Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bo też w tych refleksyjnych wierszach wiele znajdziemy przeciwieństw, pod spokojną powierzchnią trwa wewnętrzne napięcie. Emocje, ból utraty, niepokój poszukiwania ujęte zostają w formę oszczędną, czasem tylko zaznaczone dyskretnym napomknięciem lub aluzją. Powściągliwość ta płynie nie tylko z niechęci do ostentacji, ale też z poetyckiej ostrożności zarówno wobec zużytych już konwencji, jak i wobec "zakłamania codziennej mowy". Wobec "mówienia hymnami" i wobec trywializacji czy brutalizacji języka. W wierszu "Słowo" czytamy: Nie ubieraj mnie zbyt bogato / i nie skrapiaj wonnościami // Ale też nie gwałć mnie / nie szydź ze mnie / i nie pochlebiaj /znam swoje zadania. I jeszcze fragment z wiersza "No tak": Ani to zaszczyt ani to ozdoba / wiersze gotowe na los co je czeka.
Więc pochwała umiaru? Na pewno, tyle że ten umiar wcale nie unieważnia dramatyzmu egzystencji ani nie służy unikaniu pytań najważniejszych. Pozwala za to znaleźć dla nich nowy, nieoczekiwany, a przez to mocny poetycki wyraz. Jak w wierszu "Przemówi", zaskakującej wizji końca świata, kiedy to przed archanielskimi trąbami rozlegnie się głos zupełnie inny, "żałosny głos" cierpiącego stworzenia uosobiony tu przez figurę zgoła niepoetycką w konwencjonalnym sensie tego słowa: Stojąc samotnie na polanie świata / podniesie w górę swój ciężki krowi łeb / i z głębi jej udręczonego gardła / dobędzie się skarga / na śmierć zwierzęcą i człowieczą / ze wspólnego artykułu zasądzoną.
Znajdziemy w tej książce zachwyt światem oddany w sposób niezrównany, jak w wierszu "Telegram jesienny". Znajdziemy pochwałę siły słowa, które potrafi - jak w wierszu "Wymówione" - w jednej chwili dotknąć tego, co bezpowrotnie minęło, na mgnienie przywrócić do życia dotykalną niemal fizycznie przestrzeń, sprawić, że staje się ona "wyspą kołyszącą się z wiatrem / w czyjejś pamięci". Znajdziemy też teksty, które - jak często u tej autorki bywa - wchodzą w dialog z innymi artystami albo mistrzami dobrego życia, są spłatą zaciągniętego długu, podziękowaniem.
Mamy więc imaginacyjną rozmowę z amerykańskim poetą Williamem Carlosem Williamsem, którego tom przekładów Julia Hartwig niedawno opublikowała, i przywołanie Georges’a Braque’a, malarza, który umiał pogodzić radość istnienia z artystyczną doskonałością. Mamy tren pamięci księdza Janusza Pasierba i hołd dla przyjaciół, "których nazwiska niosą się po świecie". No i jest wiersz, którego w tym akurat miejscu nie sposób nie przywołać - "Via Condotti".
Siedzieli obaj tu
w kawiarni Greco
Turowicz i Miłosz
Turowicz znał wiersze Miłosza na pamięć
A Miłosz wiedział: Taki nigdy nie będę
(...)
Żebyś siedział tu nie wiem jak długo
nie wymyślisz jak to upamiętnić
Wypij swoją kawę zapłać
i wróć na via Condotti.
Wśród tysięcy papierów w Archiwum Jerzego Turowicza zachowała się także firmowa serwetka owej słynnej rzymskiej kawiarni z autografami obu przyjaciół, Redaktora i Poety. Teraz, patrząc na nią, będę przywoływał w pamięci nie tylko słynny wiersz Miłosza, ale i słowa Julii Hartwig... (Wydawnictwo a5, Kraków 2009, ss. 62. Tom 63. Biblioteki Poetyckiej Wydawnictwa a5 pod redakcją Ryszarda Krynickiego.)