Album pisarzy polskich

Elżbieta Lempp: KRAJOBRAZY LITERACKIE - już ponad dwadzieścia lat Elżbieta Lempp fotografuje polskich pisarzy. Dokumentowanie zdarzeń, jak odwiedziny Stanisława Barańczaka i Juliana Kornhausera w darmsztadzkim Deutsches Polen-Institut w 1987 roku, przerodziło się rychło w konsekwentnie realizowany projekt, którego historię autorka opowiada we wstępie. W rezultacie powstał fotograficzny atlas polskiej literatury współczesnej kilku generacji. Sporą jego część możemy teraz obejrzeć w pięknym albumie wydanym przez krakowską oficynę Universitas.

14.04.2009

Czyta się kilka minut

Wiele z tych zdjęć opublikowaliśmy wcześniej w "Tygodniku", jednak w książce ogląda się je inaczej. Tworzą galerię charakterów i temperamentów, świadomie odgrywanych ról i nieoczekiwanych odsłonięć. Pozwalają studiować różnorodność ujęć, a nieoczywiste sąsiedztwa - kluczem do układu całości nie jest ani wiek portretowanych, ani chronologia powstawania prac, raczej kompozycja plastyczna - prowokują do szukania ukrytych podobieństw czy powinowactw, albo przeciwnie, wzmacniają kontrasty.

Z czasów szkolnych zapadły mi w pamięć często powielane, nawet na papierze do oprawiania zeszytów, portrety pisarzy autorstwa słynnego Benedykta Jerzego Dorysa. Marne reprodukcje nie pozwalały docenić perfekcji oryginałów, schemat był jednak wyrazisty: wystudiowane ujęcia, wykonane w atelier, na jednolitym tle, by nic nie odwracało naszej uwagi od twarzy bohatera. Bywało, że ów kanoniczny wizerunek nie był najszczęśliwszy, jak w przypadku Nałkowskiej, którą za sprawą Dorysa pokolenia zapamiętały jako starszą, tęgawą panią o przesadnym makijażu i nazbyt starannej koafiurze; trzeba dopiero pastelu Witkacego, by zrozumieć tajemnicę jej urody.

Elżbieta Lempp czasem też wykonuje portrety na jednolitym tle, bardzo zresztą udane, jak w przypadku Tadeusza Różewicza, Krystyny Miłobędzkiej, Wiesława Myśliwskiego, Ryszarda Kapuścińskiego, Adama Zagajewskiego, Jerzego Pilcha czy Bronisława Maja. Chętniej jednak wykorzystuje naturalne wnętrza albo wyprowadza portretowanych w plener, a przedmioty czy fragmenty pejzażu stają się istotnym elementem kompozycji. Aluzyjnym żartem, jak szyld "Cogito" nad Leszkiem Kołakowskim, symbolem, jak zegar obok zamyślonej Marii Janion, czytelnym znakiem miejsca, jak kazimierski mur, ku któremu zwraca się Gustaw Herling-Grudziński, czy strome schody prowadzące do wiedeńskiego kościoła Maria am Gestade, na tle których stanęła Ewa Lipska. Są i lustra: to z klatki schodowej legendarnego Domu Literatów na krakowskiej ulicy Krupniczej, odbijające szczupłą postać Stanisława Czycza, i to, w którym z mroku wyłania się twarz Pawła Hertza. Mariusz Wilk w teatralnym geście obejmuje pień drzewa, Jacek Bocheński siedzi przy biurku, nad klawiaturą laptopa, a Stanisław Lem z chłopięcym zapałem ogląda coś - znaczek? - przez szkło powiększające.

W fotografiach Elżbiety Lempp pojawia się też niekiedy trzeci, a właściwie pierwszy plan, zamglona przesłona, uchylona kurtyna, zza której my, widzowie patrzymy: tak właśnie, w prześwicie, uchwycona została Wisława Szymborska. Urszula Kozioł wychyla się znad nieostrej poręczy schodów, uśmiechnięta Ida Fink spogląda na nas zza ekspresyjnie powyginanych gałązek, profil Magdy Dygat-Dudzińskiej widzimy przez szybę. Są tajemnice, jak ciemna sylwetka w prześwicie bramy, obok której stoi Dorota Masłowska, i nieco politycznej niepoprawności: papierosa pali tutaj nie tylko Marcin Świetlicki, ale i Ryszard Przybylski, a Maciej Słomczyński sięgnął po fajkę... Trudno kończyć, nie sposób nie wspomnieć portretów Julii Hartwig, Małgorzaty Musierowicz, Marzanny Kielar, Ryszarda Krynickiego, Juliana Kornhausera, Piotra Sommera. I tych, którzy - jak Hertz i Lem - już odeszli: Czesława Miłosza, Juliana Stryjkowskiego, Mariana Brandysa, Jerzego Ficowskiego, Wiktora Woroszylskiego. Dosyć jednak - portretowanych jest dwustu dwóch, a to tylko część archiwum autorki. Mam nadzieję, że za parę lat doczekamy się kolejnego takiego albumu. (Wydawnictwo Universitas, Kraków 2009, ss. 216. Posłowie Marek Bieńczyk. Album jest dwujęzyczny, polsko-angielski.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2009