Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Klarowne są wyjaśnienia dyrektor Filharmonii Anny Oberc: “Żeby otrzymać pieniądze, musiałabym skierować specjalny wniosek do marszałka, opiniowany przez województwo, a potem przez ministerstwo. Drogę między Krakowem a Warszawą ten papier musiałby pokonać jeszcze dwukrotnie. Przy dobrej woli wszystkich urzędników przeprowadzenie pieniędzy trwałoby około trzech miesięcy. Festiwal miał się odbyć we wrześniu, a pani Penderecka wystąpiła do mnie z oficjalną propozycją 3 lipca. Nie miałabym czym zapłacić".
Nie do końca natomiast zrozumiałe są argumenty Krzysztofa Pendereckiego: “Pani Oberc odmówiła, choć festiwal nie obciążałby ani budżetu, ani pracowników filharmonii. Po takim afroncie musiałem zrobić ten krok. To jednak zakaz czasowy. Nie obraziłem się na orkiestrę filharmonii, lecz na jej dyrekcję. Poza tym to zakaz teoretyczny, bo filharmonia od ponad dziesięciu lat nie gra mojej muzyki. Po okrutnej nagonce w prasie nie chciałbym, by na razie była tam wykonywana". Dziwne, wszak jeszcze w czerwcu, niemal na zakończenie sezonu, Filharmonia Krakowska wykonała “II Koncert skrzypcowy »Metamorfozy«" Jubilata.
Co dalej? Najlepiej, gdyby nikt już nic nie mówił i niczego nie zakazywał. Dyskusja nic nie zmieni: trudno, drzwi zamknięto, a mosty zostały nadpalone. Pozostaje robić swoje: kompozytorzy niech piszą muzykę - piękną i doskonałą, organizatorzy i dyrektorzy niech tworzą wydarzenia i programy - niepowtarzalne i dostarczające przeżyć, muzycy niech grają - czysto i in tempo rubato, a słuchacze niech słuchają - wedle uznania, z miłością i otwartym uchem.
Tomasz Cyz