Zmuszane do nagości

Francja chce zakazać muzułmankom wychodzenia na ulice w nikabach i burkach, bo ich noszenie łamie zasady państwa laickiego i uwłacza godności kobiety. Muzułmanie szykują gęste protesty. Równie dobrze mogliby postulować ogólnonarodowy zakaz chodzenia w mini...

27.06.2009

Czyta się kilka minut

W czasie Zgromadzenia Narodowego w Wersalu 23 czerwca Nikolas Sarkozy powiedział: "Burka nie jest już mile widziana na terytorium Republiki Francuskiej! Kobiety, które zmusza się do jej noszenia są odcięte od życia społecznego, pozbawione osobowości. Nie tak Republika Francuska wyobraża sobie godność kobiety" oraz "Nie możemy dłużej akceptować faktu, że kobiety traktuje się jak przedmioty i podporządkowuje całkowicie mężczyznom. Nikab to swego rodzaju więzienie".

Natychmiast niemal zareagowały środowiska muzułmańskie. Płomienne prezydenckie przemówienie uznano za swego rodzaju "zamach na islam" oraz "próbę podporządkowania społeczeństwa nowej religii: laicite". W krótkim komunikacie prasowym Mohammad Hussein Fadlallah, libański przywódca szyitów, oskarżył też francuskiego prezydenta o "zamach na wolność muzułmanek". Wyjaśnił, że nikab noszą dobrowolnie.

Reakcja Fadlallaha, jak zastrzegają francuscy muzułmanie, ma być dopiero subtelnym preludium do kolejnych wydarzeń... Bo podłoże wzburzenia wyznawców islamu jest tak naprawdę dużo głębsze.

***

Kilka dni przed przemówieniem Sarko grupa 58 posłów z różnych ugrupowań podpisała wniosek o powołanie specjalnej komisji Zgromadzenia Narodowego, która miałaby przygotować projekt całkowitego zakazu publicznego pokazywania się w islamskich burkach i nikabach. Sygnatariusze broniąc nienaruszalności społeczeństwa powołują się w nim na deklarację praw człowieka i obywatela z 1789 roku oraz na zapisy tzw. prawa o laicite z 1905 roku i Konstytucję z 1946 roku. Wyrażają poważny niepokój falą " kobiet w czarnych burkach, z zakrytą twarzą, zalewających ulice francuskich miasteczek". To, zdaniem polityków, "ekstremalny sposób wyrażania swojej przynależności religijnej" oraz "uwłaczanie godności kobiety".

Pomysłodawcą inicjatywy jest Andre Gerin, deputowany z Francuskiej Partii Komunistycznej. Gerin chce wymóc zmianę istniejącej już ustawy z 2004 roku, która zakazywała noszenia ostentacyjnych symboli religijnych - jak żydowska jarmułka, duże krzyże, czy muzułmańskie czadory - w szkołach publicznych. Propozycja mera z Vénissieux sprowokowała skrajne reakcje na francuskiej scenie politycznej. Przeciw noszeniu burki opowiedzieli się w większości członkowie francuskiego rządu. I tak Xavier Darcos, minister edukacji podkreślał w rozmowie z "Le Figaro", że "nakaz przykrywania całego ciała salafitkom jest rodzajem perfidnej opresji". Nawet Fadela Amara, sekretarz stanu i założycielka oraz była przewodnicząca francuskiego stowarzyszenia feministycznego "Ani dziwki, ani poddane" (Ni putes, ni soumises), podkreśliła na łamach dziennika, że burka jest "widoczną i fizyczną wizytówką fundamentalistów i integrystów" we Francji. Eric Besson, minister ds. imigracji i indentyfikacji narodowej, twierdzi, że we Francji, każdy ma się czuć człowiekiem wolnym, także na ulicach, dlatego "ryzykownym jest burzenie tej społecznej równowagi". Besson przestrzega też przed nieuchronną burzą, która "niepotrzebnie może nadciągnąć na Francję".

W sukurs ministrowi nadeszła część francuskich mediów przypominając świeże jeszcze wystąpienie amerykańskiego prezydenta Baracka Obamy z Kairu. Obama odniósł się tam krytycznie do coraz częstszych zjawisk "zauważalnych w krajach zachodnich, gdzie przez próbę ingerencji w strój, ogranicza się muzułmanom wolność sprawowania praktyk religijnych" ( w Białym Domu pracuje muzułmanka, Dalia Mogahed. Jest jedną z doradczyń prezydenta USA. Codziennie pojawia się na korytarzach prezydenckiej rezydencji okryta od stóp do głów islamską chustą).

***

Francuski casus do złudzenia przypomina spory, które toczyły się kilka lat temu w Holandii. Tam chciano zakazać wchodzenia w burkach i nikabach do szkół, na teren przedszkoli i do sklepów.

Czy uda się powołać komisje i wprowadzić tak drastyczne zmiany w kraju Napoleona? Nie wykluczone. Problem w tym, że we Francji żyje nieco ponad 5 milionów wyznawców Islamu. 30 do 50 tysięcy z nich należy do fundamentalistycznego odłamu islamu - salafizmu (najwięcej salafitów żyje w Arabii Saudyjskiej i Egipcie, gdzie odłam ten przekształca się w wahhabizm: m.in. propagujący dosłowne odczytywanie Koranu i powrót do tradycji społecznego życia z czasów Mahometa). We Francji coraz częściej także kobiety przechodzą na islam. Rośnie liczba kobiet narodowości francuskiej utożsamiających się z salafizmem. Budzi to o tyle sprzeciwy, że w przekonaniu większości mieszkańców Starego Kontynentu salafici funkcjonują na zasadzie sekt. Łatwo rozpoznać ich po wyglądzie. Mężczyźni noszą charakterystyczne, długie brody; golą też wąsy. W ten sposób chcą naśladować Mahometa. Kilka tysięcy salafitek we Francji zamiast hidżabu - chusty na głowie zakrywającej włosy - ubiera na co dzień czarne burki lub błękitne nikaby. Okryte od stóp do głów, na światło dzienne wystawiają tylko spojrzenie.

Większość salafitek traktuje noszenie nikabu jak swego rodzaju "bilet do raju", coś co "przyciąga energię, bo nosi się to dla Boga". Bez takiego okrycia ciała czują się nagie. Nikab stanowi o ich tożsamości. Są też i takie, które nie noszą ani czarnych burek, ani nikabów, bo zabraniają im tego... mężowie. To częste przypadki wśród zasymilowanych muzułmanek w Wielkiej Brytanii. Tamtejsze obywatelki twierdzą, że z powodu okrycia ciała narażane są często na kpiny, drwiny, a nawet ataki cielesne.

***

We francuskim sporze o burki i nikaby co najmniej dwie rzeczy mogą niepokoić. Po pierwsze, jeśli uda się wprowadzić zakaz chodzenia na ulicach w islamskich strojach, nie jest wykluczone, że w niedalekiej przyszłości dotyczyć on mógłby również sutann i biskupich biretów. Po wtóre, zwraca uwagę pewna niekonsekwencja. Bo jak to możliwe, że większości męskiej części francuskich polityków z prezydentem na czele (wśród sygnatariuszy parlamentarnej inicjatywy są tylko dwie panie) przeszkadza całkowite okrycie ciała kobiety, i protestują broniąc jej godności, a nie zauważają jak jej godność deptana jest na tych samych ulicach, tych samych miast, tyle, że w zupełnie inny sposób: wystarczy spojrzeć na szyby ulicznych kiosków z pornografią, czy ekrany gigantycznych reklam bielizny i innych akcesoriów...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]