Ameryka upokorzona

Gdyby Julian Assange za cel swej prywatnej wojny obrał nie USA, ale np. Rosję lub Iran, być może już by nie żył - otruty lub "zniknięty". Choć, bądźmy sprawiedliwi: gdyby Assange nie był znanym obywatelem Australii, być może też nie byłoby go już wśród żywych.

30.11.2010

Czyta się kilka minut

Ale choć wyrządził Stanom większe szkody niż niejeden "wyeliminowany" już talib, Assange ma się dobrze. Twórca internetowej platformy Wikileaks wyspecjalizował się w upokarzaniu USA. Niedawno ujawnił prawie 100 tys. meldunków armii USA, argumentując, że chce pokazać prawdziwe oblicze wojny. Dziś ujawnia 250 tys. depesz, które ambasady USA wysłały w minionych latach do Waszyngtonu.

Jednak akurat w tym kroku jest coś perfidnego. Tego nie da się uzasadnić dobrem publicznym, jakkolwiek by go nie pojmować. Odkąd istnieje dyplomacja, jej istotą są dyskrecja i zaufanie. Dyplomata rezydujący w kraju X ma nie tylko reprezentować swoje państwo; jego obowiązkiem jest też uzyskiwanie informacji o kraju X przez rozmowy z ludźmi (zaufanie to słowo-klucz) i przesyłanie ich do "centrali" w postaci wiernej. Dyplomacja to także niejawny kanał wymiany informacji między państwami (pokazuje to np. film "Trzynaście dni" o kryzysie kubańskim, gdy USA i ZSRR stały o krok od wojny nuklearnej).

Tak funkcjonują wszyscy. Gdyby ktoś ujawnił tajne depesze dyplomatów rosyjskich, izraelskich, polskich itd., konfuzja byłaby równie wielka. Ale padło na Stany. Czy dla polityki USA to katastrofa, "dyplomatyczny 11 września"? Być może inne kraje będą udawać, że nic się nie stało - świadome, iż postępują podobnie. Ale na pewno amerykańskim dyplomatom będzie odtąd trudniej poruszać się po świecie. Np. przywódcy arabscy dobrze się zastanowią, nim podzielą się z ambasadorem USA opinią, jak zapobiec irańskiej broni atomowej, siłą czy negocjacjami.

Assange mógł dotąd twierdzić, że ujawniając tajne dokumenty, chce uczynić świat lepszym. Tego, co dziś zrobił, nie da się tak tłumaczyć. Podkładając bombę pod samą istotę dyplomacji (nie tylko USA), uczynił w gruncie rzeczy coś bardzo głupiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2010