Ze zbrodniarzami handlować nie wolno

O. Maciej Zięba OP, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, konsultor Papieskiej Rady "Iustitia et Pax": Doświadczyliśmy tyle przemocy ze strony silniejszych, że na pewne kwestie powinniśmy być wyczuleni. Nie powinniśmy sprzedawać broni państwom ciemiężącym obywateli lub używającym jej do walki z sąsiadami. Rozmawiał Maciej Müller.

19.05.2008

Czyta się kilka minut

Maciej Müller: Istnieje nielegalny i legalny handel bronią. Ten pierwszy łatwo potępić. Ale jak ocenić ten oficjalny, międzypaństwowy? Czy zawsze jednoznacznie źle?

O. Maciej Zięba: Oczywiście, nie. Europa nie zwyciężyłaby nazizmu, gdyby nie otrzymywała broni z USA. Z kolei Ronald Reagan, narzucając w latach 80. wyścig zbrojeń, w sposób bezkrwawy dopomógł w demontażu imperium sowieckiego. Starożytni mawiali: si vis pacem, para bellum (chcesz pokoju, szykuj się do wojny). Współcześnie nadal istnieją rozmaite despocje i dyktatury, więc ta prawda wciąż obowiązuje. Pamiętajmy, że potępianie produkcji oraz handlu bronią możliwe jest tylko w krajach demokratycznych. Nie ma ono żadnego wpływu na politykę autorytarnych reżimów - jasno ujął to Władimir Bukowski w eseju "Pacyfiści kontra pokój". Trzeba jednak pamiętać, że handel bronią z państwami, które nie przestrzegają praw człowieka, zbroją się na wojny z sąsiadami albo używają kupionego sprzętu do czystek etnicznych czy walki z opozycją, jest cyniczny, okrutny i niemoralny. Kościół wielokrotnie i stanowczo mówił o tym za Pawła VI, a szczególnie mocno za Jana Pawła II. Temat poruszył też Benedykt XVI w orędziu na tegoroczny Światowy Dzień Pokoju.

Jak wygląda nauka Kościoła o handlu bronią?

W 1994 r. Papieska Rada "Iustitia et Pax" wydała dokument przedstawiający refleksję etyczną o handlu bronią. Wskazuje on na dwuznaczność oraz okrutne konsekwencje tego procederu. Najmocniejsze potępienie, jakie pamiętam, zawarł Jan Paweł II w posynodalnej adhortacji "Ecclesia in Africa". To na Czarnym Lądzie widać szczególnie niemoralność handlu materiałami wojskowymi. Broń, której się tam używa, pochodzi prawie wyłącznie z zakupów i wykorzystywana jest w konfliktach plemiennych lub do utrzymywania dyktatorskiej władzy; zbroi się nią całe armie porywanych i uczonych okrucieństwa dzieci. Papież wprost pisze, że ci, którzy wspierają handel bronią, "są współwinni odrażającej zbrodni przeciwko ludzkości". To jednoznaczne potępienie. Jeśli polski rząd sprzedaje broń do krajów niedemokratycznych, to postępuje co najmniej dwuznacznie.

A jeśli rząd tłumaczy na przykład, że trzeba zbroić się do walki z terrorystami i wzmocnić sojusznika?

Oczywiście, polska armia powinna być dobrze wyposażona, musimy być przecież uzbrojeni lepiej niż terroryści. To oni są stroną atakującą. Ale w naszej historii, aż po czasy najnowsze, doświadczyliśmy tyle przemocy ze strony silniejszych, że na pewne kwestie musimy być wyczuleni. Nie wolno nam wspierać państw ciemiężących swoich obywateli ani używających broni przez nas produkowanej do walki z sąsiadami.

Powtórzę jednak, że możemy popaść w naiwną hipokryzję, każącą zlikwidować wszelką produkcję i handel bronią - to byłaby woda na młyn tych, którzy w ogóle nie przejmują się moralnością.

Często pada argument, że przemysł zbrojeniowy daje w Polsce pracę dziesiątkom tysięcy ludzi.

To prawda. Dawał ją milionom obywateli w hitlerowskich Niemczech i sowieckiej Rosji, a ogólniej - wszelkich państwach prowadzących wojnę. Ale i u nas nie można tej kwestii całkowicie zlekceważyć. Jeśli jednak dzięki naszemu przemysłowi zbrojeniowemu Chińczycy mogą skuteczniej mordować Tybetańczyków, a junta w Birmie swych obywateli - to argumenty o ochronie miejsc pracy, rozkręcaniu gospodarki, koniunkturze czy jej braku są żałosne, obrzydliwe. Z potencjalnymi zbrodniarzami handlować nie wolno. Jak czulibyśmy się w latach 80. ze świadomością, że inne kraje pomagają wyposażyć w najnowocześniejszy sprzęt ZOMO, które potem używa go do pacyfikowania zakładów pracy i tłumienia demonstracji?

Podkreślanie korzyści gospodarczych w takiej sytuacji jest hipokryzją. To, że broń naszej produkcji jest wykorzystywana gdzieś daleko, na innym kontynencie, poza naszymi oczami i świadomością, nie zwalnia nas od odpowiedzialnego myślenia oraz solidarności z potencjalnymi ofiarami.

Ciekawe, że raporty o handlu bronią są w wielu krajach publikowane przez niezależne agendy, rządy natomiast niechętnie podejmują publiczną dyskusję na ten temat.

To elementarna świadomość tego, że broń ze swej natury służy przemocy. Jeśli używamy jej sami lub sprzedajemy ją sojusznikom w NATO czy innym krajom przestrzegającym praw człowieka, to wiemy, że jej użytek jest ograniczony i kontrolowany. Mandat demokratyczny, jako kryterium oceny potencjalnego nabywcy, jest niesłychanie ważny, lecz niewystarczający. Najistotniejsze jest przestrzeganie praw człowieka. W przeciwnym razie - powtórzę za Janem Pawłem II - jesteśmy współwinni odrażającej zbrodni ludobójstwa.

Łatwo przymknąć na to oczy, bo zyski z handlu bronią to setki milionów euro: nakręcają koniunkturę, pozwalają zmniejszyć bezrobocie. Wierzę, że w Polsce - kraju, który tyle doświadczył przemocy i w którym powstała "Solidarność" - politycy dostrzegą ten dylemat moralny, bo może nie są go nawet świadomi.

W Niemczech publiczna debata na temat handlu bronią odbywa się co roku. Organizacja "Kościół i Rozwój", zrzeszająca katolików i protestantów, obserwuje rządową politykę i publikuje roczne raporty. Tymczasem w Polsce od 1989 r. na temat handlu bronią Kościół się nie wypowiedział. Dlaczego?

W Niemczech broń produkuje się i sprzedaje na skalę znacznie większą niż w Polsce. Problem jest przez to bardziej widoczny i jaskrawy. U nas informacje o tego typu sprawach są dostępne opinii publicznej od niedawna. Co więcej: przez pierwsze lata wolności byliśmy tak przejęci szokiem transformacji i wynikającymi z niej problemami społecznymi, że przesłaniało nam to horyzont. Poza tym dane o sprzedaży broni za granicę są raczej utajniane: społeczeństwo nie jest właściwie informowane. Może teraz, jeśli dyskusja będzie nabrzmiewała, nauczanie Kościoła stanie się bardziej słyszalne?? h?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2008