Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zdalne obrazy: papież Franciszek idzie pustymi ulicami Rzymu, do pustego kościoła, przed krucyfiks. Autokwarantanna Europy, ludzie pozamykani w swoich swojskich granicach, w obawach, w lękach, w strachu, że to dopiero początek. Bliźni stają się nosicielami. Strach najlepszym przyjacielem człowieka, jak dawno temu śpiewał John Cale.
Życie przenosi się do internetu, a tam wirus – wirus strachu – przenoszony łańcuszkiem nieświętego Antoniego od znajomego znajomego z ministerstwa, wojska, szpitala, banku. Samospełniające się przepowiednie o kolejnych brakach, satysfakcja niektórych „a nie mówiłem” – niech mają, skoro im z tym łatwiej przetrwać w dobrym samopoczuciu. Lekka kwarantanna od internetu, od kompulsywnego fejsbunia dobrze by zrobiła, że się tak kontrowersyjnie wyrażę (wiem, że „ludzie lubią wiedzieć”), no ale to się samo wyreguluje w zależności od przepustowości serwerów. Ważne, że pogoda dopisuje, słonecznie.
Jeśli kogoś jeszcze w ogóle interesuje teatr, donoszę, że próbujemy, owszem, zdalnie, dopóki się tak da, dopóty, dopóki, niezadługo dojdziemy z próbami do ściany, ale tymczasem robimy swoje, nie generując zagrożeń. Nadszedł czas próby, to próbujemy. Nie w takich warunkach w historii teatru polskiego artyści próbowali – były nie tylko wirusy, ale i Gestapo, a jakoś spektakle powstawały, i to ponoć niezłe.
Wiadomo, że flauta potrwa, teoretycznie wiadomo, praktycznie się zobaczy, z odległości kilku metrów przynajmniej, dziwność istnienia będzie się namnażać. Stolica, niedziela, miasto niewymarłe, ale trochę tak jakby, nie wiadomo: żywe czy nieżywe, niczym wirus. Rzeczywistość zawirusowana jadem strachu, środek Europy Anno Domini 2020. Raport z samooblężonego miasta.
Co dalej? Dalej jest lęk, że wszystko nieciekawie się rozwinie. ©