Wolny wybór

Ks. Roman Pracki, pastor luterański: Otwartość, pluralizm, gotowość do podejmowania decyzji, wolność co do własnej przynależności konfesyjnej jest wpisana w luteranizm tak samo jak konserwatyzm i liberalizm. Rozmawiał Tomasz Ponikło

30.08.2011

Czyta się kilka minut

Ks. Roman Pracki / fot. Joanna Koleff-Pracka /
Ks. Roman Pracki / fot. Joanna Koleff-Pracka /

Tomasz Ponikło: Niektóre odłamy luteranów dopuszczają zawieranie małżeństw homoseksualnych. Ale przecież trzymając się luterańskiej zasady "sola Scriptura", natrafiamy w Biblii na przeszkody dotyczące aktów homoseksualnych. Te decyzje wyznaczają nowy kurs?

Ks. Roman Pracki: Prymat Pisma Św. w teologii ewangelickiej nie oznacza literalnej interpretacji każdego tekstu. Sola Scriptura to zasada, którą rozumiemy w kontekście nauki o usprawiedliwieniu. Dlatego Kościoły luterańskie nie kodyfikują grzechu, a duszpasterstwo opierają na indywidualnej relacji. Prymat łaski podkreśla dobroć Boga, który podejmuje zbawienie jako własne dzieło w Chrystusie - czyli bez udziału człowieka i niezależnie od dobrych uczynków. Człowiek jest zarazem grzeszny, bo jest człowiekiem, i sprawiedliwy, bo usprawiedliwiony łaską Chrystusa.

Nie istnieje jeden kurs w luteranizmie, to struktura pluralistyczna pod względem ustroju, teologii i nauczania społecznego. Mówimy o 75 mln luteranów, z czego 70 mln zrzesza Światowa Federacja Luterańska (ŚFL) w 145 różnych Kościołach lokalnych. Czasem w jednym państwie funkcjonują dwa Kościoły - liberalny i konserwatywny. Niezależnie od siebie realizują posługę liturgiczną, kształcą duchownych, wyrażają odmienne stanowiska choćby w takich kwestiach jak stosunek do wspomnianych związków. Polski Kościół Ewangelicko-Augsburski w ŚFL jest jednym z bardziej konserwatywnych. Kościoły krajowe oddają strukturę społeczeństwa, której są częścią. 80 tys. luteranów w Polsce to nie ludzie, którzy zamierzają przeprowadzić rewolucję moralną i błogosławić pary homoseksualne.

Moim zadaniem, przykładamy zbyt duże znaczenie do płciowości, seksualności w Kościele. Trochę tak, jakby to był miernik, czy dana osoba jest bliżej czy dalej od Boga.

Bp Jerzy Samiec na naszych łamach w tym kontekście przywoływał rozróżnienie na potępianie grzechu i grzesznika.

Mój biskup jest świetnym pedagogiem i człowiekiem wielkiego taktu. Potępienie dla grzechu nie jest odrzuceniem człowieka, ale zwiastowaniem bezwarunkowej miłości Boga, która w następstwie przynosi przemianę człowieka. Takich kodyfikacji dokonuje duchowny w konkretnym duszpasterskim kontekście. Jako kaznodzieja unikam posługiwania się negatywnymi kategoriami kary i potępienia, ponieważ grzech jest powszechną naturą człowieka. Kościół stoi w samym środku społeczeństwa, dlatego powinno znaleźć się w nim miejsce dla każdego grzesznika.

Więc najpierw błogosławieństwo, a potem prowadzenie duszpasterskie?

Grzech nie powinien powodować ostracyzmu, który spycha człowieka poza doświadczenie łaski. Przecież nie chodzi o nawracanie się ze strachu.

Rozdawajmy łaskę za darmo: to nie za proste?

W teologii ewangelickiej istnieje rozróżnienie na łaskę tanią i drogą. Ta pierwsza to tani ersatz. Z kolei ta druga to dar, za który zapłacono najwyższą cenę. Nie rozdaję łaski, lecz zwiastuję Słowo i sprawuję sakramenty, które są jej środkami. Na ile jest ona w życiu człowieka droga lub tania, to kwestia indywidualna. Duchowny sam nie ma prawa decydować, kto jest godny, a kto nie, by przyjąć ten dar. Wierzę, że kto spotyka na swojej drodze Słowo, nigdy już nie pozostanie taki sam. Bóg jest lekarzem zarówno duszy, jak i ciała - sam tego doświadczam.

Życie w związku jest bardziej wielowymiarowe, niż moglibyśmy to ująć w kościelnym dogmacie. Niezależnie od życiowych wyborów oraz związanych z nimi sukcesów i porażek Bóg jest przyjacielem wszystkich ludzi. Wybiera nas takimi, jakimi jesteśmy, a nie takimi, jakimi możemy się stać. Kościół jest miejscem porządkowania wielu naszych dylematów - tymczasem ulegamy złudzeniu, że jest on jedynie dla ludzi uporządkowanych. Łatwo sobie w ten sposób postawić fasadę, za którą ukryje się cierpienie, samotność i dramat. Nadużywanie kategorii grzechu i kary zamyka tę przestrzeń, dodając jeszcze strach. Kościół powinien pomagać każdemu w odnalezieniu się we własnej życiowej roli. Dlatego, choć nie mamy odpowiednika nauki społecznej, to jesteśmy Kościołem społecznie zaangażowanym.

Po tym, jak Kościół w Szwecji zaczął błogosławić pary jednopłciowe, następnego roku 74 tys. wiernych odeszło z Kościoła.

Jest wiele przyczyn laicyzacji Kościołów europejskich. To m.in. niechęć do płacenia podatku kościelnego (co nie oznacza od razu braku wiary). Kościoły luterańskie mają różnorodną strukturę i ustrój. Parafią zawiaduje rada i proboszcz - to urzędy wybieralne przez ogół parafian raz na pięć (rada) lub dziesięć lat (proboszcz). Delegaci poszczególnych parafii tworzą wraz z duchownymi Synod Diecezjalny. Z kolei delegaci poszczególnych diecezji stanowią Synod Krajowy, będący najwyższą władzą, składającą się w większości z delegatów świeckich. Synod wybiera biskupa i konsystorz, czyli władzę wykonawczą. Projekty stanowiska wypracowują najpierw komisje specjalistów, potem jest on omawiany na forum i głosowany na zasadzie większości zwykłej lub bezwzględnej. W niektórych kwestiach Synod może zasięgnąć opinii całego Kościoła - w formie referendum. Więc niemożliwe jest, by te problemy umknęły pojedynczemu wiernemu. Nie należy też utożsamiać opinii lokalnego Kościoła ze stanowiskiem 75-milionowej wspólnoty luterańskiej.

Często protestantyzm próbuje się opisywać przez pryzmat jego liberalnych kierunków. A z perspektywy przeciętnego ewangelika w skali całej wspólnoty ŚFL - są to kwestie marginalne, nie tym żyją Kościoły. Lokalna wspólnota, która dziś błogosławi pary jednopłciowe, za kilka lat może podjąć decyzję przeciwną.

Po tym, jak w USA zrzeszająca większość tamtejszych Kościołów luterańskich ELCA podjęła decyzję o przyjmowaniu na pastorów czynnych homoseksualistów, rozpętała się burza.

To parafia wybiera duchownego spośród kandydatów spełniających określone warunki, tak więc nie ma możliwości, aby nieakceptowany przez wspólnotę ksiądz mógł być jej duszpasterzem. Poza tym, obok ELCA w USA podobną liczbę wiernych mają funkcjonujące niezależnie dwa kilkumilionowe konserwatywne Kościoły w Missouri i Wisconsin.

Statystyki pokazują, że wzrasta liczba luteranów w afrykańskich Kościołach o obliczu konserwatywnym, a w liberalnych Kościołach Europy - maleje.

Rozbicie nawet w najistotniejszych kwestiach towarzyszy protestantyzmowi od początku. Wraz ze śmiercią Lutra doszło do polaryzacji w łonie Reformacji wittenberskiej i jej zwolennicy podzielili się na dwa obozy: rzeczników czystej, niezmienionej luterańskiej nauki i na nurt ugodowy skupiony wokół Filipa Melanchtona. Spory gnezjoluteran i filipistów trwały, póki pod patronatem władzy świeckiej nie rozwiązano ich tworząc "Formułę zgody". Tak więc pewna otwartość, pluralizm, gotowość do podejmowania decyzji, wolność co do własnej przynależności konfesyjnej jest wpisana w luteranizm - tak samo jak konserwatyzm i liberalizm. Istotą Kościoła jest dialog w każdej przestrzeni.

Ale stwierdzenia, że Kościół nie ma spełniać społecznych zachcianek, a jednocześnie odzwierciedla i odbija to, jakie jest społeczeństwo - stoją w sprzeczności.

Kościół jest taki, jak społeczeństwo, bo przez swoją strukturę odzwierciedla nas samych. Są jednak sprawy, w których Kościół powinien być bardzo jednoznaczny, np. gdy definiuje swoje podstawowe zadanie, którym jest zwiastowanie Ewangelii.

A skoro inaczej się ją zwiastuje w Polsce, a inaczej w Niemczech?

Kościół jest miejscem dialogu Słowa ze społeczeństwem. Przez nie zostajemy zagadnięci i zaproszeni do refleksyjnego spojrzenia na własne życie. Hermeneutyka protestancka to indywidualna relacja między Słowem a każdym człowiekiem z osobna. Nawet niewierzący i agnostyk może znaleźć poruszające Słowo dla siebie.

W kontekście tematu, od którego wyszliśmy, trzeba powiedzieć, że małżeństwo nie jest u nas sakramentem, to odpowiedzialność cywilna, a ta nie jest tak zdogmatyzowana jak u naszych braci katolików. Może natomiast być przez Boga błogosławiona, gdy jest świadectwem życia otwartego na łaskę. W związku z tym wybory człowieka powinny liczyć się z łaską.

W Polsce na Synodzie za kilka miesięcy wróci kwestia ordynacji kobiet. Na razie nie jest dopuszczona ze względów organizacyjnych i kulturowych. Idą zmiany?

Większość Kościołów luterańskich od lat 60. XX w. ordynuje kobiety na urząd duchowny, u nas dyskusja trwa z przerwami od 1991 r. Mamy inną niż w katolicyzmie teologię kapłaństwa, opartą na powołaniu wszystkich ochrzczonych. Dlatego zarówno mężczyzna, jak i kobieta mogą pełnić służbę świadectwa. Nie widzimy przeszkód teologicznych: Jezus po zmartwychwstaniu mówi najpierw kobietom, by złożyły o nim świadectwo. Luteranizm od początku traktuje tę sprawę jako otwartą, choć sam Luter w przestrzeni liturgicznej był bardzo konserwatywny, np. czytania niedzielne do dziś mamy przed-trydenckie.

Najistotniejsze w polskim kontekście jest jednak zabezpieczenie socjalne kobiet w urzędzie duchownym w czasie urlopu macierzyńskiego oraz element dalszej relacji ekumenicznej z Kościołem rzymskokatolickim i prawosławnym.

Luteranie w Polsce mówią - w uproszczeniu - "tak" dla in vitro, "nie" dla obcych gamet i mrożenia embrionów. Na jakiej podstawie?

Nad stanowiskiem Kościoła pracowali specjaliści: lekarze, etycy, teologowie. Specjalna komisja opracowała dokument i przedstawiła Synodowi, a ten go przyjął jako swoje stanowisko. Podobnie było w 1991 r. w kwestii ochrony życia poczętego. Kościół uznaje, że trzeba je chronić od momentu poczęcia - inna teologia byłaby niedorzeczna. Jednocześnie nasze stanowisko nie definiuje dopuszczalnej i niedopuszczalnej antykoncepcji. Ogólnie jesteśmy raczej powściągliwi z wszelkimi kodyfikacjami.

A nie ma potrzeby, żeby Kościół czasem zagrzmiał: że są takie rejony, w które nie wolno się zapuszczać?

W 1934 r. sprzeciwem takim była Deklaracja z Barmen teologów luterańskich, którzy uznali duchownych współpracujących z narodowymi socjalistami za "odstępców od wiary" - w konsekwencji wielu ludzi Kościoła Wyznającego było prześladowanych i poniosło śmierć. Kiedy odmawia się bliźniemu prawa do życia, a normą staje się przemoc, trzeba działać stanowczo. Martin Niemöller, jeden z sygnatariuszy deklaracji i więzień obozu w Dachau, ujął to w następujących słowach: "Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem. / Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą. / Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą. / Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem. / Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było".

Ks. Roman Pracki jest proboszczem parafii ewangelicko-augsburskiej w Krakowie oraz współpracownikiem Instytutu Liturgicznego Uniwersytetu Papieskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2011