Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Oczywiście nigdy nie ustalimy, czy Czechosłowacja przegrałaby z Rzeszą. Moją diagnozę, którą przedstawiłem w formie opisu takiej hipotetycznej kampanii, oparłem na analizie porównawczej z polską wojną obronną w 1939 r.
Badając różne aspekty czechosłowackiej wojskowości, starałem się zestawić je z możliwościami Polski, które boleśnie zweryfikował niemiecki atak. Wniosek: walka skończyłaby się dla Czechosłowacji klęską.
Odrębny problem to polski atak na Zaolzie. Wojsko Polskie przygotowywało się do niego i już 1-2 października mogło zacząć ofensywę. Warszawa zakładała, że Praga nie stawi oporu Niemcom, a zarazem spodziewała się, że ewentualny konflikt z Czechosłowacją będzie dla Polski lokalny i krótkotrwały. Liczono, że starczy demonstracja siły, by wymusić oddanie Zaolzia.
Co jednak, gdyby w Pradze zapadła decyzja, aby z Rzeszą walczyć? Zarówno minister Beck, jak i poseł RP w Pradze Kazimierz Papée zarzekają się w pisanych ex post relacjach, że wtedy Polska stanęłaby po stronie Czechosłowacji, ale nie potwierdzają tego żadne inne źródła. Jak się zdaje, Warszawa nie miała planu "B" na wypadek wojny czechosłowacko-niemieckiej. Gdyby ona wybuchła, Polska musiałaby szybko rozstrzygnąć arcytrudny dylemat: czy udzielić pomocy nielubianemu sąsiadowi z południa (ew. zachować neutralność), ryzykując konflikt z Rzeszą, czy pokusić się o odzyskanie Zaolzia, licząc, że świat przymknie na to oko?
Moim zdaniem bardziej prawdopodobny był drugi scenariusz. Przemawiała za nim logika dotychczasowych działań Polski: udział w osaczaniu Czechosłowacji przez Niemcy, rozpoczęte działania dywersyjne i brutalna kampania propagandowa, zamknięcie granicy, wreszcie przygotowania do akcji zbrojnej. Pokusa, by wprawić machinę wojenną w ruch, mogła okazać się większa niż rozsądek. Tak więc, choć Beck wykluczał ewentualność znalezienia się przez Polskę w konflikcie europejskim po stronie Niemiec, ryzyko, że mogło do tego dojść, było w 1938 r. duże.
Dalsze scenariusze oparłem na hipotezie, że wplątanie się Polski w konflikt z Czechosłowacją spowodowałoby przystąpienie do wojny ZSRR, co w Warszawie bagatelizowano. Podczas gdy Stalin prawdopodobnie rozważał jesienią 1938 r. agresję, Polska zachowywała się tak, jakby nic jej ze wschodu nie zagrażało.
Wizja kolejnych faz wojny i okresu powojennego to oczywiście licentia poetica. Może się wydać zbyt pesymistyczna, ale starałem się pokazać, jak tragiczne skutki mogło mieć uwikłanie Polski w pozornie błahy konflikt o Zaolzie. Przedstawiając alternatywne życiorysy Rydza-Śmigłego, Koca i Kozłowskiego nie twierdzę rzecz jasna, że dążyli oni do przekształcenia Polski w prohitlerowskie państwo totalitarne, ani nie zamierzam oskarżać ich o antysemityzm. Uosabiają oni jedynie procesy, jakie mogły zajść w Polsce pod wpływem nieplanowanego sojuszu z Niemcami. Nie sądzę, by którykolwiek z ówczesnych polityków polskich zdołał je powstrzymać, choć być może konkretne role rozpisane zostałyby przez historię inaczej. Mam nadzieję, że sympatycy wspomnianych postaci wybaczą mi taki zabieg.