A kysz, chuliganie!

Po magię zwykle sięgają ci, którzy nie widzą już innej możliwości zmiany otaczającego świata albo wręcz w ogóle w jego racjonalność nie wierzą. Chcąc pokonać moce zła, sięgają po magiczne obrzędy, używając słów z mocą zaklinania rzeczywistości. Na tym zresztą polega szczególna popularność i autorytet maga - gdy inni rozkładają ręce, on jeden zna tajemnicze sposoby rozwiązania najtrudniejszych nawet problemów.

16.01.2006

Czyta się kilka minut

Obserwując od kilku lat polityków majsterkujących przy prawie karnym, nie można oprzeć się wrażeniu uczestniczenia w takim właśnie obrzędzie. Ostatnio w Ministerstwie Sprawiedliwości odkurzono zaklęcie pochodzące jeszcze z czasów Gomułki, w postaci szczególnych regulacji dotyczących chuligańskiego charakteru przestępstwa. Proponowane przepisy zostały żywcem przejęte z kodeksu karnego z 1969 r.: chuliganem jest ten, kto publicznie popełnia umyślne przestępstwo (występek), przy czym działa bez powodu albo z oczywiście błahego powodu, okazując przez to rażące lekceważenie zasad porządku publicznego. Wobec chuliganów ma być orzekana kara bezwzględnego pozbawienia wolności, przy czym ma być ona surowsza niż wobec innych sprawców i praktycznie bez możliwości stosowania warunkowego zawieszenia kary czy choćby obowiązku pracy na cele publiczne.

Próba wydzielenia spośród przestępstw tych popełnionych z błahego powodu prowadzić musi do przedziwnych ustaleń. Czy zawodowy sprawca kradzieży z włamaniem jest chuliganem? A recydywista, zdobywający rozbojem pieniądze na wódkę? A ekolodzy, niszczący mienie w obronie dobrego samopoczucia zwierząt? Takie łamigłówki już przed laty absorbowały wymiar sprawiedliwości i nic dobrego z tego nie wyszło. W szczególności surowymi antychuligańskimi przepisami w najmniejszym stopniu nie przejmowali się chuligani.

Każde uprawianie magii ma jednak także wymiar rzeczywisty - ot choćby można się przydusić dymem palonych w tygielkach substancji. Także i magia legislacyjna czasem pociąga za sobą skutki. Mechaniczne zaostrzanie wymiaru kary pozbawienia wolności wydłuży jeszcze bardziej kolejkę przed bramami polskich zakładów karnych (sięgającej ok. 30 tys. osób czekających na możliwość wykonania wyroku). Propozycje Ministerstwa stanowią też swoiste wotum nieufności wobec sądów. Zmuszają bowiem do mechanicznego orzekania kary więzienia. Znad ministerialnych biurek rzeczywistość wygląda jednak nieco inaczej niż z perspektywy stołu sędziowskiego: w ramach niedawno przeprowadzonej wśród sędziów i prokuratorów ankiety, na prawie 4 tys. respondentów jedynie w 23 ankietach proponowano wprowadzenie specjalnych regulacji prawnych dotyczących chuligańskiego charakteru przestępstwa. Można się domyślać, że tak jak pod rządami kodeksu karnego z 1969 r. proponowane regulacje, poza zwiększeniem populacji więziennej i zamieszaniem w orzecznictwie, w żadnym stopniu nie będą miały wpływu na poziom przestępczości. Taka jest zresztą natura magicznych regulacji ustawowych...

No chyba że dodatkowo jeszcze zawołamy: a kysz, chuliganie, a kysz!

Autor jest pracownikiem Katedry Prawa Karnego UJ.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2006