Za tysiąc dolarów

Niezauważalnie, bez zainteresowania mediów i rozgłosu, przeciętna polska płaca miesięczna przekroczyła 1000 dolarów. Coś niewyobrażalnego kilkanaście lat temu, teraz nie zwróciło niczyjej uwagi. Może dlatego, że częściej przeliczamy zarobki i ceny na euro?.

15.05.2007

Czyta się kilka minut

W marcu średnie miesięczne wynagrodzenie pracującego Polaka wyniosło ponad 2800 zł, a w kwietniu kurs dolara spadł poniżej 2,80 zł. Szybki wzrost płac oraz systematyczne umacnianie polskiej waluty mają wspólne źródło, jakim jest znakomita koniunktura ekonomiczna - ubiegłoroczny wzrost coraz szybciej rozwijającej się polskiej gospodarki przekroczył 6 proc., a według szacunków tegoroczny będzie jeszcze większy. W takich warunkach rośnie zatrudnienie, spada bezrobocie, coraz trudniej o wykwalifikowanych i chętnych do pracy (których część wyjechała za granicę), a więc trzeba im płacić coraz więcej. Od czasu wejścia do Unii Europejskiej polska gospodarka nie tylko coraz szybciej się rozpędza, ale zyskała o wiele wyższą wiarygodność, co podnosi zaufanie do polskiego pieniądza, a w rezultacie jego wartość przeliczeniową.

Czy ktoś jeszcze pamięta, że w PRL przeciętne miesięczne zarobki wynosiły... 20 dolarów? Praktycznie tylko za dolary, dostępne jedynie na czarnym rynku (złotówka była przecież niewymienialna), można było kupić coś więcej, niż przysługiwało na kartkowe przydziały. Dolar był wówczas potęgą, a sklepy sprzedające za dewizy ("peweksy") wydawały się oazami luksusu pośród powszechnego ubóstwa. Dziś dałyby się porównać co najwyżej z wiejskimi sklepikami spożywczo-przemysłowymi. Ceny mieszkań, działek budowlanych, samochodów i innych dóbr trwałego użytku na wtórnym rynku podawano tylko w dolarach i dolarami się za nie płaciło, w dolarach trzymało oszczędności. Dziś tylko ekonomiczny analfabeta oszczędzałby lub przyjmował zapłatę w dolarach. Nic prawie nie zostało z dawnego blasku tej waluty.

Czy proste przeliczenie pozwala stwierdzić, że obecnie zarabiamy 50 razy więcej niż w PRL? To nie takie proste, bo trzeba uwzględnić nie tylko wzrost płac, ale i cen. Jednak przeliczenia siły nabywczej wskazują, że prawie wszystkiego możemy dziś kupić za swoje pensje więcej (niektórych produktów wielokrotnie więcej) niż kilkanaście lat temu.

***

Malkontenci zapewne stwierdzą, że te ponad 2800 zł to zarobki brutto, a "na rękę" wychodzi znacznie mniej. To prawda, ale wszędzie na świecie wielkość wynagrodzeń podaje się w kwotach brutto, tylko w ten sposób można je zresztą porównać, bo systemy podatkowe są różne i rozmaicie te kwoty później uszczuplają. Obniżka podatków to skądinąd jeden ze sposobów na podwyższenie kwoty, którą pracownicy dostają "na rekę". Obecny rząd to obiecywał (podstawowa stawka podatku od dochodów osobistych, dotycząca największej liczby pracujących, miała spaść do 18 proc. z dotychczasowych 19), ale na razie się ku temu nie kwapi. Obiecuje natomiast zwiększanie rozmaitych świadczeń i hojniejsze rozdawanie pieniędzy na cele socjalne. Jeśli zaś chce się więcej dawać niepracującym, trzeba więcej zebrać od tych, którzy pracują.

Ale to nie podatki najbardziej obciążają płace, lecz tzw. klin podatkowy. Nazwa niefortunna, bo z podatkami nie ma wiele wspólnego. Chodzi o różnicę między kosztem ponoszonym przez pracodawcę na opłacenie zatrudnionego a wynagrodzeniem otrzymywanym przez tego drugiego. Tworzą ją przede wszystkim składki na ubezpieczenia społeczne. Ich obniżenie też, oczywiście, zwiększyłoby zarobki pracowników, bo pracodawcy nie musieliby za nich odprowadzać do ZUS tak wielkich kwot i mogliby więcej przeznaczyć na wypłaty. Minister Gilowska zapowiedziała sukcesywnie, już od połowy tego roku, redukowanie składki rentowej z obecnych 13 proc. do 6 w ciągu kilku lat.

Lecz aby trwale i znacząco obniżyć obciążenia składkowe, należałoby zreformować rozdęty system emerytalno-rentowy. Polska ma procentowo najwięcej rencistów w całej Europie i jeden z najniższych progów wiekowych przechodzenia na emeryturę. Dość powiedzieć, że spośród ostatnio przyznawanych emerytur, cztery piąte otrzymują tzw. wcześniejsi emeryci. Jedynie nieco ponad połowa Polaków w wieku produkcyjnym jest aktywna zawodowo. Średnia w UE wynosi 65 proc., w USA przekracza 70 proc. Jeżeli nadal będziemy mieć najzdrowszych rencistów i najmłodszych emerytów w Europie, a najmniej osób pracujących, składki obciążające płace tych ostatnich pozostaną wysokie, ograniczając możliwość wzrostu zarobków.

Czynnikiem umożliwiającym podnoszenie wynagrodzeń jest także wzrost wydajności pracy. Im większa produktywność zatrudnionego, tym więcej można przeznaczyć na zapłatę dla niego. Pod tym względem jest obiecująco: wydajność pracy w styczniu była o 12 proc. wyższa niż rok temu. Ale w marcu wzrost wyniósł już tylko 6,5 proc., gdy pensje zwiększyły się o 9 proc., co stanowi niepokojące zachwianie proporcji. Wydajność pracy Polaków jest nadal sporo mniejsza niż innych Europejczyków, więc i zarobki nie mogą się do nich bardziej zbliżyć.

Jeśli wziąć pod uwagę poziom wytwarzanego produktu krajowego w przeliczeniu na głowę mieszkańca i wydajność pracy, Polacy nie zarabiają mało, często więcej od bardziej produktywnych sąsiadów. Trzeba jednak dodać, że zarobki są silnie zróżnicowane wewnątrz kraju. Najwyższe otrzymują warszawiacy - średnio znacznie ponad 4 tys. złotych, gdy na Podkarpaciu, Warmii i Mazurach tylko nieco ponad 2,3 tys.

Kiedy polska przeciętna pensja przekroczy tysiąc euro? Gdyby utrzymywały się dotychczasowe korzystne trendy w gospodarce, nie jest wykluczone, że stanie się to przed wprowadzeniem tej waluty, co może nastąpić w 2012 r., czyli za pięć lat. Być może pierwsze wynagrodzenie przeciętnego Polaka otrzymane w euro będzie już więc wyrażone kwotą czterocyfrową. Porównując z mieszkańcami zachodniej Europy, nadal nie będziemy bogaczami, ale dystans do nich się zmniejszy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2007