Zrekonstruowany zwój z Herkulanum rozstrzyga wielki dylemat smakoszy. Uczcijmy to soczewicą

Epikurejczykom dorobiono paskudną – dziś powiedzielibyśmy „instagramową” – gębę sybarytów.

13.02.2024

Czyta się kilka minut

Paweł Bravo - Smaki - Felieton w "Tygodniku Powszechnym"
fot. Nina Firsova / Shutterstock

Jedenaście wąskich szpalt tekstu: razem coś około dwóch tysięcy znaków – toż to prawie nic, powiecie, tyle wasza ulubiona rubryczka potrzebuje, żeby się rozpędzić w gawędzie, pokonać bezwładność gadulstwa i dotrzeć na zewnętrzną orbitę zasadniczego tematu. Dziś ustalmy od razu, że będzie o tym, czy potrawy rzadkie i niecodzienne smaki dają nam więcej przyjemności od tych pospolitych i łatwo dostępnych. Jest może szansa, by pokonać impas poznawczy, a nowe spojrzenie na sprawę zapewni wspomniany tekst. Sprzed ponad dwóch tysięcy lat, a jakby zupełnie nowy.

Czytam właśnie rekonstrukcję fragmentu jednego ze zwęglonych papirusów z Herkulanum. W tamtejszych wykopaliskach, przypomnijmy ofiarom reform edukacji, trzysta lat temu znaleziono bibliotekę: setki zwojów, zakonserwowanych przez wulkaniczne błoto, ale w postaci wykluczającej normalne ich rozwinięcie. W Neapolu już pod koniec XVIII wieku istniała specjalna placówka, finansowana m.in. przez brytyjską monarchię – tę samą, która „skupowała” marmury z Partenonu – gdzie testowano rozmaite sprytne metody rozcinania, rozwarstwiania i prostowania, by odzyskać z tych mumii choćby parę kosteczek tekstu. Oryginał ulegał natychmiast zniszczeniu, badaczom zostawał galimatias trudnych do złożenia w całość urywków.

Teraz jednak dzięki sztucznej inteligencji posuwamy się wreszcie do przodu. Wpierw zwęglony zwój przeskanowano w tomografie komputerowym i powstał trójwymiarowy jego model, na podobieństwo tego, co neurolodzy robią z naszymi mózgami. Potem z tej wielowarstwowej rolady wyciągnięto odzwierciedlenie wstęgi papirusa. W sumie nic szczególnie trudnego w erze komputerów. Ale na tych obrazach oko badacza nie widziało znaków, bo ten akurat atrament przy skanowaniu „nie wychodzi”. I tu wkroczyła sztuczna inteligencja: nauczona na korpusie tysięcy skanów już wcześniej odczytanych dokumentów, posłużyła do wychwycenia tych miejsc na obrazie, gdzie istnieje ślad pisma.

I to jakiego pisma! Dostaliśmy fragment nieznanego dotąd tekstu epikurejczyka Filodemosa. Już wcześniej wiadomo było zresztą, iż zwęglona bilbioteka w Herkulanum stanowiła swego rodzaju ośrodek myśli epikurejskiej i zawierała m.in. jedyne znane nam pisma tego filozofa i nauczyciela. Pochodził z Gadary, miasta w obecnej Jordanii, ale kształcił się w Atenach, a potem długo przebywał w Italii, obracając się wśród elit politycznych, nie mniej okrutnych, marnotrawnych i próżnych od naszych, ale przynajmniej trzymających u boku filozofów do rozmowy. Z tejże racji oglądał z bliska niejedną zawieruchę końca republiki. Ale przede wszystkim był blisko związany z Sironem – filozofem, o którym niewiele wiemy poza tym, że był ważnym nauczycielem Wergiliusza i Horacego, a za ich pośrednictwem nas wszystkich, choćbyśmy tego nie byli świadomi na co dzień.

Epikurejczykom dorobiono później paskudną – dziś powiedzielibyśmy: „instagramową” – gębę sybarytów maksymalizujących rozkosze, podczas gdy kluczowa dla ich rozważań o dobrym życiu przyjemność bazowała na prostocie i umiarze. Np. Lukrecjusz w „O naturze wszechrzeczy” wspomina z żalem czas, gdy ludzkość wyżej ceniła brąz od złota, bo dało się z niego tworzyć twarde, pożyteczne narzędzia – ostrza, kosy, groty. Teraz w poważaniu jest złoto: rzadsze, choć zbędne. „Podobnie w przypadku pożywienia, nie sądzimy, by rzeczy rzadkie były bezwzględnie przyjemniejsze od tych, których jest obfitość. Ale przychodzi nam łatwiej się obyć bez tych, których mamy pod dostatkiem” – mówi do nas z odtworzonego papirusa Filodemos. Zapowiada, iż „będziemy często wracać do tego tematu”, czekam więc na dalsze rekonstrukcje. Może znał sposób, by skutecznie pokonać w nas pogoń za majakami własnych, coraz bardziej wydumanych głodów. 

Chciałbym móc zaprosić swoich wyrafinowanych bliźnich – nie tylko w czas postny – na kromki ciemnego chleba z twarogiem i miodem. Miodu będzie pięć gatunków do wyboru. Od spadzi iglastej, przez liściastą, dalej lipę, akację aż po nawłoć. Jeszcze tymiankowy w szafce, ten z kwiatów pomarańczy niestety się skończył. Tyle przyjemności Filodemos nie zabroni nam, żyjącym na zboczach północnego Wezuwiusza.

 

A gdyby goście żądali ciepłego? Oto niby-gulasz z największej przyjaciółki ascetów, jaką jest soczewica. Robię go od lat, ale odtąd będę go zwał „filodemosem”. W garnku o jak najgrubszym dnie na paru łyżkach oliwy podgrzewamy rozgnieciony ząbek czosnku i drobno posiekany 1 cm imbiru. Po paru minutach dodajemy listek laurowy, kawałek cynamonu i gałązkę rozmarynu, dwie marchewki pokrojone w talarki, 2-3 średnie buraki obrane i pokrojone na ćwiartki, 200 g zielonej lub brązowej soczewicy (wcześniej opłukanej). Zwiększamy ogień, dusimy wszystko razem, mieszając dwie minutki, podlewamy 150 ml czerwonego wina, odparowujemy, wlewamy tyle wody, żeby ledwo wszystko przykryła, zmniejszamy ogień, i bardzo powolutku dusimy co najmniej 2 godziny, mieszając czasami i sprawdzając, czy się nie przypala (wtedy dolewamy wody). Na koniec dopiero idzie sól i pieprz. Po wyłączeniu ognia usuwamy korę i listek, wkręcamy za to 2 łyżki masła, żeby nie było aż tak beznadziejnie prosto.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 7/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Epikurejski umiar