Wynalazcy

Ze zdumieniem odkrywam oczywistą oczywistość: że tylko ode mnie zależy, komu dam dostęp do swojej głowy.

11.07.2016

Czyta się kilka minut

Szymon Hołownia /  / Fot. Marek Szczepański dla „TP”
Szymon Hołownia / / Fot. Marek Szczepański dla „TP”

Cudowne zmiany w naszym krajowym i międzynarodowym otoczeniu zaszły tak daleko, że aby nie dostać migotania komór podczas rytualnego przewijania facebookowej ściany (to takie coś, na czym wyświetlają się refleksje i doniesienia znajomych), musiałem zacząć brać leki. Podczas gdy oglądani na publicznej scenie ludzie jakby się sprzysięgli, by dowieść, że potrafią zniszczyć absolutnie każdą budowlę, sprostytuować każdą wzniosłą ideę i śmiertelnie poróżnić między sobą nawet najbliższych braci, najlepszą odtrutką jest dawkowanie sobie raz albo dwa razy dziennie opowieści o jednostkach, które wytworzyły coś innego niż kolejną porcję jadu, albo inną bombę.

Jakżeż od razu człowiekowi bardziej chce się żyć, gdy przypomni sobie, że oprócz Krystyny Pawłowicz, Nigela Farage’a czy Donalda Trumpa są na tym świecie również takie Dzieci Boże, które coś umieją, wiedzą i potrafią. Ostatnie wydania „Wired” i „Fast Company”, miesięczników poświęconych nowatorskim biznesom oraz nowym technologiom, przynoszą subiektywne rankingi najbardziej inspirujących i zmieniających bieg historii przedsięwzięć.

I tak, podczas gdy 460 najlepszych synów i córek naszego dumnego narodu odgrywa swoje jałowe niczym saharyjskie grunty nocne tragifarsy, taka np. Anna Young tworzy platformy MakerNurse i MakerHealth, dzięki którym pielęgniarki i lekarze mogą wymyślać i projektować proste, ale efektywne narzędzia do lepszej opieki nad chorymi (Young w kilku szpitalach urządziła już nawet kąciki wyposażone w elementy, z których można szybko skonstruować potrzebny sprzęt). Chamutal Eitam rozwija przedsięwzięcie o nazwie 3 Millions Club, dzięki któremu każdy może z dowolnego miejsca na ziemi kupić superodżywczy batonik (z masła orzechowego, witamin, minerałów), zlecić jego wyprodukowanie w lokalnej fabryce i wysłać do potrzebującego pomocy żywnościowej dziecka, dajmy na to na Haiti (przesyłkę można śledzić po jej numerze, wiemy więc, gdzie trafia darowizna). Ayah Bdeir uruchamia serwis littleBits, oferujący zestawy łatwych do łączenia ze sobą elektronicznych elementów, dzięki którym każdy od przedszkolaka po doktora nauk może obudzić w sobie wynalazcę i odkrywcę. Jessica Altenburger rozkręca system niezużywających wody toalet, opróżnianych przez fachowców (abonament kosztuje 10 dolarów miesięcznie; nieczystości zamieniane są później w kompost), na którego zastosowanie zgodziło się już kilka tysięcy niemających dotąd dostępu do sanitariatu peruwiańskich rodzin. Alex Laskey napisał robiące karierę oprogramowanie dla dostawców energii (nazywa się Opower), które pozwala wygenerować olbrzymie oszczędności dzięki porównywaniu danych o tym, jak każde z gospodarstw zużywa prąd i co może zrobić, by potrzebować go mniej. Catharina Rantanen stworzyła aplikację CosmEthis, której wystarczy zrobione telefonem komórkowym zdjęcie kodu kreskowego oglądanego właśnie w sklepie kosmetyku, by dostarczyć nam wiedzy o jego składnikach i wskazać zdrowsze alternatywy. Peter Goodwin kieruje ClosedLoop, największą na świecie firmą recyclingującą pozostałości po spożywczej konsumpcji (np. wyrzucanych miliardami jednorazowych kubków do kawy). Nicole van der Tuin odkryła, że mieszkańcy biedniejszych krajów planety nie mają dostępu do finansowania swoich potrzeb, nie są bowiem w stanie wykazać się historią bankową czy kredytową. Tworzy więc platformę (First Access), dzięki której kredytowi brokerzy mogą uwzględnić w analizach historię płatności dokonywanych przez ostatnie lata za pośrednictwem telefonu komórkowego (bardzo popularny sposób płacenia rachunków czy przesyłania środków). Ida Tin rozbudowuje i dopieszcza aplikację Clue, która – we współpracy z dostarczającą dane kobietą – pomaga monitorować cykle miesięczne, ostrzega przed dniami z PMS, wskazuje potencjalne dni płodne, oferuje porady zdrowotne (Tin pracuje teraz, by z dobrodziejstw obserwacji cyklu płodności mogły korzystać też panie w krajach, w których standardem nie jest posiadanie iPhone’a).

Systemy przetwarzania wirtualnych wiadomości dla więźniów na dostępną dla nich wersję papierową (by cały czas utrzymywać ich w kontakcie ze światem). „Koce życia”, czyli zastępujące inkubator (rzecz jasna, do pewnego stopnia) „ogrzewacze” dla wcześniaków. Ba – nawet programy uniemożliwiające człowiekowi ciągłe przestawianie budzika w tryb drzemki (aplikacja Mimicker Alarm będzie cię dręczyć tak długo, aż nie pokażesz jej swojej ożywionej twarzy), zamieniające koszmary i dramaty na pigułki z pozytywnego myślenia (Koko) albo generujące wirtualnego obserwatora dla tych, którzy w mediach społecznościowych czują się nie dość „dooglądani” (Follower)... Świat naprawdę nie składa się z Wiejskiej, Traktu Królewskiego, Brukseli i Żoliborza. Pełno jest na nim pozytywnych świrów, którzy przez 24 godziny na dobę kombinują, jak zmienić go na lepszy (lub śmieszniejszy). Ze zdumieniem odkrywam oczywistą oczywistość: że tylko ode mnie zależy, komu dam dostęp do swojej głowy – inspirującym twórcom nowych światów, czy smętnym niszczycielom tych starych.

I tylko jednego jest mi naprawdę bardzo szkoda. Przecież w Polsce też na pewno mamy takich wynalazców. Co takiego jednak sobie zrobiliśmy (lub pozwoliliśmy zrobić), że o naszej ojczyźnie mówi się dziś prawie wyłącznie w kontekście narastającej niewiadomej, zagrożeń, względnie bohaterskiej, ale jednak odległej historii? Dlaczego my sami pokazujemy sobie albo spoconych facetów (lub rozhisteryzowane kobiety) w pogoni za władzą, względnie machających flagami fanów fitnessu – nie zaś kreatywnych, przedsiębiorczych innowatorów? OK, mamy inwestycje. Za unijne pieniądze nabudowaliśmy sobie chodników i placów. Tylko czy autostrada jest w stanie realnie zmienić świat, czy kogoś obchodzi ranking w typie „Kto wylał najwięcej betonu na trawę”? Powtarzamy sobie, że chodzi o to, byśmy byli z siebie dumni. Otóż dumni będziemy mogli być nie wtedy, gdy sami sobie to zadekretujemy, ale wtedy, gdy inni zaczną nam wreszcie czegoś naprawdę – szczerze i do zzielenienia – zazdrościć. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2016