Zadziwiony jestem Bogiem

Przygotowując się do kapłaństwa wielokrotnie słyszałem, że głosiciel jest narzędziem w ręku Boga; że nie od zdolności retorycznych, ale od tchnienia Ducha Świętego zależy moc jego przepowiadania. Na pamięć znam historię św. Jana Vianney, który na ambonie jąkał się, ale pod wpływem jego nieporadnego mówienia ludzie spotykali Boga. Słyszałem o Franciszku Salezym, który nie zrezygnował z głoszenia rekolekcji, mimo że słuchała go tylko jedna osoba. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jako duszpasterz powinienem być przezroczysty, nie szukać swojej wygody, ale ogłaszać, że przybliżyło się królestwo Boże, oraz schodzić na manowce za jedną zagubioną owcą.

04.07.2004

Czyta się kilka minut

---ramka 333282|prawo|1---Wszystko to wiem, ale boleśnie doświadczam swojej pychy, gdy obserwuję, ilu ludzi przyszło w pierwszym dniu głoszonych przeze mnie rekolekcji, a ilu w drugim i w trzecim. Wcale nie jest mi obojętne, czy moje kazanie ktoś pochwali, czy stwierdzi, że nudziłem. Staram się modlić za tych, do których mówię, usuwać w cień, ale to nie do końca pomaga. Cieszę się, gdy ludzie po rozmowach ze mną przełamują się i zaczynają nawiązywać bliższy kontakt z Panem Jezusem, a tracę humor, gdy wzruszają ramionami. Niestety, nie są to myśli, które wypływają jedynie z troski o ich dusze. Wolę nawracać nawróconych, być fajnym facetem, nie mówić o sprawach trudnych, nie stawiać wymagań, bardziej dbać o to, by było miło, niż by było prawdziwie.

Rozglądam się wokół i widzę, że wspólnota mojego Kościoła nie jest wolna od podobnych pokus. Wątpię, czy więcej jest pasterzy, którzy gotowi są oddać życie za braci, od tych, którzy pasą samych siebie. Albo zakonników, którzy wybierają ubóstwo chętniej niż syte bezpieczeństwo. Wygodniej dbać o Kościół oparty na ustawach i preambułach, docierać do serc ludzkich na mocy dekretów i listów pasterskich niż w bezpośrednim kontakcie narażać się na pogardę i wyśmianie. Od biskupów i teoretyków katechezy słyszę, jak to wspaniale, że tyle młodzieży uczestniczy w zajęciach. Od katechetów pracujących w szkołach wysłuchuję opowieści o doświadczanej przez nich agresji i lekceważeniu.

Nie lepiej jest ze świeckimi. Niewielu z nich nosi “znamię przynależności do Chrystusa". Znacznie więcej jest takich, którzy tak doskonale się konspirują, że nikt ich nie podejrzewa o bycie chrześcijanami. Niestety, niejednokrotnie uczniowie Chrystusa wolą miejsca zaszczytne od ostatnich, a swoimi sukcesami chlubią się szybciej niż krzyżem Jezusa.

Patrzę na to wszystko i zadziwiony jestem pokorą Syna Bożego, który przyszedł do ludzi jak baranek między wilki, bez splendoru, rozgłosu i władzy. Zdumiony jestem Jego cierpliwością, która pozwala na grzeszność świata i nie lepszego od niego Kościoła. Pytam, dlaczego nie chce z nami zrobić porządku. Nie znajduję odpowiedzi ani nie mija zdumienie, ale cieszę się, że mogę głosić Boga pokoju i miłosierdzia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2004