Z wesela na wesele

Skąd w nas ten lęk przed spotkaniem, skoro mówimy, że Bóg jest naszym szczęściem? Dlaczego dzień przyjścia Jego Syna postrzegamy jako apokalipsę, to znaczy wydarzenie najtragiczniejsze z możliwych, bo pozbawione jakiegokolwiek sensu?

03.08.2010

Czyta się kilka minut

Jeśli już ktoś miałby powody do obaw, to Bóg, a nie ludzie. Jego wyraźniejsze pojawienie się napotykało zawsze na opór. Krzyż jest tego przypomnieniem. Jeśli więc Bóg ma powody do obaw, to człowiek ich mieć nie powinien. A jednak ma.

Otóż, o ile obecność Boga jest pewna, Bóg mogący wszystko nie może nie być wszędzie, we wszystkim i ponad wszystkim. Natomiast Jego działalność tu i teraz już taka pewna nie jest. Nie dlatego, że Bóg raz działa, a raz nie działa, bo działa wciąż, lecz dlatego, że my ludzie mamy trudności z odróżnieniem, co jest naszym, a co Bożym dziełem. Co robi Bóg i co my robimy? Trudno się temu dziwić, skoro się wierzy, że Bóg i człowiek są osobami rozumnymi i wolnymi. Jeśli więc staną obok siebie dwie wolności, wiadomo, że trzeba będzie poświęcić sporo czasu i nerwów, a nawet zdrowia na dogadywanie się. Może nawet nie w sprawach najważniejszych, ale tych codziennych, wprost błahych.

Na dodatek Bóg, wynika to choćby z czytań na dziewiętnastą niedzielę zwykłą, przychodzi najczęściej nocą, a więc o takiej porze dnia, która jest najmniej odpowiednia na spotkania. Chociaż, zaraz, dlaczego nie, skoro to, co najważniejsze i najpiękniejsze, przydarza się nam właśnie nocą? Tę noc pewnie można potraktować symbolicznie, znowu w zgodzie z Biblią, i rozciągnąć na wszystkie sytuacje wprawiające nas w zakłopotanie, napełniające strachem, rozpaczą. W tej doli-niedoli jednego możemy być pewni, że to, co nam szkodzi, może też nam pomóc.

Wystarczy wspomnieć choćby Świętą Teresę Benedyktę od Krzyża, czyli Edytę Stein, filozofa, mistyczkę, męczennicę, patronkę Europy. Jej najważniejsza noc i spotkanie to Auschwitz-Birkenau. Piekło i niebo naraz. Bóg i człowiek. Dwie wolności i jedna odpowiedzialność. Chciałoby się powiedzieć, że odpowiedzialność Boga większa niż człowiecza, ale któż to wie? I znowu, jeśli coś jest tutaj pewne, to nasza bezradność wobec jednoczesnego występowania w tym samym miejscu i czasie nieba i piekła. Ta bezradność jest jednak naszym zyskiem. Pozwala wierzyć, czyli mieć nadzieję, że najważniejsze wciąż przed nami.

Jeśli tak, to najlepsze, co można zrobić, to Bogu zostawić przyszłość, przeszłość na dobrą sprawę też, a zająć się dniem dzisiejszym. Sierpniowym, letnim, wakacyjnym. O takim zwykłym dniu, o takim powszednim szczęściu marzyli i za to ginęli ci, których wspominamy jako bohaterów. Pan Bóg się nie ukrywa, można Go spotkać zarówno na pogrzebie, jak i na weselu. Na plaży również, i to niekoniecznie o zachodzie słońca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2010