Wielki płacz w Jeruzalem

Widać wyraźnie, że Kościół bardzo nie lubi ludzi wypoczętych, sytych, zadowolonych, jednym słowem: szczęśliwych, skoro na początek wielkich wakacji, kiedy na północnej półkuli najdłużej świeci słońce, swoim wyznawcom funduje tekst o bólu, cierpieniu, śmierci.

15.06.2010

Czyta się kilka minut

A co mają powiedzieć i jak się czują chrześcijanie na południowej półkuli, gdzie ciemności dają się im we znaki i bez tej bolesnej lektury? Tak czy inaczej, dość często, zbyt często, z naszych kazań i katechez można wyprowadzić następujący wniosek: im gorzej, tym lepiej. Im się gorzej dzieje ludziom, tym więcej ich w kościele. Wiadomo, jak trwoga, to do Boga. To przysłowie można by uzupełnić następnym powiedzeniem, w swojej wymowie może jeszcze okrutniejszym: Jak bida, do Żyda, jak po bidzie, idź precz Żydzie.

Coś, a nawet sporo z prawdy tych przysłów można odnieść do Jezusa Chrystusa. Myśląc i mówiąc o Jego męce i śmierci, zdajemy się zapominać, że płaczemy nad tym, kogo my "przebiliśmy", jak mówi prorok Zachariasz, a nie inni Go nam zabili. Płaczemy nad naszą ofiarą, nad człowiekiem, na którego śmierć przyszła z naszej przyczyny. Mało tego, który wciąż cierpi i umiera, jako że każda wyrządzona człowiekowi krzywda w ostatecznym rozrachunku jest krzywdą wyrządzoną Bogu. Może więc częściej powinniśmy mówić o tym, że Jezus cierpiał z powodu naszych grzechów, a rzadziej, że za nasze grzechy. On przecież stał się człowiekiem przede wszystkim po to, by potwierdzić prawdę znaną nam od początku świata, że Bóg jest Miłością, a nie tylko po to, by naprawić to, co my, ludzie, w tym Bożym świecie popsuliśmy i wciąż psujemy.

Nie byłoby więc dobrze, gdybyśmy wciąż stali pod krzyżem i nawet kolędy śpiewali na melodię "Gorzkich żali". Nie sposób też mieszkać na cmentarzu. Przecież Jezus rozpoczął publiczną działalność nie od czego innego, na pewno nie od przymnożenia smutku i wstydu, ale od przymnożenia wina. Wszystko, co potem się wydarzyło, zwłaszcza areszt, rozprawa sądowa, egzekucja - zaczęło się na weselu, przy stole. Te tragiczne wydarzenia zostały i są nadal prowokowane przez nas wtedy, gdy innych ludzi zaczynamy poświęcać, ofiarowywać na ołtarzu najświętszych wartości - Bóg, honor, ojczyzna - samemu stojąc z boku i podziwiając bohaterstwo naszych ofiar.

Kim zatem jest dzisiaj Jezus Chrystus, kim jest dla Kościoła, dla nas chrześcijan, ale też kim jest dla innych ludzi? Odpowiedź, zwłaszcza na ostatnią część tego pytania, również należy do nas. Jakiego Jezusa spotkają, jakiego Boga zobaczą ci, którzy Go szukają, zależy od tego, jak my Go im przedstawimy. Jednym słowem - Bóg chrześcijan ma naszą twarz. Jaką? Sięgnijmy po lusterko, czyli posłuchajmy, co mówią o naszej wierze ci, których nazywamy bezbożnikami czy wrogami.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.