Zawód: watykanista

Lansują kandydatów na nowego papieża oraz przekazują światu informacje zza pilnie strzeżonych bram Watykanu. Z ich zdaniem liczą się hierarchowie, a dla dziennikarzy przybyłych z innych krajów są wyrocznią. Słynni włoscy watykaniści są specjalistami najwyższej klasy. A przy okazji: nie lada indywidualnościami z bujnymi życiorysami - od byłego kleryka po ekssekretarza partii komunistycznej.

24.04.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Aby pisać o niechętnym prasie świecie Kurii Rzymskiej oraz codziennie odwiedzać posępne Biuro Prasowe Watykanu, trzeba mieć ogromną pasję. - Głęboka wiara wcale nie jest potrzebna do pisania o Kościele - mówi jeden z watykanistów. - Potrzebna jest natomiast wiedza historyczna i teologiczna oraz dobre kontakty.

Wielka piątka

Żaden z nich nie ujawnia swoich źródeł informacji. Czasem jednak można wywnioskować, kto kogo w Watykanie odwiedza, na podstawie lektury tekstów. Luigi Accattoli z “Corriere della Sera" dostarcza spragnionemu kościelnych newsów światu informacji o obradujących obecnie w Watykanie kardynałach. Wie, o czym debatują i ku komu skłaniają się w czasie czekających ich podczas konklawe głosowań. Często trafnie przewiduje, co powie następnego dnia na konferencji prasowej rzecznik Watykanu. Orazio Petrosillo z “Il Messaggero" potrafi uchwycić więcej pikantnych szczegółów. To on “zdemaskował" przed włoską opinią publiczną kard. Henryka Gulbinowicza i jego zmiany daty urodzenia, zapewniając równocześnie z wrodzoną sobie klasą, że wrocławski hierarcha jest “jednym z najsympatyczniejszych kościelnych dostojników na świecie". Nie kryje też powodów, dlaczego z własnego rankingu papabile (czyli kandydatów na papieża) wykluczył hindusa Ivana Diasa (chory na cukrzycę) oraz dlaczego optuje za włoskim purpuratem (“summa summarum zawsze sobie dobrze radzili na piotrowym tronie"). W kontekście zbliżającego się konklawe Marco Politi z “La Repubbliki" wiele razy pisał o kandydaturze kard. Ratzingera, poświęcając mu tyle uwagi nie tylko ze względu na swoje korzenie (matka Politiego była Niemką). Świetnie poinformowany i zawsze dogłębnie badający temat, w swoich relacjach dba jednak najbardziej o efekt, który zrobi na czytelniku. Dlatego wśród wielu ma opinię “sensata".

Wśród wielkich nazwisk pisujących z Watykanu do włoskich dzienników są też Marco Tosatti z turyńskiej “La Stampy" oraz Andrea Tornielli z mediolańskiego “Il Giornale". To po artykuły tej “wielkiej piątki" sięgają w pierwszej kolejności kurialiści, którzy codziennie rano oprócz dni świątecznych dostają na swoje biurka oficjalną “prasówkę". Dzięki nim dowiadują się, co słychać w innych dykasteriach, zgłębiają tajne rozgrywki niektórych hierarchów i z większą lub mniejszą przyjemnością czytają kościelne plotki.

Miał być księdzem

- Petrosillo jest dobrze zorientowany w watykańskich gierkach, widać, że ma bardzo dobre kontakty - mówi jeden z hierarchów. Relacje watykanisty “Il Messaggero" poparte są encyklopedyczną wprost wiedzą na temat historii Kościoła, a zwłaszcza na temat pontyfikatu Karola Wojtyły. Kościół fascynuje go od najmłodszych lat (jego drugą pasją jest futbol; gra w piłkę i od zawsze kibicuje... Milanowi, bo - jak twierdzi z uśmiechem - “nikt nie jest doskonały"). Już w wieku 10 lat wstąpił do niższego seminarium, a pomysł zostania księdzem porzucił dopiero po studiach teologicznych na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. To z tego okresu ma wielu kolegów, którzy zrobili w Kościele karierę. Po studiach uczył religii, a potem odkrył w sobie talent dziennikarski. O Watykanie pisze od roku 1980, z Janem Pawłem II odbył ponad 80 podróży zagranicznych, opublikował osiem książek, jest stałym komentatorem włoskich telewizji. Kościołem polskim zainteresował się, zanim jeszcze Karol Wojtyła wstąpił na tron piotrowy. Bohaterem jego młodości był kard. Wyszyński, do którego jako szesnastolatek zaczął pisać kartki z pozdrowieniami. Petrosillo do dziś pamięta, że gdy wreszcie spotkał się w Rzymie z polskim prymasem, służył mu do Mszy w kaplicy Instytutu Polskiego.

Złośliwi twierdzą, że Petrosillo marzył o posadzie rzecznika Watykanu, a jego teksty stały się naprawdę bezkompromisowe, gdy marzenie prysnęło na dobre. - Orazio kilkakrotnie oberwał od Watykanu za “wybuchowe" newsy, ale wiele razy miał rację - mówi jeden z kolegów-dziennikarzy. Kilka miesięcy po tym, gdy opublikował informację o planowanym pobycie Papieża na badaniach w klinice poza Watykanem, okazało się, że Jan Paweł II rzeczywiście takich badań potrzebował. Z charakterystyczną dla siebie dokładnością opisał też niedawną wypowiedź kard. Angelo Sodano na temat przebywającego w Gemelli Papieża, “którego sumieniu zostawił decyzję, czy kierować dalej Kościołem".

Dziekan

Nieco łagodniej zareagował na nią Luigi Accattoli. Nie podchwycił też powtarzanej w ostatnich tygodniach informacji o nasilającym się konflikcie między Sodano a arcybiskupem Dziwiszem. Zamiast tego opisał “pakt czterech" - zawarte podczas choroby Jana Pawła II porozumienie najbliższych papieżowi kardynałów. Zdaniem konkurencji ten niesformalizowany alians kardynalski ktoś Accattolemu usilnie zachwalał - więc inne gazety nie poświęciły mu miejsca.

Luigi jest uważany za najmniej “wychylającego się" watykanistę, choć długoletni przyjaciele pamiętają, że w przeszłości zdarzały mu się teksty “wywrotowe". - Pisze w sposób wyważony i dobrze udokumentowany - mówią z szacunkiem kurialiści. Pochodzi z katolickiej, bardzo wierzącej rodziny z Reccanati koło Loreto, ale podkreśla, że bliskość sanktuarium nie miała żadnego wpływu na wybór jego zainteresowań. Ma piątkę dzieci, a “rodzina", podobnie jak “media" i “papież", jest ulubionym tematem wykładów, które miewa często na włoskich uniwersytetach. Studiował włoską literaturę (stamtąd być może wyniósł literacki styl, za który jest bardzo chwalony), ale o Kościele zaczął pisać zaraz po dyplomie - najpierw przez wiele lat dla “La Repubbliki", a od 1981 r. - dla “Corriere della Sera". Wśród jego książek jest - opublikowana także przez Znak - “Kiedy papież prosi o przebaczenie", zbierająca wystąpienia na temat “historycznych win Kościoła".

Accattoli jest uważany - ze względu na wiek i doświadczenie - za “dziekana" watykanistów. Sam rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls często podkreśla, że publicysta “Corriere" jest jednym z tych, których opinie ceni sobie najbardziej.

Sekretarz

Znacznie mniej pokornym duchem jest Marco Politi, władający biegle kilkoma językami, co pozwala mu komentować wydarzenia watykańskie dla telewizji z różnych krajów. Politiemu nie brak pomysłów na ciekawe artykuły, tak samo jak na ciekawe życie. Po dzieciństwie spędzonym w Niemczech wrócił do Włoch, aby studiować prawo. W tym czasie zafascynowały go idee twórców rewolucji i został członkiem Partii Komunistycznej (był nawet sekretarzem dzielnicowej organizacji partyjnej). Karierę dziennikarską rozpoczął w dziale zagranicznym “Il Messaggero", który wysłał go na placówkę do Moskwy. Po sześciu latach wrócił do Rzymu, gdzie - jak twierdzi, przez kompletny przypadek - wkrótce został pierwszym “laickim watykanistą". Od 1993 r. pracuje w centrolewicowej “La Repubblice". Zafascynowany Polską (jego żona była Polką) i polskim papieżem, napisał wraz z Carlem Bernsteinem (laureatem nagrody Pulitzera za wykrycie afery Watergate) wydaną także u nas książkę “Jego świątobliwość", która szybko stała się bestsellerem.

Wielu zarzuca Politiemu, że wyolbrzymia fakty i szuka sensacji, ale to właśnie on jest z pewnością autorem najbardziej fascynujących tekstów o Kościele: czyta się je z zapartym tchem, jak dobrą książkę. Wszystkim zaimponowały jego artykuły powstałe w ostatnich dniach życia Jana Pawła II, kiedy to Politi zmienił ton i z wielką czułością pisał o “papieżu, który w tym okresie życia tworzył swą najpiękniejszą encyklikę".

Marco nie waha się przed różnymi sztuczkami, aby jego materiał był ciekawszy. Kiedy papież odwiedzał w więzieniu Ali Agcę, watykanista “La Repubbliki" - ubrany na czarno, aby jak najbardziej przypominać księdza, przyłączył się do księdza Dziwisza i żywo z nim rozmawiając posuwał się w głąb więziennego korytarza, sprawiając wrażenie, jakby był asystentem osobistego sekretarza papieża. Dzięki temu wszedł dużo dalej niż inni korespondenci. Z kolei w Rydze postanowił wtopić się w tłum wiernych podających Papieżowi ręce, aby sprawdzić, czy prawdą jest, jakoby Jan Paweł II był znacznie bardziej wylewny wobec zwykłych ludzi niż wobec przedstawicieli mediów.

Iluzjonista

Andrea Tornielli z prawicowego “Il Giornale" jest watykanistą “w ciągłych rozjazdach": wraz z żoną i trójką dzieci mieszka w Mediolanie, a do Rzymu przyjeżdża tylko wtedy, gdy wymaga tego sytuacja w Watykanie. Ostatnio zmuszony był pojawiać się tu tak często, że w końcu wynajął dom w Wiecznym Mieście.

41-letni Andrea, choć ukończył grekę na Uniwersytecie w Padwie, a przez wiele lat dorabiał sobie jako uzdolniony iluzjonista - robiąc spektakle w stylu Davida Copperfielda - szybko został rasowym teologiem-amatorem. Zgłębianie kościelnych dokumentów jest jego pasją. Napisał ponad 30 książek - głównie portretów papieży. Szczególnie pasjonuje go Pius IX, a wzorem papieskiego biografa jest dla niego św. abp Józef Sebastian Pelczar. Polską zainteresował się, gdy zaczął badać historię życia Karola Wojtyły. Ale to swoją żonę wysłał na pierwszą pielgrzymkę do “dalekiego kraju". Jej wrażenia wykorzystał w scenariuszach kilku filmów, które współtworzył.

W Watykanie Tornielli jest bardzo ceniony za swoją wiedzę historyczną i teologiczną. Ma dobre kontakty, nie tylko wśród włoskich kurialistów, co pozwala mu często publikować sprawdzone newsy, z których nie musi się potem wycofywać.

Wschód i polityka

Marco Tosattiego z “La Stampy" najbardziej interesuje analizowanie polityki Watykanu. Jego ostatnia książka, którą napisał wraz z Franką Giansoldati o wojnie w Iraku i o stosunku Watykanu do tego konfliktu, stała się lekturą obowiązkową we wszystkich ambasadach przy Stolicy Apostolskiej.

Marco, mniej od innych poszukujący “gorących informacji", jest rzetelny i ma dobre pióro. Być może odziedziczył je po ojcu, który był dziennikarzem sportowym w “Gazzetta del Popolo". Zginął, gdy Marco miał zaledwie dwa lata, w słynnej katastrofie lotniczej, w której śmierć poniosła cała piłkarska drużyna mistrzów Włoch - AC Torino (samolot wracający z meczu w Lizbonie rozbił się we mgle w okolicach Turynu). Tosatti po studiach próbował sił jako sprawozdawca parlamentarny, potem jednak wygrało zainteresowanie Kościołem. Od lat zgłębia historię Bliskiego Wschodu i sytuację Kościołów chrześcijańskich w tym regionie. Studiował nawet język arabski i ormiański, aby dla potrzeb swoich publikacji móc tłumaczyć oryginalne dokumenty.

Soliści

Na pytanie, czy między watykanistami istnieje przyjaźń, Andrea Tornielli odpowiada, że tak. Sam od czasu do czasu bywa na obiadach u Accattolego, lubi i chętnie dzwoni do innych kolegów. Ale przyznaje, że najwięcej rozmawiali ze sobą w czasie papieskich pielgrzymek, gdy spędzali razem najwięcej czasu. Ich obecność na pokładzie papieskiego samolotu była bowiem obowiązkowa, a dyskusje, które prowadzili wówczas - o świętych i o problemach teologicznych - obrosły już mitem.

Marco Politi twierdzi, że rzadko się między sobą konsultują; każdy “gra na siebie" i raczej nie liczy na pomoc konkurencji. Porozumiewają się tylko w przypadkach ekstremalnych, gdy pojawiają się poważne wątpliwości, które trzeba rozwiać - np. gdy wieczorami 1 i 2 kwietnia rozchodziły się wieści, że Papież nie żyje.

Jak podkreślają wierni czytelnicy wiadomości z Watykanu, wydźwięk tekstów włoskich watykanistów zmienia się w zależności od sytuacji w państwie-mieście. - Gdy papież był w szpitalu, Tosatti publikował teksty bardziej “bogobojne", Accattoli zaś śmiało pisze, co naprawdę chce, dopiero teraz, gdy nie ma już Papieża - mówi zagraniczny kolega-dziennikarz. Nie należy też zapominać, że każdy z watykanistów, aby utrzymać źródło informacji, musi być otwarty na prośby hierarchów z Watykanu. Choć nikt tego nie potwierdza, wszyscy wiedzą, że “to haracz, który od czasu do czasu trzeba zapłacić".

Jednym z wierniejszych czytelników ich tekstów był przez lata Jan Paweł II. Choć śmiał się, że to od nich dowiaduje się o swoich chorobach, to jednak poza tym nigdy nie komentował treści artykułów. “Jeśli już, to raczej arcybiskup Dziwisz rzucał nam jakąś dowcipną uwagę" - mówi jeden z watykanistów. Przez lata podróżowali z Papieżem i z nostalgią wspominają jego konferencje na pokładzie samolotów, które wiozły ich do najdalszych zakątków świata.

Z wielką uwagą, ale też z ogromnym żalem obserwowali ostatnie dni życia Jana Pawła II. Nie zapomnieli o nim. Wszyscy zgodnie podkreślają, że ta śmierć była momentem wytężonej pracy, ale przede wszystkim ogromnego smutku, bo oto odeszła bliska im osoba, wielki człowiek, którego podziwiali i z którym tyle ich łączyło. Karol Wojtyła pozostanie w ich sercach, teraz jednak czekają na nowego papieża, którego pierwsze kroki będą - bardziej lub mniej krytycznie - już za kilka dni relacjonować. Taki zawód.

ALEKSANDRA BAJKA pracuje jako watykańska korespondentka polskich mediów (m.in. radia RMF i “Tygodnika Powszechnego") od stycznia 2001.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2005