Wielki post – od świata

Przyglądnij się sobie, swojej uważności i skierowaniu ku Bogu. Ucz się je przenosić w gwarną codzienność życia. Oto rady Mistrza Eckharta na najbliższe tygodnie.

08.02.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Win McNamee / GETTY IMAGES
/ Fot. Win McNamee / GETTY IMAGES

Jeśli nie będziecie pościć od świata, nie znajdziecie Królestwa”, mówi Jezus w Ewangelii Tomasza (EwT 27). W jaki jednak sposób można pościć od świata? Czyż post nie jest powstrzymaniem się od jakiejś konkretnej rzeczy – najczęściej, tradycyjnie, od jedzenia? Jeśli nie jem mięsa – poszczę od mięsa; jeśli nie oglądam telewizji – poszczę od telewizji. Ale jak pościć od świata? Przecież, dopóki żyję na świecie, nie mogę się od niego powstrzymać: muszę wdychać jego powietrze, czuć jego temperaturę, uczestniczyć w procesach wymiany informacji i przemiany materii.


UWIKŁANI W ŚWIAT, PRAGNIEMY WOLNOŚCI. Napięcie pomiędzy tamtą – nieuniknioną – sytuacją a tym – głęboko w nas zakorzenionym – pragnieniem rodzi niepokój i cierpienie. Wierzgamy. Próbujemy zmienić nasze położenie tak, by zyskać nad światem jak największą kontrolę. Na tyle, na ile się uda, czujemy ulgę, albo i nawet spełnienie.

Niestety, tylko na chwilę. Czas płynie, świat się zmienia, zderzamy się z nowymi okolicznościami – więcej: z podobnymi nam graczami o władzę nad życiem – i tracimy kontrolę. Tym bardziej że wokół nas krąży, coraz bliżej, przeciwnik, z którym wygrać nie sposób. Śmierć.

Jeśli więc nie władza i kontrola, może poskutkuje odcięciesię od tego, co boli, a czego opanować i zmienić się nie da? Wyparcie się pragnień, ucieczka z relacji, mały, bo cząstkowy, post od kawałków siebie, świata i ludzi? Można i tak, choć życie zmienia się wówczas w wegetację, brak mu pełni, oddechu, swobody – trzeba uważać, by nie poruszyć bolących miejsc, nie znaleźć się zbyt blisko tego, od czego się odcięliśmy. Zresztą ze wszystkiego zrezygnować nie można, wszak nawet do wegetacji coś jest konieczne – a przecież, jak pisała poetka, to wszystko i tak nie nasze, pożyczone, zwrócić będzie trzeba. I tak zaboli.

Czy da się inaczej?

ŚREDNIOWIECZNY MISTYK MISTRZ ECKHART PROPONUJE: „Kto chce się trzymać właściwej drogi, ten musi opowiedzieć się za jedną z dwóch możliwości: albo nauczyć się dostrzegania i ujmowania w uczynkach Boga, albo wyrzec się ich wszystkich. A ponieważ w tym życiu człowiek nie może obyć się bez różnorakich czynności nieodłącznych od ludzkiej egzystencji, pozostaje mu tylko uczyć się posiadania Boga i unikania przeszkód we wszystkich uczynkach i miejscach”.

Trzeba przyznać, że Eckhart pisze tu coś dziwnego: o uczeniu się, dostrzeganiu, ujmowaniu i posiadaniu Boga. Tak jakby można było dostrzec Niewidzialnego, ująć i posiąść Nieuchwytnego...

A jednak. Dominikanin wiedział, co pisze. Niewielu ludzi miało tak przenikliwą jak on świadomość nieuchwytności Boga. Wielokrotnie przestrzegał słuchaczy swoich kazań, że Bóg nie jest czymś, ani nawet kimś określonym. „Nie jest On – powiadał – tym, ani tamtym. Jeśli jeszcze myślisz, że jest czymś, On tym nie jest”. Ale z doświadczenia wiedział, że „wszędzie, gdzie człowiek (...) wychodzi z własnego »ja« i wyrzeka się swego, tam musi wejść Bóg”.

W poszukiwaniu Królestwa, nieuchwytnego Boga, całkowitego Pokoju i Wolności (nazwij to, jak chcesz, żadna nazwa nie jest odpowiednia) kluczowe jest krótkie słowo wydzielające z Całości mały kawałek: „ja”. Ono napędza paniczną pogoń za szczęściem, ucieczkę przed cierpieniem – chcę tego, nie tamtego, muszę być tam, nie tu. Eckhart ostrzegał: „We wszystkim tym tkwi wyłącznie twoje ja (...) i twoja własna wola; ona jest źródłem wszelkiego rodzącego się w tobie niepokoju”. To nie otaczające cię rzeczy „ponoszą winę, lecz ty sam, który w nich tkwisz i masz do nich niewłaściwy stosunek”. Dlatego „zacznij od siebie samego i siebie się wyrzeknij. Bo jeśli nie uciekniesz od siebie samego, wtedy bądź pewny, że dokądkolwiek pobiegniesz, gdziekolwiek się znajdziesz, zawsze natrafisz na przeszkody i niepokój”. Gdy człowiek porzuci samego siebie – „tym samym porzuci wszystko inne”.

TYLKO BÓG JEST SZCZĘŚCIEM, WOLNOŚCIĄ, PEŁNIĄ ŻYCIA – jako że nie jest żadną częścią, której można by przeciwstawić część inną. Ten Bóg przychodzi zawsze i wszędzie, gdy tylko nie przesłania go egocentryczny filtr niechęci i przywiązań. Dlatego właśnie potrzebny jest wielki post – nazywany też przez Eckharta odosobnieniem. Ono „chce tylko być, nic poza tym. Ale nie chce być tym lub tamtym, bo kto chce być tym lub tamtym, ten chce być czymś, odosobnienie natomiast chce być niczym. Dlatego pozostawia w spokoju wszystkie rzeczy”. Oto radość istnienia takiego, jakie dane jest w tym właśnie nadchodzącym, właśnie przemijającym momencie.

Wielki post odosobnienia z jednej strony wygląda jak „nieporuszone trwanie niczym góra ołowiu” wobec przychodzącej i przemijającej rzeczywistości. Z drugiej – trafnie określa go Jezusowa rady zapisana w Ewangelii Tomasza: „Bądźcie przechodzącymi mimo” (EwT 42).

Warto pamiętać, że wielki post odosobnienia na żadnym etapie swojego rozwoju nie przeszkadza zaangażowaniu się w działanie w świecie. Konieczne jest jednak – przypomina Eckhart – „dokładne przyglądanie się własnemu wnętrzu oraz trzeźwa, słuszna, rozsądna i trafna ocena tego, ku czemu pośród rzeczy i ludzi zwraca się serce. Nie można nauczyć się tego przez ucieczki, przez to, że człowiek będzie unikał rzeczy i szukał zewnętrznie rozumianej samotności. Musi raczej nauczyć się szukania samotności wewnętrznej i znajdywania jej w każdym miejscu i towarzystwie”. Przyglądnij się sobie, radzi, jak jesteś skierowany/-a ku Bogu na modlitwie, i ucz się przenosić to skierowanie w gwarną codzienność życia. Tam zaś „trzeba próbować wszystkiego, co możemy osiągnąć za pomocą zmysłów i władz”.

PRAKTYKUJĄC WIELKI POST LEPIEJ NIE ROBIĆ NIC NA SIŁĘ. Właściwe oderwanie powiązane jest z rozpoznaniem prawdziwej natury i wartości rzeczy. „Kiedy »ja« nie ma – wtedy jest wyzwolenie. Kiedy »ja« jest – wtedy są więzy. To zrozumiawszy, nie zmuszając się, niczego nie pożądaj, niczego nie odrzucaj” – głosi średniowieczny hinduski traktat „Asztawakragita”.

I jeszcze jedno: wielki post nie ma też nic wspólnego z zajadłą nienawiścią do siebie. Jest raczej pogodnym rozpoznaniem trafności rady abby Pojmena: „Jeśli siebie samego lekceważysz, znajdziesz pokój, gdziekolwiek zamieszkasz”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2016