Adwokat diabła

Nicolaus Harnoncourt wspominał, że kiedyś instrumentalistów zajmujących się muzyką dawną nie traktowano poważnie. Dziś zakurzone manuskrypty, skrywane na półkach bibliotek Turynu, Neapolu, Brescii czy Drezna, stanowią wykładnię wykonywania dzieł Händla, Scarlattiego, Vivaldiego. Fabio Biondi i Europa Galante należą do kręgu wtajemniczonych.

10.04.2006

Czyta się kilka minut

fot. Simon Fowler - Virgin Classics /
fot. Simon Fowler - Virgin Classics /

Biondi urodził się w Palermo. Skrzypce wziął do ręki mając pięć lat, siedem lat później debiutował na scenie z towarzyszeniem włoskiej orkiestry radiowej. Mając lat 16, na deskach wiedeńskiej Musikverein wykonał koncerty Bacha na historycznym instrumencie. W 1984 roku z klawesynistą Rinaldo Alessandrinim założył Concerto Italiano. Współpracował z Jordi Savallem i jego La Capella Reial de Catalunya, z La Chapelle Royale, Musica Antiqua Wien, ale też z orkiestrą Luwru Marca Minkowskiego i Gérardem Lesne - niemal wszędzie w charakterze pierwszego skrzypka.

W 1990 r. w poszukiwaniu oryginalnego brzmienia powołał do życia zespół złożony z garstki podobnych zapaleńców, połączonych predylekcją do muzyki Vivaldiego. Obecnie Europa Galante nagrywa Bacha, Vivaldiego (opera "Bajazet" i fantastyczne "Concerti con molti strumenti"), Boccheriniego (kwintety i kwartety gitarowe dla wytwórni Opus 111), Francesco de Majo. Ma na koncie światowe premiery takich dzieł jak "La Santissima Trinitá", "Massimo Puppieno", serenad "Clori, Dorino e Amore", "La principessa fedele", "Carlo re d'Alemagna" Alessandro Scarlattiego oraz "Sant'Elena al Calvario" Leonarda Leo i "La Passione di Ges? Cristo Signor Nostro" Caldary...

Czym różnią się interpretacje Europa Galante od tych z pierwszej połowy XX wieku? Weźmy "Cztery pory roku" Vivaldiego - w wykonaniu Biondiego i jego zespołu to muzyka uwspółcześniona, ale przepuszczona przez pryzmat naukowych badań. Instrumenty mówią, kiedy trzeba łkają, krzyczą, przeklinają. Innym razem wdzięczą się do słuchacza, ale zawsze - łamią kanony, wywracają porządek, kontrastują tempa i barwy. Dźwięk skrzypiec Biondiego (instrument Carla Ferdinanda Gagliano z 1776 r.) jest chropowaty, zgryźliwy, ostry, rzadko - delikatny czy miękki. Nawet w Adagio z "Lata", na tle szorstkiego, głośnego akompaniamentu przypomina raczej zawodzenie zbłąkanej duszy niż słodką pieśń miłosną. Niebagatelne znaczenie ma fakt, że Biondi zamiast korzystać z powszechnie znanej edycji z 1725 r. czerpie wskazówki z notatek samego kompozytora, opierając się na manuskryptach z Manchesteru. W jego rękach to kompozycje wyzywające, samowolne, niekiedy demoniczne. Dyrygent zniekształca rytmy, wprowadza dużą dozę improwizacji, ciągle balansując na granicy dobrego smaku. Zawieszenia, zawahania, dowolność metryczna plus entuzjazm, żywiołowość, potężne, pusto brzmiące akcenty. Niczym w zwierciadle powinien odbijać się tu obraz XVII-wiecznej socjety.

Nasuwa się nieodparte skojarzenie z późnymi grafikami Francisca Goi. Sztukę Goi i Vivaldiego łączy podobne szaleństwo, skłonność do groteski. "Kaprysy" miały przecież obrazować, jak chciał jeden z ówczesnych komentatorów, "ekstrawagancję i szaleństwa właściwe każdemu cywilizowanemu społeczeństwu". Sam Biondi mówi: "Pragniemy złożyć hołd Vivaldiemu, wyrażając jego własne, prawdziwe idee. Wersja z Amsterdamu jest mniej »dzika« w porównaniu do oryginalnej. Wykonując tę drugą, odkrywamy »beztroską« stronę kompozytora". No i czyż tytuł jednego z dzieł Vivaldiego - "La stravaganza" - nie mówi sam za siebie?

A są przecież jeszcze Motety tego kompozytora, gdzie Biondi nadzwyczaj celnie wtóruje drapieżnej Patrizi Ciofi, z niezwykłą łatwością prześlizgującej się przez naszpikowany technicznymi melizmatami tekst. Aria "In furrore giustissimae irae" podnosi tętno i przyprawia o szybsze bicie serca. Albo znakomita płyta, na której znalazły się "Concerti Grossi Op. 6" Corellego, czy ta z operą Scarlattiego "Humanitá e Lucifero".

Na koniec fantastyczny Legrenzi/Rossi - album "Invenzioni e stravaganze" z kameralnymi sonatami XVII-wiecznymi. I niech ktoś powie, że miauczenie kotów w "Capriccio" Carlo Fariny nie jest przedrzeźnianiem Behemota, mówiącego do Małgorzaty: "na litość boską, królowo (...) czy ośmieliłbym się nalać damie wódki? To czysty spirytus"...

Europa Galante wykona w Krakowie oratorium Gian Francesco de Majo "Ges? sotto il peso della croce". Proszę pić śmiało.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Misteria Paschalia (16/2006)