Windykator

Działanie na rzecz wizerunku to nasza ulubiona branża.

19.02.2018

Czyta się kilka minut

Niemal codziennie przyglądamy się i sprawdzamy, kto, jak i za ile w ramach szalejącego narcyzmu zmienił swą powierzchowność, bądź to za pomocą skalpela i tworzyw sztucznych, bądź filtrów, pudrów, szablonów i rekwizytów. Lubimy to. Od zawsze. Zważmy, choć jest to nienadmiernie odkrywcze, że wszystkie te działania umożliwiają pozowanie. Śmiemy mniemać, że na pozowanie idą dziś większe pieniądze niż na technologie rakietowe, automobilowe, poszukiwania innych cywilizacji, zbrojenia bądź cokolwiek.

Pozowanie stało się bodaj najważniejszą umasowioną czynnością ludzką. Pozujących od niepozujących dzieli dziś wszystko, tu – tak sądzimy – przebiega granica pojmowania wszelkiego sensu, w tym istnienia. Działalność wizerunkowa wymaga wielkiego profesjonalizmu i im bardziej fachowo podchodzimy do kreacji własnego obrazu, tym solidniejsza skrobaczka jest potrzebna do zdrapania z nas pudru bujdy. Po tym wstępie musimy przejść do przykładów, rzecz jasna w świecie polityki, bo przecież nie w blogerstwie modowym lub gimnastycznym.

Najgrubszymi w tej specjalności sukcesami może się pochwalić Gospodarz, a największą klęskę w czasie olimpijskim poniósł jednak jego Pieszczoch. Naturalnie nie będziemy się dziś zajmować opozycją, która jest poza tą ligą.

Oto wizerunkowo Gospodarz – zważmy – wygrywa w każdej konkurencji, ale najbardziej spektakularnym w naszym mniemaniu sukcesem była próba autokreacji – nie tylko dla sportu rzecz jasna – na rzecznika tzw. inteligencji. Wynik ten Gospodarz uzyskał wbrew wszystkim możliwym parametrom dającym choćby złudzenie inteligenckości, ale będących wzorcowymi na ten temat mniemaniami ćwierćinteligencji. Ćwierćinteligent polski otrzymał od Gospodarza nominację na inteligenta, podobnie jak komunistyczni aparatczycy na żarliwych patriotów. Ta operacja – przyznajemy – wzbudziła nasz niekłamany podziw. Weźmy drobny przykład: czołowy propagandysta partyjny, grafoman i pornograf, kreujący się na artystę i filozofa, dzięki polityce nominacyjnej Gospodarza stał się skutecznie wieszczem porównywanym do Wyspiańskiego. Innym mistrzowskim pomysłem wizerunkowym był pielęgnowany przez lata rzekomy „nieantysemityzm”, potrzebny i jemu, i jego akolitom dokładnie z takich samych powodów, dla których powiększa się biust czy przedłuża rzęsy, czyli z powodów estetycznych, psychologicznych i wizerunkowych. Gospodarz bez żadnego poczucia dyskomfortu wyjął ostatnio publicznie implant „nieantysemityzmu”, wywołując owację na stojąco. Po prostu wiedział, kiedy to uczynić, po co i przy jakiej okazji, uzyskując – pardon – tzw. efekt wow! Nie trzeba chyba dodawać, że podczas tego spektaklu akolici wyszarpnęli sobie podobne implanty z ulgą, radością i bez potrzeby znieczulania.

W działaniach Pieszczocha widzimy różnice, a budzą one tym większą ciekawość, im mocniej sobie uświadomimy, że jest on jednak dzieckiem swej narcystycznej ery, a nie zużytej estetyki towarzysza Wiesława. Póki robił w bankowości, póty jego biblią był manual ładu korporacyjnego, kanon obsługi kredytobiorcy i dress code tej branży. Trzymanie się tych nieskomplikowanych przepisów nie wymagało myślenia. Wystarczyło nauczyć się procedur oraz zwalczyć jedną zaledwie przeszkodę, czyli staroświeckie, a wyższościowe przekonanie, że garnitur leży dobrze dopiero w trzecim pokoleniu. Wydawało się nam, że nominacja Pieszczocha jest objawem jakiegoś zmiękczenia, zamysłem wizerunkowym właśnie, obliczonym choćby na zagranicę. Co ważne, wydawało się nam dobrze, to było celne rozwikłanie zagadki zrzucenia ze schodów jego poprzedniczki. Oto jednak Pieszczoch poszedł w bok, zwolniony z przestrzegania zasad i ideologii, które dawały mu solidną pensję. Zdjął nieoczekiwanie gorset. Z gracją pracownika biura windykacyjnego zaczął mówić prawdę, rzecz jasna nie tylko o sobie. Co tu jest najważniejsze? W odróżnieniu od swego pryncypała zrobił to niechcący.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2018