Zamach atomowy: kwestia czasu

Po raz pierwszy w historii coś takiego zdarzyło się 28 lat temu w USA, gdy pewien szantażysta zagroził zdetonowaniem ładunku nuklearnego w Bostonie, o ile nie otrzyma 200 tysięcy dolarów. Wówczas nie zwróciło to większej uwagi opinii publicznej ani w Ameryce, ani poza nią.

Zapewne nie tylko dlatego, że był to blef: choć rząd USA postanowił zapłacić szantażyście, nikt nie odebrał pieniędzy zostawionych w umówionym miejscu. W tamtych latach terroryzmu, który “kwitł" w Europie Zachodniej (RAF, IRA, włoskie Czerwone Brygady) i na Bliskim Wschodzie (Libia, OWP) nie kojarzono z bronią biologiczną czy atomową, czy choćby “tylko" z używaniem samolotów pasażerskich jako “latających bomb", co stało się 11 września 2001 r. w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Zagrożenie niekonwencjonalnym atakiem terrorystycznym opinia publiczna uświadomiła sobie dopiero w maju 1995, gdy japońska sekta “Najwyższa Prawda" przeprowadziła udany (kilku zabitych, tysiąc rannych) zamach w japońskim metrze, używając gazu bojowego, i gdy jesienią 2001 r. nieznani nadawcy - podejrzenia koncentrowały się na organizacji bin Ladena - rozsyłali po USA listy z wąglikiem (efekt: kilka zgonów i trwający tygodnie paraliż niektórych stanów).

Przypadek z Bostonu wydawał się wówczas czymś egzotycznym, ale rząd amerykański potraktował rzecz poważnie. Gdy okazało się, że nikt nie wie, jak poradzić sobie z takim zagrożeniem, i gdy do Bostonu ściągano na gwałt rzesze zwykłych agentów FBI oraz cywilnych naukowców od energetyki atomowej - prezydent Ford powołał w 1975 r. tajną instytucję, funkcjonującą pod enigmatyczną i przez lata nieznaną szerzej nazwą NEST.

Celem tego Nuclear Emergency Search Team (Zespół Szybkiego Reagowania ds. Zagrożeń Nuklearnych) jest analizowanie zagrożeń związanych z wykorzystaniem broni atomowej do aktów terroru oraz utrzymywanie w gotowości ludzi i sprzętu do poszukiwania i rozbrajania takich ładunków - pisze w dzienniku NEUE ZÜRCHER ZEITUNG (z 15 lipca) Kaj-Gunnar Sievert, były dowódca jednostki rozpoznawczej armii szwajcarskiej (znanej jako “Kompania nr 17"), a obecnie publicysta, pisujący na tematy związane z wojskiem i służbami specjalnymi.

Jak znaleźć ładunek atomowy w milionowym mieście? Wbrew pozorom, to możliwe: każdy taki ładunek, zależnie od charakteru i wielkości, emituje promieniowanie radioaktywne, które można zweryfikować w promieniu nawet kilkudziesięciu metrów - stąd na wyposażeniu NEST helikoptery z odpowiednimi sensorami. Trudniej natomiast znaleźć “brudną bombę":  ładunek wybuchowy połączony z odpadkami radioaktywnymi z elektrowni atomowych albo ze szpitali.

NEST dziś - to około tysiąca ludzi, z czego część pracuje w tzw. stałym sztabie, a większość - fizycy, chemicy, meteorolodzy, naukowcy z programu atomowego itp. - jest zatrudniona w innych, zwykłych instytucjach, z NEST-em zaś współpracuje i może zostać zmobilizowana w razie zagrożenia (wszyscy to ochotnicy, uchwytni dla sztabu NEST przez 24 godziny na dobę). Z punktu widzenia pracowników NEST nie ma znaczenia, czy zdetonowaniem ładunku nuklearnego zagrozi terrorysta czy kryminalista żądający okupu: oni muszą być gotowi, aby w ciągu 4 godzin znaleźć się w każdym miejscu na terenie USA i podjąć pracę. W tym także interwencję: NEST posiada własną antyterrorystyczną jednostkę uderzeniową. A także największą chyba na świecie bazę danych, zawierającą informacje (także wywiadu) na temat programów nuklearnych w różnych krajach oraz... wszystkie filmy i powieści kryminalne, w których pojawiał się motyw ataku terrorystycznego z użyciem broni niekonwencjonalnej - w formie skomputeryzowanej i przeanalizowanej.

Po co cały ten wysiłek? Nieoficjalnie mówi się, że NEST wkraczał do akcji “tylko" 125 razy, z czego 95 okazało się alarmami fałszywymi. A pozostałe trzydzieści? Na ich temat wiadomo jedynie, że m.in. chodziło o próby szantażu, których autorami mieli być byli pracownicy przemysłu energetycznego, mający dostęp do substancji radioaktywnych (elektrownie jądrowe).

Tak było. Dziś jest inaczej, od kiedy terroryści różnych maści próbują zdobyć broń niekonwencjonalną. Skutki jej użycia (polityczne, gospodarcze, psychologiczne) byłyby nieporównywalne ze skutkami zamachów z 11 września. Eksperci uważają, że prędzej czy później do takiego ataku dojdzie, np. na miasto w USA lub Europie. To tylko kwestia czasu.

WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2003