Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Włosi co prawda kojarzą nazwisko – to ich ostatni już realnie poważany w Europie rodak poza światem sportu i mody – ale nikt dotąd nie wnikał, jaka jest polityczna tożsamość tego dawnego urzędnika ministerstwa skarbu, następnie szefa banku centralnego, a wreszcie Europejskiego Banku Centralnego. W tradycyjnej logice ustrojów liberalnych od takich ludzi wymaga się wręcz, aby byli neutralnymi technokratami.
Jednak Draghi jest nie tylko ekspertem finansowym i już raz dowiódł, że potrafi poruszać się po korytarzach władzy: gdy w 2011 r. jako szef EBC ratował euro przed upadkiem w czasie kryzysu zadłużeniowego, wykonał poważną robotę polityczną, przekonując do tej nieortodoksyjnej operacji zwłaszcza Niemców.
Tamten kryzys i narzucona przez Brukselę polityka oszczędności zniechęciła Włochów do Unii. Dziś jednak rząd pod kierunkiem proeuropejskiego Draghiego ma do rozdysponowania największą krajową transzę z tzw. pakietu pomocowego, więc nastroje są raczej dobre. Do tego stopnia, że do koalicji wspierającej gabinet dołączył ochoczo Matteo Salvini, dotąd czołowy i brutalny retorycznie eurosceptyk. „Prawica, lewica, to tylko etykiety, jestem pragmatykiem” – oświadczył lider Ligi.
Tak więc Włochy mają trzeci już w tej kadencji rząd, z kolejną równie egzotyczną większością jak poprzednie, teraz jednak bezpiecznie szeroką, bo cementowaną sumą 209 mld euro. Do czasu pierwszej kłótni. Liga już zażądała głowy urzędnika w ministerstwie zdrowia, który upiera się przy zachowaniu epidemicznych obostrzeń. ©℗