerwca 2005 r. pod adresem redakcji “Tygodnika Powszechnego" (ul. Wiślna 12, 31-007 Kraków), z dopiskiem “Moja metanoia", lub - również z powyższym dopiskiem - na e-mail redaktorki działu społecznego - Anny Matei:

***

Skuję mu mordę, jak pragnę zdrowia. No tak, ale wtedy wylecę z noclegowni, z tego przytułku, gdzie jakimś cudem trafiłem i chyba tylko dzięki temu przetrwałem, spóźniony tego roku, atak zimy. Poprzednia, mimo że surowsza, jakoś mi przeszła, jak jeszcze wcześniejsza. Choć może już zapomniałem, że podczas obu było jednak ciężko.

No tak, ale jak mu tu skuć tę mordę, jeśli wokół tylu ludzi. Na razie muszę wytrzeźwieć, a potem zastanowię się, co zrobić z tym gościem wciąż mi w drogę wchodzącym i szyki mieszającym. Uciekam tymczasem do mojej żoliborskiej samotni. Na tamtejszym stryszku mam wszystko. Teraz potrzebuję jednego - telewizora. Pogrzeb, transmisja, po niej głód. W sklepie, gdy robię pospieszne zakupy, brzmi “Requiem" Mozarta w mym ulubionym prowadzeniu Gardinera i wykonaniu “St. Martin in the Fields". Na stryszku jem i żegnam się z moją samotnią - wracam do przytułku. Bo trzeba żyć wśród ludzi, bez których pomocy chyba sobie nie poradzę. Już w korytarzu natykam się na niego. Wokół żywego ducha. Żadnych świadków. Ruszam. W uszach wciąż brzmi ostatnie brzmienie Mozarta, a z oczu wciąż nie mogę zetrzeć obrazu pękatej, cedrowej trumny kłaniającej się światu. Memu światu. “Cześć" - mówi, patrząc gdzieś w podłogę koło moich stóp. “Witaj" - odpowiadam. I po raz pierwszy w życiu ściskam dłoń konfidenta.

Gustaw Poraj

***

Jestem protestantem, który od dziecka rósł w poczuciu wyższości nad katolikami. Widziałem w nich biednych ludzi błądzących w swoim bałwochwalstwie i idących prostą drogą do piekła. Moja wspólnota głosiła zbłąkanym ludziom “naszą Ewangelię" z przesłaniem, że decyzja oddania życia Chrystusowi wiąże się z odejściem od Kościoła katolickiego. Przypadkowo znalazłem się na spotkaniu wspólnoty charyzmatycznej Odnowy w Duchu Św. Usłyszałem, jak się modlono i śpiewano - to był dla mnie wstrząs. Moja dotychczasowa nauka, że tylko MY mamy rację i tylko MY prawidłowo interpretujemy Pismo Św. i dlatego Bóg obdarza nas darami, stała się kolosem na glinianych nogach. W nocy przyśniło mi się, że wchodziłem z Papieżem na uroczyste nabożeństwo do wielkiego kościoła protestanckiego i rozmawiałem z nim. Wtedy Jan Paweł II był dla mnie wyłącznie człowiekiem, któremu oddaje się bałwochwalczą cześć. Ale gdy zobaczyłem po kilku latach, jak Papież wchodzi do kościoła ewangelickiego w Skoczowie, zacząłem wiele czytać, by poznać historię Kościoła.

Z tej perspektywy i odrzucając uprzedzenia, powoli odkrywałem rewolucyjne znaczenie Soboru Watykańskiego II. Moja wiara znalazła oparcie w przekonaniu, że nieważna jest przynależność konfesyjna, ale szczere serce szukające Boga. Nie ode mnie bowiem zależało, w jakiej rodzinie się urodziłem, ale mogę przecież patrzeć na innych jak na braci, z którymi szukam Prawdy wyzwalającej z nienawiści. My, protestanci ewangeliczni zgrupowani w małych wspólnotach, często oczekujemy od katolickiego otoczenia akceptacji. A przecież widziałem, że to Papież miał zawsze rękę wyciągniętą do pojednania, choć inni nie podawali mu swojej, bojąc się jednoczenia z “wielkim Babilonem".

W lutym tego roku przeglądając rodzinne dokumenty znalazłem swoje świadectwo chrztu. Okazało się, że ze względu na presję dalszej rodziny i dziadków rodzice ochrzcili mnie w Kościele katolickim. Dwa tygodnie przed Wielkanocą jadąc do mojej teściowej, która jest katoliczką, nosiłem się z zamiarem poznania nieco katolickiej literatury liturgicznej. Skoro trochę we mnie katolika, trzeba poznać, z której strony czyta się mszał czy brewiarz... Nazajutrz pojechałem do szwagra, do którego przyjechała dziewczyna z kilkoma reklamówkami książek do spalenia. Nie dawała mi spokoju ich zawartość, więc poszedłem do kotłowni. Znalazłem m.in.: Liturgię Godzin, św. Jana od Krzyża, poezje ks. Jana Twardowskiego, książki ks. Karola Wojtyły i Romana Brandstaettera, mistyków katolickich, Edytę Stein, rozmyślania wielkopostne. Jechałem z nastawieniem przejrzenia któregoś wieczoru kilku książek, a obdarowano mnie takimi dziełami...

To była moja metanoia, dzięki której - ja, protestant - mogłem przeżywać konanie i śmierć Jana Pawła II. Dzięki wcześniejszej przemianie uczestniczyłem z moimi braćmi katolikami w mistycznym skupieniu modlitewnym, które działo się w sercu każdego z nas. Nie oceniałem ludzi, że uprawiają “kult jednostki" i skupiają się na człowieku zamiast na Bogu. Zobaczyłem w nich, że umierający Jan Paweł był dla nich jak kochający i wyrozumiały ojciec, co swoim przykładem pokazuje, jak żyć z Bogiem na co dzień.

Tadeusz-Protestant

***

Po odejściu Papieża zobaczyłem nowy, lepszy kształt relacji międzyludzkich. Ale - i to mnie zmroziło - tymi doświadczeniami nikt nie jest w stanie się podzielić. One należą do każdego z nas z osobna. Nie sposób za tymi doświadczeniami agitować ani ich wykorzystywać, np. w polityce. Samo mówienie o nich odbiera im ten wysoki ton. Możemy o nich milczeć i żyć - jeśli chcemy - dobijając się form najlepszych, co wcale nie oznacza nadzwyczajnych. Miałem wrażenie, że przez długie lata Papież milczał o tej sprawie niewysłowionej, starając się żyć według niej. Jak doskonały mistrz, który wie, że uczniom można przekazać co najwyżej zachętę i sposób wędrówki, ale nie da się ich doprowadzić do kresu drogi, dlatego nas, mnie, zostawił. Albo jak hodowca ptaków, który odchodząc wypuszcza ptaki z wygodnej klatki. Teraz jednak możemy latać wyżej i swobodniej, ogarniając wzrokiem więcej obszaru.

Po śmierci Papieża poczułem się bliższy tej gromadzie - moim rodakom, bezpieczniejszy z nią. Zobaczyłem, że potrafimy być kimś innym niż tylko przelęknionym społeczeństwem, w którym wszyscy walczą ze wszystkimi o wszystko. Nastał pokój, wymuszony co prawda żałobą i smutkiem, ale jednak. Jak nie stracić tego, co przeżyliśmy? Może najpierw zapamiętajmy, że to naprawdę stało się w Polsce - u nas. Umocniło nas jako zbiorowość i każdego z osobna. Pamiętajmy też, że nic nie jest dane raz na zawsze.

Krzysztof Gedroyć

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2005