Witajcie w Pitlandii

Byłoby wspaniale, gdyby z okazji 20. rocznicy wolnej Polski, obok obchodów i uroczystości, państwo sprezentowało obywatelom ułatwienia w systemie podatkowym.

03.03.2009

Czyta się kilka minut

Nadchodzi czas składania PIT-ów. Czas, w którym myśli każdego obywatela powinny kierować się ku sprawom trudnym i smutnym. Zasady składania zeznań skonstruowane są bowiem tak, by podatnicy stracili jak najwięcej czasu, papieru i pieniędzy na wypełnianie kwitów oraz przesyłanie ich z jednego miejsca w drugie. Z jakichś przyczyn duch modernizacji i oszczędność w krainę podatkową jeszcze nie zawitał. I nie wiadomo, kiedy należy się go tam spodziewać.

Dobrym przykładem, który pozwala prześledzić marnotrawstwo sił i pieniędzy, są podatkowe przygody pracodawców zatrudniających pracowników na umowę zlecenie lub umowę o dzieło.

Jak zapłacić za wieczorek?

Z chęcią posłużę w roli królika doświadczalnego. W ubiegłym roku poza pracą w "Tygodniku" wykonywałem prace zlecone dla 12 spółek. Co oznacza, że dostanę listem poleconym 12 przesyłek. Tyle samo przesyłek trafi do izby skarbowej, w której właściwości, jak to się pięknie mówi, pozostaję. Ktoś te formularze w różnych częściach kraju musiał wypełnić, zapakować w kopertę, potem zanieść na pocztę, kupić znaczek i wypełnić kwitek. Jeden obywatel wygenerował 24 koperty, 24 znaczki itd.

Teraz postarajmy się przemnożyć jednego obywatela zatrudnianego na umowy o dzieło i zlecenie. Sprawa się komplikuje, ponieważ Ministerstwo Finansów nie prowadzi statystyk, pokazujących, ile osób w kraju zawiera w ciągu roku choćby jedną umowę tego typu. Przychody osiągane z umów zlecenia i o dzieło w zeznaniach PIT ujmowane są w pozycji dotyczącej przychodów z działalności wykonywanej osobiście, a w tym mieszczą się również tzw. umowy nienazwane (np. kontrakty menedżerskie).

Coś jednak wiemy: według MF prawie 800 tys. Polaków deklaruje utrzymywanie się wyłącznie z pracy na zlecenie, a w 2007 r. przychody z tytułu działalności wykonywanej osobiście zadeklarowało ponad 3,8 mln polskich podatników. Można więc rozszerzyć przedmiot tego quasi-śledztwa choćby o menedżerów czy przedstawicieli wolnych zawodów, wymagają oni bowiem ze strony płatnika takiego samego zachodu jak dziennikarz prowadzący wieczorek autorski albo pogadankę umoralniającą dla młodzieży.

Mamy więc prawie 4 mln obywateli. Nie wiadomo jednak, jaki mnożnik zastosować, tzn. ile umów bądź kontraktów z różnymi podmiotami zawarli w ciągu roku. Przyjmijmy ostrożnie, że cztery. Daje to nam liczbę 15,2 mln. Mnożymy przez dwa. Mnożymy przez cenę listu poleconego. I okazuje się, że na samo tylko bezsensowne kursowanie listów po kraju z okazji jednego roku podatkowego, z okazji umów o dzieło, zleceń i kontraktów pracodawcy wydają ok. 100 mln zł. Taka kwota, poświęcona przelewaniu z pustego w próżne, robi już wrażenie. To coś więcej niż przypadek małej firmy wydawniczej, która na przesyłki musi wydać 5 tys. zł i zatrudnić dodatkowe osoby do wypełniania formularzy.

A przecież formularze wypełniane z tytułu działalności prowadzonej osobiście to część Pitlandii, jej istotny, ale nie jedyny element. Dodajmy choćby formularze nieodebrane, które trzeba wysłać ponownie. Część pracodawców ocenia, że powtórnie musi wysyłać nawet 10 proc. formularzy.

Kwitek jest kwitek

Rozwiązanie wydaje się tak śmieszne, że aż wstyd o nim mówić. Istnieje również w Polsce wiekopomny wynalazek zwany internetem. Polacy płacą rachunki za prąd i gaz dzięki sieci, mają też na serwerach konta bankowe, dzięki którym nie muszą zbyt często narażać się na bezpośredni kontakt z delikatną materią naszej bankowości. Z nieznanych jednak przyczyn elektronika i system skarbowy są w Polsce zbiorami, które nie mają zbyt rozległej części wspólnej. Dlatego przesyłanie formularzy e-mailem jest u nas czynnością egzotyczną, na dodatek kosztowną - żeby wysłać swoje zeznanie podatkowe w formie elektronicznej, muszę posiadać podpis elektroniczny (dostępny za 300 zł). Co więcej: jeśli płatnik chce pozostać w zgodzie z prawem, nie może wysłać do mnie formularza w formie pliku pdf. Ministerstwo Finansów zarzekało się co prawda, że już w tym roku rozpocznie przebudowę anachronicznego i kosztownego dla płatników systemu, budując elektroniczną bazę dla podatników prowadzących działalność gospodarczą, w urzędach skarbowych jednak na razie o tym głucho.

Być może wgląd w sedno problemu daje rozmowa z anonimową urzędniczką z US Warszawa-Śródmieście I przy ulicy Lindleya, gdzie przedstawiłem się jako płatnik PIT 11:

- A właściwie dlaczego muszę wysyłać formularze Pocztą Polską zamiast elektroniczną? - zapytałem z głupia frant.

- A skąd pan będzie wiedział, że formularz został odebrany? Ma pan potwierdzenie, czyli jest dowód odebrania, czyli kłopot z głowy - usłyszałem w odpowiedzi.

- Ale w programach pocztowych również można otrzymać dowód odebrania maila - nie dawałem za wygraną. Urzędniczka zamilkła na chwilę, jakby zasmucona tą wiadomością:

- No, niby tak, niby jakoś tam można - próbowała się bronić. Po czym zastosowała metodę obrony, wobec której choćby najbardziej namolny petent musi pozostać bezradny: - A poza tym, kwitek to jest zawsze kwitek!

Kolejny rok pozostają więc znaczki, koperty, poczta, przybijanie, stemplowanie. Oraz poczucie zmarnowanego czasu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, reportażysta, pisarz, ekolog. Przez wiele lat w „Tygodniku Powszechnym”, obecnie redaktor naczelny krakowskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Laureat Nagrody im. Kapuścińskiego 2015. Za reportaż „Przez dotyk” otrzymał nagrodę w konkursie… więcej