Wojna w wojnie

To już nie jest tylko zmaganie się powstańców z reżimem, trwające trzeci rok. To chaotyczna wojna mnożących się podziałów i zmieniających się sojuszy. Im dłużej trwa, tym mniej o niej wiadomo.

05.08.2013

Czyta się kilka minut

Jezuita Paolo Dall’Oglio – Włoch, którego ojczyzną z wyboru jest Syria – zaginął w minionym tygodniu. Prawdopodobnie został porwany. Akurat on: człowiek, który w Syrii mieszkał od ponad 30 lat, zacieśniając więzi między chrześcijanami a muzułmanami.

Ojciec Paolo – jego historię opisaliśmy w „Tygodniku” przed rokiem (nr 34/2012) – był postacią znaną wśród Syryjczyków: do Dajr Mar Musa, klasztoru z VI wieku, 80 km od Damaszku, który odrestaurował, przyjeżdżali chrześcijanie i muzułmanie z całego kraju. Zwłaszcza młodzi; drugiego takiego miejsca w Syrii nie było. Gdy wiosną 2011 r. zaczęły się demonstracje przeciw dyktatorowi Baszarowi al-Asadowi, Dall’Oglio opowiedział się po stronie pokojowych – podkreślał: pokojowych – demonstrantów. Potem, gdy rewolucja zamieniła się w zbrojne powstanie, wzywał, aby konflikt nie stał się wojną religijno-etniczną. „Jestem mnichem i zawsze będę opowiadał się za pokojowym oporem. Ale Kościół, do którego należę, uznaje prawo do samoobrony. Nie dziwi mnie, że przemoc rodzi przemoc, choć jej nie popieram” – tłumaczył rok temu w amerykańskim radiu.

Jego prawdopodobne porwanie to kolejny symptom narastającego chaosu syryjskiej wojny.

NA WIELU FRONTACH

Wojna w Syrii rozpadła się na kilka niezależnych frontów, na których powstańcy walczą z reżimem: północ, wschód, południe i centrum. Ale w obrębie samej tylko północy podziały dalej mutują: nowy front wyrasta między Wolną Armią Syryjską a dżihadystami, do których zalicza się „Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie” (inna nazwa: „Islamskie Państwo w Iraku i Wielkiej Syrii”), Front Nusra (deklaruje on lojalność wobec głównego przywódcy globalnej Al-Kaidy, Ajmana Zawahiriego) i brygady ochotników z Libii. Nie zapominając o dżihadystach-ochotnikach z Europy, których liczba już teraz jest znacznie wyższa niż ich poprzedników po dekadzie walk w Iraku i Afganistanie razem wziętych.

 Jednocześnie nie wszyscy dżihadyści ze sobą współpracują. Podobnie dzieje się wśród coraz luźniej ze sobą powiązanych grup zrzeszonych pod szyldem Wolnej Armii Syryjskiej. Także szeregowi powstańcy przechodzą z jednych grup do drugich i z powrotem. Byli bojownicy Wolnej Armii dołączają do dżihadystów, bo ci dają lepszy żołd (a jakoś trzeba wykarmić rodziny) i lepszą broń. Potem odchodzą, bo dżihadyści, zgodnie z ich surową obyczajowością, zakazują im papierosów, a na froncie przecież cholernie chce się palić. Odchodzą więc od grup, które narzucają zbyt surowe salafickie porządki, do tych bardziej umiarkowanych w interpretacji islamskich wartości.

Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie otwarcie walczy z Wolną Armią Syryjską, której jeden z dowódców Kamal Hammami oznajmił, że w Syrii nie ma miejsca dla Al-Kaidy. Jego egzekucji w połowie lipca dokonali bojownicy Islamskiego Państwa – Wolna Armia wezwała więc Syryjczyków do walki z grupami powiązanymi z Al-Kaidą. Ale tym ostatnim coraz lepiej się powodzi, bo broń i środki dostają od prywatnych sponsorów z Arabii Saudyjskiej i reszty Zatoki Perskiej. Wolna Armia o uzbrojenie musi błagać oficjalne władze tych państw, jak też rządy w USA i Europie. Dostaje broń lekką, dzięki której może dalej walczyć, ale nią nie pokona czołgów i lotnictwa reżimu. Jej sponsorzy mają ograniczenia, które nie obowiązują dobroczyńców Al-Kaidy.

Obraz chaosu dopełniają porwania, egzekucje i wszechobecne zamachy bombowe. W ostatnich dniach lipca w prowincji Idlib został porwany polski fotoreporter Marcin Suder – prawdopodobnie przez grupę dżihadystów. „Jeśli to dżihadyści z Islamskiego Państwa, to mogą go trzymać miesiącami” – pisze mój znajomy, który, zmuszony do opuszczenia Damaszku, przeniósł się na północ kraju. W Damaszku uczył angielskiego, teraz jako pracownik organizacji humanitarnej dostarcza pomocy w Aleppo. „Dziś w Syrii trudno być optymistą” – dodaje. Suder mógł się islamistom czymś narazić, ale mogło też chodzić o zwykły okup.

STO TYSIĘCY ZABITYCH

Jeszcze niedawno wydawało się, że powstańcy, występujący w imieniu sporej części społeczeństwa, walczą tylko z armią reżimu, a rozlew krwi skończy się wraz z rychłym upadkiem Asada. Rychłym, bo jego przeciwnicy mieli dobrą passę: najpierw w listopadzie 2012 r. zawiązał się nowy opozycyjny sojusz – Narodowa Koalicja na rzecz Syryjskich Sił Rewolucji i Opozycji, o szerszym zasięgu i ciesząca się poparciem zachodnim, zwłaszcza amerykańskim. Powstańcom udało się też otworzyć nowe fronty – zwłaszcza w Damaszku i środkowej Syrii. Reżim dawał nawet sygnały, że jest gotów negocjować.

Ale już w styczniu tego roku reżim znów był niewzruszony, a Asad powtarzał, że walczy z terrorystami: „Nic nas nie zatrzyma, dopóki w Syrii przebywa choćby jeden terrorysta”. W lutym broń otrzymana przez powstańców miała przechylić szalę zwycięstwa na ich stronę. Nie przechyliła. W marcu salonowa część opozycji wyłoniła premiera, a Liga Państw Arabskich przyznała jej miejsce zajmowane dotąd przez Asada. Powstańcy zdobyli położone na północy Raqqa: było to pierwsze w ich rękach miasto będące stolicą prowincji. Nadal jedyne.

Od kwietnia jednak sytuacja militarna się zmieniła: reżim odniósł serię niewielkich, ale pewnych zwycięstw, a zachodnie media zaczęły wieszczyć jego długie trwanie. Opozycyjny premier nie był w stanie sformować rządu, podziały w opozycji były coraz większe, syryjscy powstańcy coraz bardziej dystansowali się od walczących obok nich, powiązanych z ­Al-Kaidą zagranicznych dżihadystów. Wreszcie w czerwcu reżim – dzięki ogromnej pomocy libańskiego Hezbollahu – odbił położone blisko granicy z Libanem miasto al-Qusajr.

Choć teraz reżim jest górą, w Syrii wszystko może się jeszcze odwrócić. I to wiele razy. Powstańcy mogą odzyskać dobrą passę, a potem znów ją utracić... I tak bez końca. Ginąć – tak jak dotąd – będą głównie cywile. Na sto tysięcy zabitych – według ostrożnych szacunków ONZ – powstańcy i żołnierze Asada to zaledwie jedna trzecia, reszta to cywile. Liczba uchodźców w Libanie, Jordanii, Turcji, Iraku itd. to już blisko 1,9 mln; uchodźców wewnętrznych w Syrii jest ponad 4 mln.

„MÓDL SIĘ ZA MNIE”

Uwolnienie Marcina Sudera mógł negocjować ktoś, kto na północy Syrii cieszy się szacunkiem, kto Syrię zna jak własną kieszeń i wie, jak się poruszać w nowej rzeczywistości – nacechowanej wrogością, biegnącą wzdłuż linii wyznaniowych. Taką osobą mógłby być – na przykład, bo to tylko hipoteza – jezuita Paolo Dall’Oglio, którego klasztor był miejscem otwartym dla Syryjczyków wszystkich wyznań, celem wypadów młodych ludzi z Damaszku. Wtedy, przed wojną, w weekendy na klasztornym dziedzińcu można było spotkać więcej muzułmanów niż chrześcijan. Wtedy, w tamtej Syrii – Syrii ojca Paola – nikt się nad tym faktem nie zastanawiał.

W czerwcu zeszłego roku reżim Asada wydalił jezuitę z kraju, bo Paolo – jak go po prostu nazywano – sprzyjał rewolucji, wbrew przywódcom tamtejszych Kościołów (mniej czy bardziej otwarcie popierających reżim) oraz wobec niezajmującego w tym konflikcie stanowiska Watykanu. Jezuita nie dał za wygraną. Z południa Turcji jeździł na zajętą przez powstańców syryjską północ.

Ostatni mail z Gaziantep w Turcji Paolo wysłał w piątek 26 lipca – tak powiedział w rozmowie z Religion News Service jego bliski przyjaciel. Paolo pisał: „Jutro, to znaczy za dwie godziny, stąd wyruszam. Jadę do Syrii na trudne negocjacje... Módl się za mnie”. W poniedziałek miał zaginąć w mieście Raqqa. Dziś w Syrii trudno być optymistą.


MAGDA QANDIL jest absolwentką londyńskiej School of Oriental and African Studies, analityczką ds. Bliskiego Wschodu. Współpracuje z Centrum Badań Bliskowschodnich PAN, współredaguje polską edycję „Le Monde Diplomatique”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2013