Współtwórca Grupy Krakowskiej wspomina Marka Piaseckiego

Marek Piasecki pojawił się w Krakowie zaraz po zakończeniu wojny. Studiował historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, a zaczynał jako fotograf. Ożenił się z córką Jerzego Turowicza, zaczął współpracować z "Tygodnikiem Powszechnym".

04.10.2011

Czyta się kilka minut

Nie pamiętam już, kto rekomendował go w 1957 roku do Grupy Krakowskiej. Prawdopodobnie byli to historyk sztuki Janusz Bogucki i jego żona, która sprawowała pieczę nad Galerią "Krzysztofory", Maria Friedel-Bogucka. Oni w tym samym czasie byli do Grupy przyjęci. Boguccy Marka popierali i na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych jego prace wystawiali w "Krzysztoforach".

Wystawy te były organizowane raz w roku. Każda zazwyczaj miała swojego kuratora, prócz teoretyka sztuki np. Piotra Krakowskiego, kogoś z kolegów artystów. Jeśli były jakieś spory pośród wystawiających, to raczej o to, w którym miejscu powinien wisieć obraz i czy godnie jest wyeksponowany.

Marek był osobą skrytą, nieśmiałą, szczególnie na samym początku naszej znajomości. Później się oswajał, ale raczej tłumów znajomych nie miał. Jednak jako młody człowiek często pojawiał się na naszych codziennych godzinnych spotkaniach przy kawie czy wódce w kawiarni przy ulicy Sławkowskiej 23 "U Warszawianek", gdzie schodzili się zawsze koło południa koledzy i koleżanki z Grupy Krakowskiej. Przychodzili tam także studenci historii sztuki, literaci, aktorzy. Któż tam nie bywał: poza Tadeuszem Kantorem, Jonaszem Sternem, Lidią i Jerzym Skarżyńskimi, Tadeuszem Brzozowskim, moją żoną Teresą Rudowicz, Andrzejem Stopką, Jerzym Nowosielskim, Kazimierzem Mikulskim, Alfredem Lenicą, Jerzym Tchórzewskim, Marią Jaremą, Andrzejem Cybulskim podobno pojawiał się też Tadeusz Różewicz, naprawdę trudno wymienić wszystkich znanych.

Ze mną Marek trochę rozmawiał o swojej twórczości, nie pamiętam specjalnych sporów ideowych; to były rozmowy zahaczające o kwestie techniczne, o wykorzystywanie takich a nie innych materiałów do tworzenia prac. Materiałów, których wtedy trudno było zdobyć, praktycznie wszystkiego brakowało, papieru, farb, odczynników.

W 1959 roku wyjechałem z żoną na dwa lata do Włoch, więc wiele krakowskich zdarzeń i historii mnie ominęło.

W czasach PRL-u ciężko było przebić się twórcom krakowskim w świecie. Marszandzi z Zachodu chcieli mieć twórcę niemal "pod telefonem" (na wypadek gdyby pojawił się kupiec na pracę), mieć malarzy na wyłączność, dyspozycyjnych (bo malarz powinien być na miejscu, jeśli klient będzie go chciał poznać). A z wyjazdami z Polski to była loteria, raz pozwolą wyjechać, innym razem nie. To były trudne czasy.

Zabawne było to, że na początku, w pierwszych latach powojennych nikt z nas nie podpisywał swoich prac nazwiskiem. No bo po co? Od razu widać osobny styl, łatwo rozpoznawalny, nie do podrobienia, przecież widać, kogo to dzieło.

To się skończyło, jak tylko pojawiły się pieniądze. Muzea z różnych miast (np. Wrocławia, Lublina) otrzymały z ministerstwa kultury środki na uzupełnienie kolekcji (wiadomo było, że te obrazy nie są do wystawienia, bo niezgodne z socrealistyczną linią, ale do magazynów i piwnic). Przyjeżdżały panie muzealniczki do Krakowa i wypytywały nas (bo przecież nie było katalogów, informacji ogólnie dostępnych, rynku sztuki z prawdziwego zdarzenia): "A może kolega też maluje?". Bardzo to było zabawne.

Po wyjeździe Marka Piaseckiego do Szwecji w 1967 roku, w Krakowie o obecność jego prac podczas wystaw dbała jego mama. On nawet nie musiał o tym wiedzieć. Wszyscy z naszego środowiska ją znali, kłaniali się jej. Niska, starsza pani. Przynosiła prace Marka powydobywane od rodziny. Po wyjeździe do Szwecji Marek, tak mi się wydawało, nie bardzo chciał wracać pamięcią do czasów krakowskich.

W ostatnich latach mawiano, że jest coraz bardziej chory, że zamyka się w pracowni, do której nie dopuszcza nawet najbliższych. Że przyciemnia okna i nie chce ich otwierać. Nie wiem, ile w tym prawdy.

Wysłuchał Grzegorz Nurek

MARIAN WARZECHA - (ur. 1930 r.), jest malarzem, studiował malarstwo i scenografię na krakowskiej ASP, a także etnografię i historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współtworzył reaktywowaną w 1957 roku Grupę Krakowską.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]