Z podniesioną głową

Sprawa Zbigniewa Trochimiaka pokazuje, że bunt przeciw pracodawcy nie musi się kończyć porażką buntownika. Oby więcej takich historii.
w cyklu Woś się jeży

21.11.2019

Czyta się kilka minut

Rafał Woś / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Rafał Woś / FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Trochimiak się nie dał, choć łatwo nie było. Kilka dni temu wrocławski sąd pracy przyznał mu rację i nakazał przywrócenie do pracy oraz wypłacenie odszkodowania (suma jest ponoć pięciocyfrowa).

Zbigniew Trochimiak jest listonoszem. A jego pracodawca to Poczta Polska. Uważny czytelnik tej rubryki zauważy pewnie, że pośrednio o sprawie pisaliśmy już kilka miesięcy temu w tekście „Front pocztowy”.

Wszystko ciągnęło się od grudnia 2017 roku. Trochimiak był wówczas jednym z organizatorów sporej pikiety listonoszy, zorganizowanej w okolicach dworca kolejowego Wrocław Główny. Pikieta dotyczyła zarobków oraz złych warunków zatrudnienia. Listonosze próbowali pokazać, że bardzo wielu z nich żyje za niecałe dwa tysiące złotych netto, i tylko przy dobrych wiatrach czasem udaje im się wspiąć powyżej tej kwoty. Na dodatek wciąż przybywa obowiązków, a pracodawca niechętnie wysłuchuje krytyki ze strony pracowników. Zwłaszcza tych, którzy uważają, że dość potężna na Poczcie „Solidarność” zbyt często prezentuje stanowisko niebezpiecznie bliskie interesowi pracodawcy, a nie najsłabszych pracowników, takich jak listonosze czy osoby obsługujące tzw. okienka. Tamtej zimy (grudzień 2017) demonstranci przygotowali więc dla zarządu Poczty Polskiej symboliczną rózgę (rzecz działa się tuż po mikołajkach), na transparentach można zaś było przeczytać np. „Prezes do roboty za 1800 złotych”.


Czytaj także: Rafał Woś: Front pocztowy


W styczniu 2018 roku Trochimiak już na Poczcie nie pracował. Powód? Pracodawca utracił do niego zaufanie. „Publiczne szkalowanie pracodawcy, podawanie nieprawdziwych informacji, ujawnianie tajemnic spółki oraz działanie na jej szkodę zawsze spotka się ze zdecydowaną reakcją. Nie ma także zgody na łamanie Kodeksu Pracy oraz nieprzestrzeganie obowiązków pracowniczych” – głosiło oficjalne oświadczenie przedstawione mediom lokalnym, które zainteresowały się sprawą. Zaangażowani w protest listonosze nie mieli wątpliwości, że zwolnienie Trochimiaka było klasycznym uderzeniem w przywódcę buntu. W nadziei, że reszta straci zapał do dalszego podskakiwania przełożonym.

Zwolnienie odbyło się za wiedzą pocztowej „Solidarności”, która miała z Trochimiakiem własne porachunki. Przez lata wrocławski listonosz był zrzeszony w „S” (zapisał się w samych początkach swojej ponad 30-letniej pracy na Poczcie). Na pewnym etapie uznał jednak, że związek zrobił się w jego zakładzie zbyt ugodowy. Zaangażował się więc w budowę alternatywy, opierając się na strukturach Związku Syndykalistów Polski (ZSP). Koncentrując swoją działalność głównie w tych sektorach pracowników poczty, gdzie płace są najniższe – właśnie wśród listonoszy i pracowników pocztowych okienek. Duże centrale związkowe zazwyczaj uznają tego typu działalność za podważanie ich dominującej pozycji i zdarza się, że przykładają rękę do pozbycia się wichrzycieli przez pracodawcę. Albo po prostu pozostają bierne i pozwalają, by zostali zwolnieni. 

Wróćmy jednak do stycznia 2018. Trochimiak dostał wówczas wypowiedzenie – po 36 latach pracy na Poczcie. Postanowił walczyć. Jak sam mówi, z dwóch powodów. Po pierwsze, chce być listonoszem, bo to dla niego nie tylko zawód, ale i powołanie. Po drugie, już dekadę wcześniej przetrwał sądową batalię i został do pracy przywrócony. Wiedział więc, że można wytrzymać.

Oczywiście powiedzieć, że się wytrzyma, a nie pęknąć naprawdę – to często dwie różne sprawy. Z niesprawiedliwie zwolnionymi jest zazwyczaj tak, że większość chce w pierwszym odruchu skarżyć pracodawcę. Gdy jednak opada pierwsza wściekłość, tylko niektórzy decydują się faktycznie wejść w spór sądowy. Spora część odpuszcza, machając ręką. Wiedzą, że proces będzie się ciągnął długo i towarzyszyć mu będzie spory koszt. Nie tylko finansowy, ale również czasowy i przede wszystkim psychiczny. Spośród tych nielicznych, którzy pójdą do sądu, spora część przyjmie warunki ugody. Zadowalając się jakimś odszkodowaniem finansowym. Tylko naprawdę nieliczni twardziele będą mieli tyle siły, by wytrwać do końca i wrócić do pracy z podniesioną głową. Pokazując innym, że się da. 

Zbigniewowi Trochimiakowi się udało. Niecałe dwa lata od pamiętnej demonstracji, sąd nakazał przywrócenie go do pracy. Co robił w międzyczasie? Imał się różnych prac dorywczych. Ale zmienić zawodu pryncypialnie nie chciał. Dzięki nagłośnieniu sprawy przez media lokalne udało się zorganizować listonoszowi pomoc prawną pro bono.

Jest jeszcze jedna szczęśliwa dla pracownika okoliczność. Od kilku tygodni obowiązuje w Polsce nowe prawo. Jedną z ostatnich decyzji poprzedniego Sejmu uchwalono, że gdy sąd przywraca niesprawiedliwie zwolnionego pracownika, to może on wrócić już po orzeczeniu pierwszej instancji, i dopiero gdy wyższa instancja podważy tę decyzję, pracodawca może domagać się zwrotu wypłaconych poborów. Ale nie od pracownika – tylko od Skarbu Państwa. 

Nie ma więc przeszkód, by Zbigniew Trochimiak pracował we wrocławskiej Poczcie. Z podniesioną głową. Pokazując innym, że bunt nie musi kończyć się rozdeptaniem buntownika przez wielokrotnie silniejszego pracodawcę.

Polecamy: "Woś się jeży" - autorska rubryka Rafała Wosia co czwartek w serwisie "Tygodnika Powszechnego"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz ekonomiczny, laureat m.in. Nagrody im. Dariusza Fikusa, Nagrody NBP im. Władysława Grabskiego i Grand Press Economy, wielokrotnie nominowany do innych nagród dziennikarskich, np. Grand Press, Nagrody im. Barbary Łopieńskiej, MediaTorów. Wydał… więcej