25 dni oczekiwania. Książki adwentowe, które koją dziecięce smutki

Kalendarz adwentowy nie musi pachnieć czekoladą ani brzęczeć zabawkami schowanymi w maleńkich skrytkach. Czekać na święta można także z opowieścią.

29.11.2023

Czyta się kilka minut

Ilustracja z ksiązki "W grudniu po południu" Wydawnictwa Dwukropek / Rys. Magdalena Kwapińska / materiały prasowe
Ilustracja z ksiązki "W grudniu po południu" Wydawnictwa Dwukropek / Rys. Magdalena Kwapińska / materiały prasowe

Pomysł jest prosty. Historia zostaje rozpisana na 24 rozdziały i krótszy finałowy. Lekturę należy zacząć 1 grudnia, a skończyć w bożonarodzeniowy poranek. Można czytać przed snem, po przebudzeniu albo w ciągu długich grudniowych popołudni, zwłaszcza jeśli zwieńczeniem rozdziału jest zadanie do wykonania, upieczenie pierniczków lub wyczarowanie pięknej ozdoby na choinkę. W praktyce to są zwykle zadania dla rodziców. Dziecko wciela się raczej w rolę surowego sędziego lub nieugiętego sekundanta niezdarnych poczynań swoich dorosłych. Książki należy więc wybierać z rozwagą, mając na uwadze własne ciągoty do robótek ręcznych. A wybierać jest z czego. 

W księgarniach kuszą te bogato zrobione papierowe cacuszka. Część z nich to ilustrowane podręczniki dla najmłodszych, jak przygotować się do świąt. To magazyny czasu, o którym zagonieni rodzice i często równie zapracowane dzieci zapomnieli, że mogliby go kupić przed świętami, a przede wszystkim dla siebie. Taką rolę odgrywają książki Eweliny Włodarczyk – „W grudniu po południu” z ilustracjami Magdaleny Kwapińskiej (poznajemy świąteczne zwyczaje z kilkuletnią dziewczynką) oraz „Ekspres grudniowy” z rysunkami Anny Łazowskiej (tu głównym bohaterem jest chłopiec) – czy „Ania i Święty Mikołaj” Maren Tjelty Thu (zamiast wyzwań plastyczno-kulinarnych mamy tu wyszukiwanki i zagadki matematyczne). Formę książki-kalendarza z okienkami ma kunsztownie zdobione „Czekając na Święta”, rozchodzące się jak świeże bułeczki. Wydawca zachęca, by zadania z okienek wykonywać przy „dedykowanej” świątecznej liście piosenek dostępnej na Spotify.

Mała historia czytania

Jednak książki adwentowe to nie tylko „odhaczanie” zadań. To także ekscytujące opowieści. Łączy je wspólna myśl, że Boże Narodzenie nie jest czymś, co należy brać za pewnik. Trzeba się postarać, żeby nadeszło w domach, a nie tylko w galeriach handlowych. Opowieść w odcinkach przypisanych do konkretnych dni to także zobowiązanie złożone samej opowieści, że się jej nie porzuci. Że pozwoli jej się rozwijać w swoim tempie, nie pójdzie się na skróty i nie pominie żadnych szczegółów. Kalendarz adwentowy zaklęty w książce dla najmłodszych – którzy nie potrafią czytać lub dopiero się uczą – to także pakt między nimi a dorosłymi. To obietnica, że znajdziemy dziesięć minut dziennie, by bez wspomagaczy z migoczącymi ekranami pobyć ze sobą. Wreszcie, to zaproszenie do czytania starannego i zdyscyplinowanego. 

„Głośne czytanie uważnemu słuchaczowi zmusza często lektora do większej skrupulatności, nie przeskakuje on stron, nie wraca do przeczytanych już fragmentów, utrwala tekst za pomocą pewnego formalnego rytuału” – pisze Alberto Manguel, pochodzący z Argentyny pisarz i antropolog czytania, niegdyś lektor niewidomego Borgesa. W „Mojej historii czytania” przypomina, że pierwsze książki powstawały po to, by ich słuchać. Średniowieczni autorzy wypowiadali słowa, zanim je zapisali, sprawdzając, czy będą odpowiednio brzmieć w uszach słuchaczy. Książki obrazkowe, w tym bibliae pauperum, dały pierwszeństwo oku, jednak czytanie na głos, czasem w większej kompanii, przetrwało aż do XIX wieku. Później stało się domeną opiekunów czytających dzieciom. 

Adwentówki (jak potocznie nazywa się podzielone na 25 rozdziałów książki dla dzieci) znane są w wielu krajach, a od kilku lat ta forma coraz chętniej jest wybierana przez polskich autorów. Spośród wielu tytułów na wyróżnienie zasługuje „Świąteczna podróż” Jarosława Kaczmarka i Bereniki Kołomyckiej (najpierw podaję nazwisko autora, potem ilustratorki). Rodzeństwo Alicja i Kuba znajdują na strychu tajemniczy kalendarz adwentowy, z którego każdego dnia wydobywają nowe opowiadania z różnych stron świata. Autor sięga do przeszłości i tradycji, ale to, co dawne, stara się odnosić do współczesnego doświadczenia dzieci. 

W „Projekcie Święta” Magdaleny Szczepańskiej i Kasi Nowowiejskiej grupa przedszkolaków słusznie zauważa, że rodzicom i Świętemu Mikołajowi też należą się prezenty. Postanawiają wykonać upominki, a część sprzedać, żeby zarobić na podróż do wioski Świętego Mikołaja. Umieszczenie słówka „projekt” w tytule zobowiązuje, więc pojawią się nieprzewidziane opóźnienia, wydatki nieujęte w planie oraz problemy z zarządzaniem. Nie jest to na szczęście poradnik z przedsiębiorczości, ale rzecz o współpracy i wdzięczności. 

Do siedziby słynnego świętego udać się można również ze skrzacimi bohaterami „Elfa do zadań specjalnych” Katarzyny Wierzbickiej i Ulyany Nikitiny. Opowieść o optymalizacyjnych zmianach w fabryce zabawek stanie się metaforą nie tylko komercjalizacji Bożego Narodzenia, ale również rezygnacji dorosłych ze spędzania wspólnego czasu z potomstwem. Kiedy do wioski przybędą krasnale i trolle, w które najmłodsi masowo przestali wierzyć, cały misterny „projekt” zwiększenia produkcji i usprawnienia przestarzałej dystrybucji prezentów legnie w… śniegu. Fantazja tytułowego elfa do zadań specjalnych pozwoli jednak szczęśliwie dowieźć adwent aż do Wigilii. 

Młodsi czytelnicy ucieszą się z przygód Gabrysi i Ignasia w „24 dniach do Gwiazdki” Agaty Przybyłek oraz „Gwiazdki u Niedźwiadka” Béatrice Garel i Thomasa Baasa. Nieskomplikowana, trochę pretekstowa fabuła służy wprowadzaniu dziecka w świat świątecznych tradycji i legend. Dodatkowo w książce o Niedźwiadku i jego przyjaciołach ukryte są ozdoby do ubrania papierowej choinki. Uszy i ręce będą więc pełne roboty.

Misja „uratować święta”

Polskiej modzie na książki-kalendarze chyba najbardziej przysłużyły się bestsellery Alexa T. Smitha „Jak Winston uratował Święta” oraz „Winston wraca na Święta” (obecnie do kupienia jedynie na portalach aukcyjnych). Brytyjski pisarz i ilustrator stworzył książkę niemal idealną. Ośmioletni Oliver pomaga rodzicom pracującym w sklepie z zabawkami. W przerwie biegnie wrzucić do skrzynki list do Świętego Mikołaja. Nie zauważa, że jego przesyłka wyślizgnęła się z puszki i uleciała z wiatrem. Kopertę znajduje rezolutny myszek Winston i postanawia dostarczyć ją do brodacza w czerwonej czapce. Z pomocą gołębicy Edny, rudzika Jerzego, kotki Prudencji i szczura Eduarda maleńki Winston rusza w wir rozgorączkowanego miasta, zwiedziony tym, że Mikołaja widziano w domu towarowym. 

Dostajemy rozczulającą opowieść o małym stworzeniu, które budzi w sobie wojownika i może zameldować, że misja została wykonana. Za rok, czyli w drugiej części przygód, podejmie się kolejnego zadania (czyżby święta bez misji były świętami straconymi?). Czytelnik też dostaje listę sprawunków, każdy rozdział kończy się przepisem na ciasteczka z witrażami, serowe gwiazdki czy pomander z pomarańczy. Stylizowane ilustracje i uniwersalne przesłanie o znaczeniu przyjaźni dopełniają dzieła. Książki o Winstonie w zasadzie nie mogą się nie podobać. 

Jeśli jednak brzuch już boli od tych uroczych i ociekających lukrem książek, można sięgnąć do adwentówek z Północy. Szwedzcy autorzy zadbają o to, żebyśmy się nie zasłodzili. Poznańskie Wydawnictwo Zakamarki, które upowszechnia skandynawską literaturę dla dzieci, od dekady niemal rok w rok proponuje czytelnikom książki, które choć pachną domowej roboty karmelkami i szafranowymi bułeczkami – zapachami szwedzkiego Bożego Narodzenia – niepokoją i koją jednocześnie. Skandynawscy dziecięcy bohaterowie nie są milusińskimi. Bywają marudni, opryskliwi, docinają innym, czasem wpadają w rozpacz. Ich światu daleko do mitycznej krainy beztroskiego dzieciństwa. Święta, choć bardzo oczekiwane, nie mienią się brokatem i złotem, są jakby przymglone. Nawet jeśli dzieci wierzą w Świętego Mikołaja, wiedzą, iż samo jego pojawienie się nie wystarczy, żeby zmartwienia zniknęły. Brodaty święty nie przyniesie w worku przyjaciela albo rodzica, którego brakuje przy świątecznym stole. 

Słodko nie będzie w książce Cecilii Heikkili i Ellen Karlsson „Jak ratowaliśmy Wigilię”. Katalizatorem wydarzeń staje się kalendarz, z którego od 1 grudnia aż do ferii codziennie jedno dziecko z zerówki ma zrywać kartkę. Nauczycielka żartuje, że ten, komu przypadnie kartka z Wigilią, musi się nią dobrze opiekować, bo inaczej święta się nie odbędą. Tim bierze żart na serio, ukradkiem zrywa 24 grudnia, przekonany, że to on będzie najlepszym strażnikiem Wigilii. Kiedy chce zwrócić kartkę, okazuje się to misją niemożliwą, bo rzeczony kawałek papieru schowany w kieszeni brudnych spodni trafia do pralki. Razem z przedszkolną samotniczką Esme Tim będzie się musiał bardzo postarać, aby święta jednak się odbyły. To historia dla perfekcjonistów i nadwrażliwców, którzy po niepowodzeniu zalewają się tsunami łez lub spalają się w płomieniach wstydu, nim poszukają pomocy. Rutka, bohaterka „Kosmicznych świąt” Ingelin Angerborn i Pera Gustavssona, wprost prosi Mikołaja o przyjaciela. Wsparcie przychodzi jednak nie z bieguna północnego, ale kosmosu, skąd przybywa niewidzialny jegomość, który żywi się metalem. Trzeba mu wyklarować, czym są święta, ale ciekawsze od bożonarodzeniowych tradycji okaże się poznawanie siebie nawzajem. 

Siedmioletni Elof z „Zagadki złodzieja świąt” Lisy Bjärbo i Matildy Ruty też musi uratować Boże Narodzenie. Mama, która sama wychowuje jego i jego siostrę po przedwczesnej śmierci męża, co roku szykuje dla nich kalendarz adwentowy z zagadkami. Ale tym razem wszystko idzie na opak, ktoś zostawia w śniegu tajemnicze ślady i kradnie atrybuty świąt. Na dodatek mama spotyka się z nowym mężczyzną i zaprasza go wraz z córką na wigilijną kolację. Zanim ten patchwork uda się zszyć, bohaterowie będą musieli się pogodzić z tym, że koniec dzieciństwa i żałoby to niekoniecznie apokalipsa. I uwierzyć, że żaden złodziej nie ukradnie wspomnień i czułych myśli o tych, którzy odeszli, o ile na to nie pozwolimy.

W „Hurra, są Święta!” Ulfzaa Nilssona i Emmy Adbåge na sprzedawany w mediach obrazek sytego Bożego Narodzenia mamy popatrzeć oczami Rufusa, prosiaka, który uciekł z transportu do rzeźni, gdzie miano z niego zrobić polędwicę i golonkę na świąteczny obiad. Ocalały wieprz spotyka ferajnę wyrzutków: kotkę Kici Kici oraz myszy Petterssona i Anderssona. Skłotują opuszczony dom, w którym znajdują książkę o Bożym Narodzeniu. Postanawiają przeżyć je jak należy, czyli tak, aby nikt nie został daniem głównym. Dotrwanie cało do świąt będzie wymagało międzygatunkowej empatii, „bo – jak przytomnie zauważa Rufus – każde zwierzę to inna osoba”. Dla dorosłych będzie to „Folwark zwierzęcy” opowiedziany na opak. 

U Nilssona zwierzęta ratują święta przed ludźmi, a we „Wierzcie w Mikołaja!” Lotty Olsson i Benjamina Chauda dzieci muszą uratować Boże Narodzenie przed dorosłymi. Ci poddali święta rynkowi i wygodzie na tyle bezceremonialnie, że Święty Mikołaj odmówił współpracy i zaczął mącić. Gasną adwentowe świece i elektryczne gwiazdy betlejemskie. Ktoś wyjada czekoladki z kalendarzy, wykrada bombki z pudełek i figurkę małego Jezusa ze żłobka, a w jej miejsce kładzie… szkielecik. Mamusie i tatusiowie wpadają w panikę, bo przestają kontrolować materialną rzeczywistość. „Dorośli są jak chomiki. Nie przypuszczają, że istnieje coś poza ich własną klatką” – dlatego główna bohaterka, Tina, musi wziąć sprawy w swoje ręce i przekonać Mikołaja, żeby dał ludziom jeszcze jedną szansę.

Kilkuletnia tęsknota

Traktującą o samotności i stracie książkę adwentową należy starannie dobrać do wieku i wrażliwości dziecka, żeby opowiadana w 25 rozdziałach historia uderzyła w taką strunę, którą młody czytelnik usłyszy, ale której dźwięk go nie przytłoczy. 

W tym roku Zakamarki proponują tytuł dla młodszych przedszkolaków, „Święta w Wielkim Lesie” Ulfa Starka i Evy Eriksson. Gburowaty skrzat mieszka w opuszczonym domu i nie ma komu uprzykrzać życia. Nie zauważa, że wiatr porwał z furtki tabliczkę z napisem: „Świetna okazja! Skromny domek w niewielkiej cenie”. Czas i deszcz zrobiły swoje i teraz można na niej przeczytać tylko: „Świet, skr, wielk”. Tajemniczą tabliczkę przywiewa do Wielkiego Lasu, gdzie znajdują ją rezolutne króliczki. Od leśnych ptaków dowiadują się, że w święta pojawi się w lesie wielki skrzat. Trzeba go godnie ugościć. Sęk w tym, że nikt nie wie, co udobrucha skrzata. Do sprawy wmiesza się najbardziej bożonarodzeniowa szwedzka święta, czyli Łucja, a skrzat, niczym Ebenezer Scrooge, przejdzie wigilijną przemianę. 

Z nieco starszymi dziećmi warto przeczytać „Prezent dla Cebulki” Fridy Nilsson i Marii Nilsson Thore. Tata żyjącego w niewielkiej miejscowości Stiga, zwanego Cebulką, mieszka gdzieś w Sztokholmie i nie wie o istnieniu syna. Jego mama spędziła z tym mężczyzną jedną noc, ale nie chciała spędzać życia. Mało zarabia i nie stać jej na to, by Stig znalazł pod choinką wymarzony rower, o czym otwarcie mu mówi. Cebulka nie wypatruje więc na niebie zaprzęgu reniferów. Za to rower stanie się lokomotywą działań chłopca, któremu rówieśnicy dokuczają, bo nie ma taty ani ładnych rzeczy. Czy uda mu się na „pożyczonym-niekradzionym” rowerze koleżanki dojechać do Sztokholmu i odnaleźć ojca? Czy może tatusiowy prezent, o którym marzy, mieszka bliżej, niż mu się wydaje? 

O czekaniu na rodziców traktuje też „Grudniowy gość” Siri Spont i Alexandra Janssona, rzecz o doświadczeniu imigranckim, które jest rzeczywistością coraz większej liczby dzieci na świecie. Mama Marty i Fadiego pochodzi z kraju, gdzie toczy się wojna. Nie pada nigdzie jego nazwa, ale można przypuszczać, że chodzi o Syrię i jej chrześcijańską społeczność. Dla Marty ojczyzną jest już Szwecja. Jej bezpieczny świat chwieje się w posadach, kiedy w jej domu zamieszkuje Yusuf. Jego rodzicom nie udało się wydostać z ogarniętego wojną państwa, a największym marzeniem chłopca jest ponownie się z nimi połączyć. Wraz z Yusufem i Martą nurkujemy w głąb dziecięcej wyobraźni, gdzie trolle, talizmany i… zaczarowany chomik staną się skafandrem ratującym przed zatonięciem w oceanie problemów, za które odpowiedzialni są dorośli. 

Magia świąt jest tarczą w najbardziej poruszającym tytule skandynawskiej serii, „Świętach dzieci z dachów” Mårtena Sandéna i Liny Bodén (do kupienia na portalach aukcyjnych). Stella, Mago i Issa uciekają z domu dziecka. 12-letnia Mago chce odszukać swojego ojca, który podobno pracuje w kopalni złota gdzieś w Afryce. Stella i Issa wierzą, że tata Mago przygarnie także ich. Trójka uciekinierów stanie się rozbitkami w Sztokholmie. Ich nauczycielami przetrwania będą tytułowe dzieci z dachów, osierocone istoty, które z pomocą dobrych ludzi stworzyły wspólnotę. Włączają trójkę przybyszy w misję, która pozwoli ocalić święta i nie pozostawić nikogo bez podarunku. Muszą tylko przypomnieć bezdomnemu Niklassonowi, żebrzącemu na dworcu, kim był. Mają na to ni mniej, ni więcej tylko 24 dni.

W szwedzkich książkach adwentowych Charles Dickens spotyka się z Astrid Lindgren i idą w odwiedziny do Hansa Christiana Andersena. A ten, już po terapii, przeprasza czytelników za śniące im się po nocach złe zakończenia jego baśni i prosi następców o więcej nadziei dla małego człowieka. Nie bójmy się, że te książki mogą być zbyt smutne czy refleksyjne dla współczesnych wychuchanych dzieci, hasających na co dzień po popkulturowej krainie jednorożców i superbohaterów. Żaden autor ani autorka książki-kalendarza nie zostawi na lodzie czytelników spragnionych mitycznej magii świąt. Wyposaży ich na ostatnie dni grudnia w kojące szczęśliwe zakończenie, które młodzi odbiorcy docenią, bo wiedzą, że nie przyszło ono bohaterom tak łatwo. 

A co ma do tego Boże Narodzenie? Wydaje się tylko dekoracją, na tle której rozgrywają się dziecięce dramaty. Jednych będzie to razić, innych zjedna tym, że książkę mówiącą więcej o świętujących ludziach niż o samych świętach można czytać nie tylko w grudniu, lecz zawsze wtedy, gdy problemy przysłaniają radość z celebrowania życia. A tym, który zarzekają się, że i tak nic ich do świętowania nie przekona, można sprezentować inny hit wspomnianego wyżej Alexa T. Smitha – „Jak Zrzędus chciał zepsuć Święta”, komiczną historię o nieznoszącym Bożego Narodzenia stworze, który pod wpływem kilku zbiegów okoliczności będzie musiał zweryfikować swoje ostre sądy. Cóż, na każdego znajdzie się jakaś adwentowa książka.

Literatura faktu i eseje, poezja, powieści i opowiadania. Recenzje nowości wydawniczych i rozmowy z twórcami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2023

W druku ukazał się pod tytułem: 25 dni z książką