A najważniejsza jest Białoruś

Warszawski szczyt Rady pokazał całą nieoczywistość tej szacownej instytucji. Szacownej, bo liczącej 56 lat i mogącej się pochwalić pewnymi sukcesami w szerzeniu idei praw człowieka w Europie. Nieoczywistość, bo poza Radą istnieją dwie inne instytucje europejskie o zbliżonym zasięgu terytorialnym i podobnych celach.

29.05.2005

Czyta się kilka minut

To, że rola Rady Europy jest drugorzędna, pokazała lista obecności na spotkaniu. Nie przybyli premierzy Wielkiej Brytanii, Włoch i Hiszpanii ani prezydenci Francji i Rosji. Nieobecność czołowych liderów politycznych Zachodu tłumaczy się tym, że dla nich Rada Europy nie jest ani wystarczająco prestiżowym gremium, by się na nim pokazać, ani dość skutecznym narzędziem uprawiania wielkiej polityki. Nieobecność Władimira Putina pokazuje zarówno jego imperialny grymas wyższości, jak pewną niewygodę uczestnictwa w tym klubie demokratów. Bo też uznanie, że współczesna Rosja szanuje demokratyczną triadę wartości wypisaną na sztandarze Rady (rządy prawa, demokracja polityczna, prawa człowieka), jest cokolwiek na wyrost. Rosja jest członkiem Rady Europy, jak gdyby tych wartości przestrzegała. Podobnie jak jest członkiem grupy G-8, jak gdyby miała rozwiniętą liberalną gospodarkę wolnorynkową...

Kłopot z Rosją

Wysocy przedstawiciele państw solennie deklarowali przywiązanie swoich krajów do demokratycznych pryncypiów; rozkład akcentów w ich przemówieniach bywał jednak dość wymowny. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow mówiąc o zagrożeniach terrorystycznych stwierdził, że “tylko silne państwo może zapewnić przestrzeganie praw człowieka"; broniąc ich, nie można zapominać o innych podstawach międzynarodowego ładu prawnego, np. “suwerennej równości państw" (“Gazeta Wyborcza" z 17 maja 2005 r.). Takie usytuowanie praw człowieka przypomina ich sowiecką wykładnię, zgodnie z którą najważniejszym prawem człowieka jest prawo do życia w pokoju, co obywatele państw wobec ZSRR wasalnych mieli rozumieć tak: “wasza niewola jest ceną za pokój". Minister Ławrow daje do zrozumienia, że Rosja sama zdecyduje, co uzna na swoim terytorium za prawa człowieka. Jak wiadomo, w ostatnich latach Rosja wyklucza z tego zakresu a to prawo Czeczenów do suwerenności, a to prawo wielkiego biznesu do popierania opozycji politycznej.

To oczywiste, że uznanie Rosji za kraj demokratyczny jest cokolwiek umowne, choć taka jest od 15 lat ogólna polityka Zachodu, obliczona na powolne oswajanie Rosji z zachodnimi standardami. Polska jednak, nie kwestionując tej polityki en bloc, pozostawia sobie prawo do bardziej krytycznego spojrzenia. Systematycznie wytykamy Rosji brak demokratycznych skrupułów, co ją mocno irytuje. Zdaje się ona oczekiwać od naszych zachodnich partnerów (np. z Rady Europy), że wpłyną na nas, a od polskiego rządu, że będzie miarkował krytyczne nastawienie opinii publicznej. To pokazuje kłopot ze współczesną Rosją: już nie sowiecką, ale jeszcze nie europejską - choćby na poziomie standardów Rady Europy.

Terry Davis, sekretarz generalny Rady, powiedział w wywiadzie dla “Rzeczpospolitej": “Myślę, że Polska miała pewne problemy z niektórymi krajami na Wschodzie, ale z drugiej strony jej zainteresowanie Ukrainą było bardzo pomocne podczas kryzysu w tym kraju pod koniec ubiegłego roku. Nie powiem, jakie problemy mam na myśli" (“Rz" z 16 maja 2005 r.). Można chyba przyjąć, że ta wypowiedź jest wykładnią stanowiska polityki Zachodu wobec Rosji i pośrednio Polski. Jest tu obecny i niepokój, że Polska może rozdrażnić Rosję, i uznanie dla naszej roli w przywróceniu demokracji na Ukrainie. Pamiętajmy jednak, że nasza rola w kryzysie ukraińskim polegała na nakłonieniu - początkowo bardzo wstrzemięźliwych - liderów Europy do większego zaangażowania po stronie demokratycznych aspiracji społeczeństwa ukraińskiego. Polska wymogła to większe zaangażowanie i - koniec końców - wszystko dobrze się skończyło.

Podobnie w czasie szczytu Rady Europy państwa bałtyckie i Polska wymogły na pozostałych uczestnikach uczynienie z sytuacji na Białorusi ważnego tematu rozmów i wprowadzenie wzmianki na ten temat (choć dyplomatycznie rozwodnionej) w deklaracji końcowej.

Taka jest i taka powinna być rola “nowych demokracji" w Unii Europejskiej i Radzie Europy. Jeśli traktować poważnie hasła, pod którymi Rada funkcjonuje, nie może być dla niej poważniejszego wyzwania jak obalenie autokratycznego reżimu Alaksandra Łukaszenki. Do przewrotu może jednak dojść nie inaczej jak tylko pokojowo, drogą inicjatyw białoruskiej opozycji. Kwestią sporną jest stopień wspierania demokratycznych dążeń. Polska - co oczywiste - opowiada się za bardziej aktywną polityką Rady Europy w tej sprawie.

Instytucjonalny zamęt

Bardzo dobrze, że kwestia białoruska zdominowała warszawskie obrady, bo inaczej bylibyśmy po kolejnym spędzie zadowolonych z siebie Europejczyków, rozważających drugorzędne problemy w rodzaju: jak rozwikłać zamęt kompetencyjny między Radą Europy, OBWE i UE.

To prawda, że trzeba się zdecydować na rozgraniczenie pól działania, tyle że jest to problem dla prawników-specjalistów prawa europejskiego, a nie dla przywódców politycznych. W deklaracji końcowej znalazło się zalecenie, by Rada skoncentrowała się na swojej “zasadniczej misji", czyli ochronie praw człowieka. Oznacza to, że Rada powinna pozbyć się części dotychczasowych pól działania (kultura, edukacja, sport, zdrowie, sprawy socjalne, ochrona środowiska), o ile ich wypełnianie nie służy bezpośrednio owej “zasadniczej misji". Uszczuplenie pola kompetencji Rady wydaje się zrozumiałe w sytuacji, gdy ponad połowa jej członków skupiona jest w UE - organizmie o znacznie wyższym stopniu wewnętrznej integracji, obejmującym zainteresowaniem także te dziedziny.

***

Efekty warszawskiego szczytu nie są jednoznaczne. Wartość przyjętych dokumentów (deklaracja końcowa i trzy konwencje: o przeciwdziałaniu terroryzmowi, praniu brudnych pieniędzy i zapobieganiu handlowi ludźmi) zweryfikuje przyszłość. Istotna jest zapowiedź wzmocnienia roli Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - sądu, który konsekwentnie przywołuje do porządku kraje członkowskie Rady za łamanie praw człowieka. Czy jednak zostanie to przekute w czyn? Z kolei wola utworzenia Forum na Rzecz Przyszłości Demokracji wydaje się gestem bez znaczenia.

To, co w Warszawie wydarzyło się naprawdę ważnego, znajduje się poza oficjalnym “urobkiem" szczytu. Postawiono akcent na Białoruś, czyli na to, co jest istotą misji Rady Europy. Polska miała w tym swój udział.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2005