Wielkopolska Muzyka w Raju

Gostyń nie jest jedynym miejscem w Wielkopolsce, w którym odkrywany jest dawny repertuar. Od 20 już lat odbywa się festiwal Muzyka w Raju – czyli w Paradyżu, który jest głównym miejscem koncertów.

30.12.2022

Czyta się kilka minut

Zespół Klasztorny Filipinów pod Gostyniem. Fot.  ZOFIA I MAREK BAZAK / EAST NEWS  /
Zespół Klasztorny Filipinów pod Gostyniem. Fot. ZOFIA I MAREK BAZAK / EAST NEWS /

Spienione bałwany architektonicznych wolut rozdzielają wenecki basen św. Marka na Canal Grande i Canale della Giudecca – kościół Santa Maria della Salute wznosi się na cyplu, dominując nad punktem celnym i całym układem urbanistycznym rejonu. Układem zawiłym, jak to w Wenecji, ale opanowanym przez tę majestatyczną kopułę (której z tyłu sekunduje druga, mniejsza), wspartą ślimacznicami zawijającymi się niczym łamiące się fale.

Spełnienie teatralnego baroku, dopasowane do przestrzeni i do otoczenia: skamieniałe morze pieni się u wrót morskiego miasta. Co taka konstrukcja może robić pośrodku łagodnie pofalowanych łanów zbóż?

Oratorium wśród pól

No dobrze, pod wielkopolskim Gostyniem, w założeniu ufundowanym w 1675 r., ale zmienionym na obecny kształt już w 1679 (i kończonym stopniowo: korpus do 1698, kopuła 1726-1728) – brak imponujących wolut, również inne są materiały i wykończenie rzeźbiarskie. Niemniej to ten sam plan Baldassare Longheny, przywieziony z Wenecji przez Zofię z Opalińskich Konarzewską, „jedyny w Rzeczypospolitej czysty import pełnego baroku włoskiego” – podkreślał prof. Adam Miłobędzki.

Świadectwo fascynacji malowniczością Perły Adriatyku z jej szczególnie wyrazistą dominantą, choć przecież wzorcem dla klasztoru filipinów, który stanął wśród wielkopolskich pagórków, mogłaby być inna spektakularna budowla: siedziba zakonu w Rzymie, Oratorio, wybudowane przez samego Francesco Borrominiego. W Gostyniu jednak wygrała Wenecja, ta brama do Italii, którą przez stulecia pozostawała dla podróżujących do Włoch Polaków. Czy powinna za tym pójść wenecka muzyka?

Mogłaby, ale nie było to łatwe: tamtejsi wirtuozi, czy to wokalni, czy instrumentalni, nie byli skłonni do wyjeżdżania w północne ostępy, a już na pewno kazali sobie dużo za to płacić. Bardziej prawdopodobne więc – i bardziej naturalne – że do klasztoru trafiła muzyka związana ze zgromadzeniem filipinów. Filipinów, nie bez powodu zwanych oratorianami. Właśnie forma oratorium – muzycznie opracowanej narracji o religijnej treści (na podstawie Biblii lub historii świętych), udramatyzowanej, ale nie przedstawianej scenicznie – była gatunkiem powstałym w kręgu tego nowego stowarzyszenia dewocyjnego w Rzymie. Sama nazwa wywodzi się od siedziby bractwa (jakim de facto początkowo byli filipini) – rzymskiego Oratorium św. Filippa Neri.

Te wczesne muzyczne oratoria (zasadniczo wokalne), których korpus tworzą utwory Giacomo Carissimiego, nie wymagały najwyższych możliwych umiejętności wykonawczych – mogły więc trafić wraz z zakonnikami do Wielkopolski. Być może tak wyglądał repertuar wczesnej kapeli podgostyńskiego klasztoru na Świętej Górze. Gdyż zespół muzyczny, tak istotny dla filipińskiego charyzmatu, powstał tutaj od razu, w XVII w. (przewidział go od razu fundator klasztoru, Adam Konarzewski). Najwyraźniej złoty okres kapeli przypadł jednak na następne stulecie.

Tak przynajmniej wnioskować można ze zbiorów muzycznych tutejszej biblioteki, które – jak stwierdzono dopiero niedawno – zawierają w obfitości utwory mistrzów klasycyzmu. Obok Ignaza Pleyela czy Karla Dittersa von Dittersdorfa, a nawet Mozarta, Haydna i Cherubiniego, mamy też dzieła twórców polskich, w tym związanych z samym klasztorem. Świadczy to o bogatym i ambitnym życiu kulturalnym gostyńskich filipinów, o splendorze ich nabożeństw – i o ścisłym podążaniu za nowymi trendami w kulturze europejskiej. Najważniejsze – przynajmniej najważniejsze obecnie, gdyż nie wszystkie jeszcze skarby z klasztornej biblioteki ujrzały światło dzienne – że mamy utwory Józefa Zeidlera.

Odkrycie protagonisty

Zeidler stopniowo wypływa na powierzchnię od lat 60. XX wieku – manuskrypt za manuskryptem, z różnych źródeł. Z Gniezna, z Jasnej Góry, a wreszcie z gostyńskiej Świętej Góry, z którą pozostawał związany zapewne 30 lat swego życia. Dziś wiemy, że był to nie tylko jeden z najwybitniejszych działających w Polsce klasycystów, ale autor szczególnie właściwy dla radosnego, filipińskiego ducha: jego muzyka tchnie optymizmem, nie bez zadziwiających niekiedy, dowcipnych pomysłów. Weźmy Mszę E-dur, z jej tematem Kyrie przywodzącym na myśl motyw początkowy Mozartowskiej „Eine kleine Nachtmusik” i rustykalnymi zwrotami np. w „Dona nobis pacem”.

Muzyka Zeidlera jest pełna wyobraźni śmiało wykraczającej poza konwencje, pełna rozmachu i życia – a przy tym znakomicie skonstruowana, tocząc się wartko w koncertującym przepychu i w zgodzie z zasadami najlepszych wzorców klasycyzmu. A należy do nich nie tylko przejrzystość i harmonia, nie tylko umiar i elegancja – lecz przede wszystkim inwencja melodyczna. Dodajmy do tego inklinacje ku wirtuozerii, zwłaszcza wokalnej, świetnie rozpisaną instrumentację (mimo ograniczonych środków bynajmniej nierobiącą wrażenia ubogiej), radosny witalizm dominujących tu szybkich temp – i obraz życia muzycznego pod koniec XVIII w. w Gostyniu jawić się nam będzie wręcz fascynująco.

Zmarły w 1806 r., w wieku 62 lat, muzyk pozostaje największym, choć nie jedynym kompozytorskim bohaterem Gostynia. Wszystkich przypomina też co roku organizowany już od kilkunastu lat festiwal Musica Sacromontana. Organizuje go od 2006 r. Stowarzyszenie Miłośników Muzyki Świętogórskiej im. Józefa Zeidlera, przede wszystkim w celu przywracania do repertuaru utworów z klasztornych archiwów. Do tej pory włączyło się w to zadanie wielu najwybitniejszych polskich muzyków, m.in. Jerzy Maksymiuk i Agnieszka Duczmal, najlepsze polskie orkiestry kameralne (zarówno grające na współczesnych, jak i na dawnych instrumentach), chóry i soliści. Kolejne edycje festiwalu owocują publikowanymi na płytach nagraniami – znajomość wybitnej muzyki Zeidlera, lecz nie tylko jego, zatacza coraz szersze kręgi.

Za drzwiami Raju

Gostyń nie jest jednak jedynym miejscem w Wielkopolsce, w którym odkrywany jest dawny repertuar. Od 20 już lat odbywa się festiwal Muzyka w Raju – czyli w Paradyżu, który jest głównym miejscem koncertów. To sposób na zanurzenie się w muzykę na więcej dni, w klasztornej izolacji od świata, w bezpośrednim kontakcie z muzykami, którzy tworzą projekty koncertowe nieledwie na oczach publiczności, w ciągłej współpracy ze sobą. To też kolejny pomysł Cezarego Zycha, będącego jeszcze znacznie dłużej spiritus movens jednego z pierwszych (jeżeli nie pierwszego) środowiska, w którym rozwijała się w Polsce muzyka dawna. Niegdyś pomysłem było czasopismo „Canor”, założone wspólnie z Wiesławem Liseckim, wprowadzające w tajniki muzyki dawnej, której zgodne z praktykami historycznymi wykonawstwo, w tamtym czasie, na początku lat 90., było jeszcze trochę wiedzą tajemną, odkrywaną na zagranicznych studiach i kursach, a na uczelniach w kraju raczej zwalczaną.

Ten pionierski okres zaowocował w Poznaniu narodzinami zespołu Arte dei Suonatori, do dziś marki więcej niż uznanej. Rozwój był prędki i dziś wydaje się mało wiarygodne, że tak niedawno trzeba było zmagać się z niechęcią do jelitowych strun i łukowych smyczków – ale „Canor” odgrywał w tym poważną rolę, wyposażając nas w wiedzę pozwalającą rozumieć nie tylko sens i konieczność stosowania dawnych technik gry, lecz pomagającą zrozumieć samo przesłanie retorycznego baroku czy renesansu.

Rozwijający się ruch historycznego wykonawstwa, dziś tak oczywisty i powszechny, utrwalał się następnie w festiwalu Muzyka dawna – persona grata, a następnie zwieńczył go festiwal w Paradyżu. Ponieważ zaś życie, także życie muzyki dawnej, która w międzyczasie zdążyła de facto stać się jedną z najbardziej atrakcyjnych odmian muzyki współczesnej, polega na nieustannych zmianach, więc i zmienia się Muzyka w Raju. W tym roku czeka na remont klasztoru – który tymczasowo zamknie przed nią swe rajskie bramy. Nie szkodzi – na wstęp do takiego przybytku warto poczekać. Słuchając muzyki we wszystkich innych przestrzeniach, które festiwal do tego momentu zdążył opanować – a może i w nowych, które dopiero zdobędzie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z dodatku „Wielkopolska wielce muzyczna