Jak wyjść z przepaści

Nadzieję można znaleźć także tam, gdzie mało kto by jej szukał – na samym dnie czyjegoś bólu, cierpienia czy krzywdy.

11.04.2022

Czyta się kilka minut

Guercino „Niedowiarstwo  świętego Tomasza” (fragment), 1621 r.  Ze zbiorów National Gallery w Londynie. / HERITAGE IMAGES / GETTY IMAGES
Guercino „Niedowiarstwo świętego Tomasza” (fragment), 1621 r. Ze zbiorów National Gallery w Londynie. / HERITAGE IMAGES / GETTY IMAGES

Byłem w Wielkim Poście u spowiedzi i za pokutę otrzymałem zadanie, by wziąć udział w nabożeństwie Gorzkich Żali. Co prawda, należała mi się dużo poważniejsza pokuta, ale przecież nie będę się spierał ze spowiednikiem…

No więc poszedłem, starając się skupiać nie na konkurencji między zawodzącym ludem a przyspieszającym organistą, lecz na sensie tego typowo polskiego nabożeństwa. Najlepiej oddają ów sens słowa z tzw. Pobudki: „Upał serca swego chłodzę, gdy w przepaść męki Twej wchodzę”.

Gorzkie Żale to wchodzenie z Jezusem w przepaść Jego męki, Jego cierpienia i agonii. Chciałem z rozpędu napisać, że dzieje się to z nadzieją zmartwychwstania. Ale przecież – ściśle rzecz ujmując – w tekście nabożeństwa nie ma w ogóle mowy o powstaniu Jezusa z martwych. W tej medytacji chodzi po prostu o „żałosne Gorżkiey Męki Syna Bożego (…) rospamiętywanie” – jak głosił podtytuł pierwszego wydania z 1707 r.

Gdzie jest źródło

Powyższe stwierdzenie wcale nie oznacza, że w śpiewaniu Gorzkich Żali nie ma miejsca na zmartwychwstanie i nadzieję. Wręcz przeciwnie, tyle że nadziei nie ma wprost w śpiewanym tekście. Trzeba ją do przeżywanego cierpienia wnieść skądinąd.

Poprzednie zdanie dotyczy także życia duchowego człowieka, które próbuje iść za Chrystusem w więzi z Jego Kościołem (wiadomo, że wcielenie Ewangelii w Kościół nie powiodło się tak dobrze, jak wcielenie Boga w człowieka). W życiu chrześcijanina nie będzie lekko, łatwo i przyjemnie. A skoro cierpienie jest nieuchronne, to skądś trzeba czerpać nadzieję.

Gorzkie Żale podpowiadają mi więc, że w przepaści Chrystusowej męki – a także w naszych życiowych przepaściach – o nadzieję wcale nie jest tak łatwo. Trzeba jej poszukiwać. A to już nie takie proste. W przepaść spada się szybko, wydostawanie się z niej zajmuje dużo więcej czasu i kosztuje sporo wysiłku.

Gdy już się zatem wejdzie w przepaść męki – to jak z niej wyjść? I gdzie jest źródło nadziei, zwłaszcza jeśli świat dokoła przynosi dowody upadków kolejnych autorytetów, rozpadu wielkich nadziei, barbarzyństw popełnianych w imię ideologii zapanowania nad innymi?

Nieznane zmartwychwstanie

Okrutna wojna, dziejąca się tuż za rogiem i dotykająca nas głęboko wewnętrznie, to także wchodzenie w przepaść wypełnioną niezawinionym cierpieniem. Łatwo w takiej sytuacji ulec pokusie rozpaczy czy nienawiści – no bo skąd czerpać nadzieję po Buczy?

O nadziei trudno się rozmawia w polskim katolickim języku religijnym. Poza pieśniami nie mamy rozpowszechnionych form pobożności pozwalających przeżywać zmartwychwstanie. Od paru dekad gdzieniegdzie promowane jest, co prawda, nabożeństwo Drogi Światła – to odpowiednik Drogi Krzyżowej, tyle że poszczególne stacje to nie przystanki w drodze na Golgotę, lecz biblijne spotkania uczennic i uczniów ze Zmartwychwstałym. Daleko jednak Drodze Światła do popularności Drogi Krzyżowej.

Ta różnica wynika chyba nie tylko z tradycji i przyzwyczajenia, lecz także z doświadczenia życiowego. Po prostu wiemy wszyscy, i to aż za dobrze, co znaczy cierpieć. Nie wiemy zaś, co to znaczy powstać z martwych. Doświadczenie pasji jest nam dane, doświadczenie zmartwychwstania – nie. O wiele łatwiej zatem „wejść” w „znane” przeżywanie cierpienia niż w „nieznane” zmartwychwstawanie.

Wiara i światło

Czasem nadzieja przychodzi zupełnie spoza cierpienia i męki, oświetlając życie w nowy sposób. Niekiedy da się jednak znaleźć ją w miejscu, gdzie mało kto by jej poszukiwał – na samym dnie czyjegoś bólu, cierpienia, trudu lub krzywdy.

Od wielu lat uczestniczę we wspólnocie ruchu „Wiara i Światło” skupionego wokół osób z niepełnosprawnością intelektualną. Z podziwem patrzę na rodziców naszych niepełnosprawnych przyjaciół, którzy przez kilka dekad żyją w duchu codziennej cichej wierności i oddania swoim dzieciom. To oni są dla mnie źródłem nadziei, że i w moim przypadku wierność nie stanie się pustą obietnicą.

Ostatnimi czasy mam natomiast wiele okazji do spotkań i głębokich rozmów z osobami skrzywdzonymi wykorzystaniem seksualnym we wspólnocie Kościoła. Ich cierpienie jest szczególne – krzywdzicielem był w takich sytuacjach człowiek reprezentujący na ziemi Boga i Jego Kościół, a zarazem obdarzany ludzkim zaufaniem, które przewrotnie wykorzystał w relacjach najbardziej intymnych, pozostawiając piekące rany w psychice i w duszy skrzywdzonej osoby.

W takiej sytuacji samo wytrwanie w wierze i Kościele jest już dokonaniem heroicznym. Miałem możliwość spotkania wielu takich osób, dawałem im w różny sposób wsparcie, ale jeszcze bardziej jestem ich dłużnikiem. Obserwowałem, jak walczą o akt świeckiej czy kościelnej sprawiedliwości nie dla zemsty, lecz w celu przywrócenia właściwego ładu świata i odzyskania własnej godności. Uczyłem się od nich zmartwychwstawania – ciągłego podnoszenia się, choć sił stale brakuje.

A najbardziej byłem zaskoczony, że można się było od nich uczyć także nadziei. Doświadczenia z Kościołem instytucjonalnym dodatkowo ich sponiewierały. Takie przejścia, wydawałoby się, ­powinny rozbić w pył resztki nadziei. A oni jednak wciąż ufali, nawet wbrew nadziei.

Z miłości

Skąd czerpali siłę? Najczęściej, jak mi się wydaje, z miłości, której mogli doświadczyć od swoich najbliższych i którą sami mogli dawać innym, choćby dzieciom, jeśli mąż jednak odszedł.

To ważny trop do refleksji o nadziei dzisiaj. Ludzka relacja miłości może mieć znaczenie paschalne, zwłaszcza ta, która się objawia w przepaści męki. Może otwierać ku czemuś więcej i ku Komuś Większemu, kto jest Miłością.

Przecież to właśnie miłość, rankiem po szabacie, przyprowadziła uczennice i uczniów Jezusa do Jego grobu. Biegli tam, przezwyciężając lęk, który przeżyli na Golgocie i którego z pewnością się nie pozbyli. Ale miłość okazała się silniejsza. Bo miłość usuwa (czasem tłumaczą: rozprasza) lęk, jak pisał św. Jan w Pierwszym Liście.

„Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga” (1 J 4, 7). Skoro każdy, kto miłuje, zna Boga i narodził się z Boga, to każdy, kto miłuje po doświadczeniu wejścia w przepaść męki, ma szansę własnego wstania z martwych.

To działa też z drugiej strony – ten, kto obdarzy miłością ludzi dotkniętych cierpieniem, może nie tylko zacząć ich wyprowadzać z przepaści męki ku nowej nadziei, ale i dla samego siebie otworzyć nowe źródła życia. Czasem taka miłość może wyrazić się w zwykłej życzliwej bezinteresowności – takiej jak w przypadku Nikodema i Józefa z Arymatei, którzy namaścili i pogrzebali Jezusa. Albo takiej jak u naszych rodaków przyjmujących pod swój dach ukraińskich uchodźców.

Wątpili i nie rozumieli

Szkoda, że Biblia nic nie mówi o dalszych losach Nikodema i Józefa. Bardzo by mnie to interesowało zwłaszcza w kontekście tego, jak ewangeliści opisują spotkania uczennic i uczniów z Jezusem po zmartwychwstaniu. Wspomniane nabożeństwo Drogi Światła pozwala odkrywać, jak bardzo każde takie spotkanie było nieoczywiste, pełne lęku, niepokoju i niedowierzania.

Gdy kobiety wracały od pustego grobu, ich słowa wydały się apostołom „czczą gadaniną i nie dali im wiary” (Łk 24, 11). Jezus ukazywał się kolejnym osobom, ale one Go nie rozpoznały. „Zatrwożonym i wylękłym zdawało się, że widzą ducha” (Łk 24, 37). Nawet „z radości jeszcze nie wierzyli” (Łk 24, 41). „Niektórzy jednak wątpili” (Mt 28, 17) i wciąż nie rozumieli.

Wędrówka Drogą Światła jest doświadczeniem wyzwalającym. Skoro oni wątpili i nie rozumieli, to i nam wolno. Skoro apostoł Tomasz potrzebował dowodu w postaci śladu włóczni w boku Jezusa, to i moje wątpliwości Pan zrozumie i pobłogosławi. Bo po zmartwychwstaniu najważniejsze jest pytanie zadane Piotrowi: „Czy ty Mnie kochasz?”.

Nadzieja jest zaufaniem

Wiara jest relacją, spotkaniem, zawierzeniem Bogu. Taki akt to osobista decyzja każdej osoby. Nawet pełne zawierzenie Bogu nie oznacza jednak absolutnej pewności na co dzień. Nadzieja nie jest pewnością, inaczej przecież przestałaby być nadzieją. Nadzieja jest zaufaniem. Na niektóre pytania odpowiedzi nie znajdziemy, a – jak mawiał Tadeusz Mazowiecki – „rozwiązujemy je nie przez wyjaśnienie ich, ale przez postawę wobec nich”.

Inni ludzie okazują się w tej drodze niezbędni, ale oni są tak samo słabi jak ja – więc czasem zawodzą. Ale Bóg jest większy od swoich proroków, pasterzy i przewodników. Wierząc, nie trzeba pokładać nadziei w człowieku.

Bóg jest także większy od despotów i złoczyńców współczesnego świata. Oni prędzej czy później upadną z hukiem i wstydem, tak jak upadali im podobni w wiekach minionych.

A miłość pozostanie. I choć wyraża się w drobnych gestach, to może nas trwale zmienić. Gdy zatem brakuje nadziei, warto ją odnajdywać przede wszystkim przez miłość. Na końcu życia będziemy przecież sądzeni z miłości. ©

Autor jest redaktorem naczelnym kwartalnika „Więź”. Opublikował cykl głośnych reportaży śledczych o wykorzystywaniu małoletnich w Kościele katolickim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2022