Życie, życie jest nowelą

Ruszył sezon na seriale paradokumentalne. Podczas jednego z castingów zapytaliśmy kandydatów na aktorów, po co im udawanie cudzego życia, skoro mają swoje.

16.09.2014

Czyta się kilka minut

Casting do popularnego programu telewizyjnego, Kraków, 30 czerwca 2014 r. / Fot. Jan Graczyński / EAST NEWS
Casting do popularnego programu telewizyjnego, Kraków, 30 czerwca 2014 r. / Fot. Jan Graczyński / EAST NEWS

BO CHCĘ BYĆ SŁAWNA

Agnieszka, 26 lat, asystentka biura

Prawda, że dobrze wyglądam? Zawsze dbałam o dobrą prezencję. Bo przecież w życiu chodzi o to, żeby dobrze się sprzedać. Nauczyłam się tego bardzo szybko, kiedy po studiach zaczęłam szukać pracy i zauważyłam, że niedomyte okularnice rzadziej ją dostają.

Ja swoją pracę lubię, ale nie aż tak, żeby zostać w niej całe życie. Przecież nie będę segregować papierków do emerytury. Zawsze chciałam robić coś wyjątkowego i kiedy nadarzały się okazje, brałam życie w swoje ręce.

Np. w szkole. Od podstawówki, przez gimnazjum, do liceum – zawsze byłam gwiazdą na akademiach. Ładnie śpiewałam, byłam w szkolnym teatrzyku, prowadziłam apele z okazji świąt państwowych. Nauczyciele chwalili moją dykcję i pewność siebie, bo musisz wiedzieć, że ja niczego się nie wstydzę i wszystko, co trzeba, mogę wykonać.

Castingu się nie boję. Słyszałam, że komisja zadaje pytania, ale trudno, coś tam powiem, żeby nie wyjść na idiotkę. Najbardziej czekam na zadanie aktorskie. Chciałabym, żeby kazali mi zagrać rozpacz albo załamanie. W tym jestem dobra. Potrafię się zmusić do lamentów, tylko jeszcze słabo mi idzie z wyciskaniem łez.

No i co z tego, że na co dzień jestem wesoła? W graniu nie chodzi o to, żeby być sobą, tylko żeby być kimś innym. Życie to życie, a film to film. W filmie ma być ciekawie i dramatycznie, żeby oglądający na chwilę zapomniał o swoich zmartwieniach. A ludzie zapominają wtedy, gdy widzą, że innym dzieje się gorzej.

Myślę, że mam szansę na zrobienie kariery. Jednego aktora z takiego serialu widziałam na ulicy we Wrocławiu i od razu go rozpoznałam. Czyli popularność po tym jakaś jest.


BO SZUKAM PRACY

Marek, 44 lata, bezrobotny

Nie wiesz, gdzie dają darmową kawę? Siedzę już jakiś czas i trochę mnie ściska w dołku. Mam nadzieję, że z tym castingiem szybko pójdzie i zdążę na pekaes.

Słyszałem, że nie jest trudno się dostać. Wystarczy jako tako mówić po polsku i nie mieć gęby „siedem lat bez procesu”. Chociaż myślę, że i z takimi warunkami można się załapać. Przecież poszukują do ról złodziei czy ćpunów.

Nie, nie wstydziłbym się zagrać złodzieja. Żadna praca nie hańbi. Zrozumiałem to po roku bezrobocia. Nie warto się przejmować, co ludzie pomyślą, jak zobaczą starszego faceta dowożącego pizzę. Owszem, potrafią być podli, ale nauczyłem się, że trzeba mieć grubą skórę. A najlepiej to nosić słuchawki, żeby nie słyszeć, co mówią.

Uczyłem się w zawodówce rolniczej, ale u nas w miejscowości nie było pracy dla takich jak ja. Zresztą, wcale nie było pracy. Przez jakiś czas stróżowałem: siedziałem nocami w kantorku i pilnowałem, ale któregoś razu złodzieje zakradli się po cichu i wynieśli parę worków cementu. Szef mnie wylał.

Tułałem się po budowach. Postawiłem chyba wszystkie galerie handlowe w województwie. Kładłem panele w tych wszystkich kolorowych kinach. Jak kiedyś spadnie ci na głowę kaseton, to wspomnij mnie – pewnie źle przykleiłem.

Ale w końcu postawiliśmy te galerie i praca się skończyła. W internecie przeczytałem o castingu. Trudno, pomyślałem, zrobię z siebie pajaca, ale zarobię trochę grosza. Liczę na parę stówek, może nawet tysiąc za odcinek. A jak dobrze wypadnę, może załapię się na dłużej. Może będę miał szczęście i trafię do tej serii o wakacjach. Nigdy nie byłem w ciepłych krajach. Chciałbym jeszcze kiedyś morze zobaczyć.


BO SIĘ WSTYDZĘ

Karolina, 20 lat, studentka


Koleżanki mnie wypychały: idź, Karola, poznasz jakiegoś przystojniaka i sobie odbijesz. Bo ja całe życie w domu siedzę. Nawet na piwo do pubu ciężko mnie wyciągnąć. Nie lubię, jak ludzie na mnie patrzą, a chłopaki to już w ogóle. Teraz jak rozmawiamy, to cała się trzęsę. Dla mnie to będzie piekło. Będę musiała stanąć przed obcymi ludźmi, przedstawić się i może jeszcze mówić, o czym marzę. I co ja wtedy powiem?

Ale nie mam odwrotu. Koleżanki powiedziały, że jak się cofnę, to mnie na siłę wepchną. Mówią, że jestem zaj... dziewczyna, i że w końcu powinnam się ogarnąć. Przeżyć coś, poznać chłopaka, wyprowadzić się od rodziców. Też czasami tak myślę, ale za chwilę mi przechodzi.

Studiuję administrację. Lubię się uczyć, nie lubię chodzić na zajęcia. Jak wykładowca mnie o coś zapyta, to się cała palę. Nie wiem, skąd się to wzięło. Mama mówi, że jak byłam dzieckiem, to byłam takim „ruskiem”: wszędzie mnie było pełno. Wszystko zmieniło się z dnia na dzień.

Pamiętam pierwszy dzień w przedszkolu. Mama powiedziała, że będę tu teraz codziennie, a ja zaczęłam tak płakać, że wszyscy myśleli, że się uduszę. Zrobiłam się cicha, bawiłam się w kącie, a najchętniej to chorowałam, żeby siedzieć w domu.

Dzisiaj sobie powtarzam, że za chwilę będzie po wszystkim, że dostanę się do tego serialu, i że wtedy będę musiała się ogarnąć. Nie będę miała wyjścia.


BO CHCĘ SIĘ ROZERWAĆ

Kasia, 42 lata, gospodyni domowa


Udawanie cudzego życia może być przyjemne. Ta przyjemność polega na tym, że przez jakiś czas zapominamy o swoich problemach i zajmujemy się cudzymi.

Zagrałam już w jednym odcinku, w innej telewizji, ale wtedy grałam postać podobną do mnie, żonę i matkę, a teraz chciałabym się wcielić w czarny charakter, a najlepiej atrakcyjną kochankę, która zmieni życie jakiegoś żonatego faceta.

Dobrze to sobie przemyślałam. Jeśli dostanę taką rolę, będę grała spojrzeniami. Mam zmysł obserwacji i oglądam dużo filmów. Kochanki zawsze rzucają takie długie, głębokie spojrzenia. Patrzą mężczyznom głęboko w oczy i zmysłowym ruchem odgarniają włosy z czoła.

Nie, w codziennym życiu tak nie robię. Codzienne życie nie jest od głębokich spojrzeń. Zajmuję się dziećmi i domem. Mąż dużo pracuje. Jesteśmy szczęśliwi, nie narzekamy na pieniądze. Akceptujemy swoje wybory, więc mąż nie ma nic przeciwko moim serialom. Przywiózł mnie na casting w drodze do pracy. Czy będzie zazdrosny o rolę kochanki? Nie sądzę. On wie, że to tylko film. Poza tym nie ogląda takich rzeczy.

Najbardziej w serialach paradokumentalnych podobają mi się dialogi, bo są naturalne. W „prawdziwych” serialach widać, że ktoś te dialogi napisał, a aktorzy sztucznie je odgrywają. W paradokumentach dopuszcza się improwizację, więc swoją kwestię wypowiada się tak jak na co dzień. Ludzie naprawdę tak ze sobą rozmawiają.

Nie przejmuję się tym, co o moich występach mówią inni. Najczęściej mi zazdroszczą. Ważne, że moje przyjaciółki mi kibicują. Wiedzą, że życie gospodyni domowej nie należy do najciekawszych i podoba im się, że próbuję to zmieniać. Zazdroszczą mi makijażu, kostiumów, kamer. Dla mnie to ważne, żeby od czasu do czasu znaleźć się w centrum uwagi, poczuć się jak gwiazda. A dla pana nie?


BO MI SIĘ NUDZI

Jacek, 18 lat, uczeń


Już widzę tę bekę, jak chłopaki z klasy zobaczą mnie w telewizji. Będzie o czym gadać przez pół roku. Jak kiedyś zobaczyliśmy scenę z mięsnym jeżem w „Pamiętnikach z wakacji”, to śmialiśmy się całe wakacje.

Kumple mówią, że pewnie trafię do odcinka z jakąś laską, w której się zakocham i ucieknę dla niej z domu. Będę odwalał jakieś głupoty, aż w końcu się okaże, że ona ma innego, a ja zrozumiem, że nie jest mnie warta i sobie odpuszczę. Będzie happy end, a my będziemy mieć z tego ostrą polewkę.

W wolnym czasie lubimy z chłopakami zamówić pizzę i oglądać jakieś zwałowe filmiki na Youtubie. Potem, jak ze sobą rozmawiamy, to używamy cytatów z tych filmów. Czasem, jak ktoś nie wie, o co chodzi, może mieć wrażenie, że rozmawiamy w jakimś innym języku.

Teraz modna jest „Taka sytuacja” z filmiku o naćpanym kolesiu. Śmiejemy się też z Tigera, naczelnego hejtera polskiego internetu i Bonusa BGC, kolesia, który udaje wielkiego rapera. Kiedyś była beka z Dariusza z „Dlaczego ja?”. To był taki starszy, śmieszny koleś w okularach. Raz wystąpił nawet w jednym odcinku „Baśki z klatki B”.

O castingu dowiedzieliśmy się z internetu. Chłopaki powiedzieli, żeby pójść dla beki. Więc przyszliśmy wszyscy. Jak się dostaniemy, to odwalimy jakąś akcję, skopiujemy odcinek i wrzucimy na Youtube’a. Lajki się posypią, mówię ci. Będzie jak z mięsnym jeżem.

W tym roku będę miał maturę, trochę nie chce mi się uczyć. Na klasówkach czasami uda się coś ściągnąć ze smartfona, ale na maturze to już nie ma szans. Rodzice nie wymagają, żebym miał nie wiadomo ile punktów. Chcą, żebym zdał i nie przyniósł im wstydu. O castingu też wiedzą. Nie, nie martwią się, że zrobię im wstyd. Są raczej dumni, że ich syn karierę robi.


BO MAM NISKĄ RENTĘ

Włodzimierz, 57 lat, rencista


Wszystkie seriale oglądam jeden po drugim. Teraz w wakacje leciały powtórki, to oglądałem jeszcze raz. To są naprawdę ciekawe, takie ludzkie historie. Oglądam i się wzruszam. Albo komentuję na głos do telewizora, jacy to ludzie potrafią być straszni.

A potrafią. Żyję już długo i wiem, że na ekranie jest jak w życiu. Ludzie potrafią jeden drugiemu zaleźć za skórę. Najczęściej chodzi im o pieniądze, potem o miłość. To są dla gatunku ludzkiego dwie sprawy, które nigdy nie będą miały końca.

Najbardziej chciałbym zagrać takiego szlachetnego starszego pana, dobrego dziadka, który ratuje wnuczka z kłopotów. Widziałem już taki odcinek. Myślę, że pasowałbym. Ludzie mówią: „panie Włodku, pan ma takie dobre serce”, a niektórzy wcale mnie przecież nie znają.

Na co dzień zazwyczaj się nudzę. Mam swoje miejsca: sklep, pocztę, ławkę w parku. Obejdę wszystkie do południa, a potem mam czas dla siebie. Włączam więc papugę (tak mówię na telewizor) i pstrykam z TVN-u na Polsat. Najbardziej lubię historie rodzinne albo te ze szpitala. W nich najlepiej widać dramaty, które znam z osobistego doświadczenia.

Życie przeżyłem spokojnie jako dróżnik. Dzieliło się na otwieranie i zamykanie szlabanu. Z nudów liczyłem samochody i wagony. Zanim zachorowałem na chorobę kręgosłupa i dostałem rentę, naliczyłem też trzy zejścia śmiertelne. Dwa razy piesi wchodzili pod koła pociągu, raz pijany kierowca przydzwonił w słup przy przejeździe.

Teraz żyję skromnie, a nawet biednie. Muszę szczypać się na jedzenie, auto sprzedałem i modlę się tylko, żeby nie zachorować, bo na leki by już zabrakło. Mam nadzieję, że dostanę rolę i poprawię sobie ten skromny żywot.

Mam pan rację, że teraz moje życie też dzieli się na otwieranie i zamykanie, tyle że telewizora. Ale co mogę więcej robić? Nikomu moje seriale krzywdy nie robią. Lepiej się czyimś wymyślonym życiem zajmować niż swoim prawdziwym.


Niektóre imiona zmieniłem

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2014