Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Europejskie ucho potrzebuje czasu, by zakochać się w muzyce Toshio Hosokawy. Bo choć twórczość urodzonego w Hiroszimie twórcy rozpięta jest między dźwiękową tradycją Orientu a współczesną kulturą Zachodu, w sferze idei, ale i architektury rządzi się innymi prawami. Mało bowiem w kompozycjach Hosokawy atrybutów dawnego języka Starego Kontynentu. Twórca celowo unika dyktowanej przyczynowo-skutkowym następstwem narracji, z zasady dynamicznej i zmiennej, pełnej różnorodnych akustycznych zdarzeń, ułożonych podług śródziemnomorskiej logiki formy. Nie chce także tworzyć wyrafinowanych i skomplikowanych zarazem konstrukcji dźwiękowych, tak atrakcyjnych i pożądanych dla twórców europejskiej awangardy.
Hosokawa ceni bowiem prostotę oraz organiczne powiązanie aktywności artystycznej z naturą i quasi-religijną ceremonią. Koncentruje się przy tym na pięknie pojedynczego dźwięku, zawartej w nim harmonii alikwotów, zachwyca się jego - jak mówi - wewnętrznymi wibracjami oraz swoistym wędrowaniem w czasie i przestrzeni, z bliska przygląda się narodzinom brzmienia i towarzyszy jego odejściu w ciszę. Stąd jego dzieła odznaczają się medytacyjnym charakterem i kontemplacyjną aurą, formą statyczną i ascetyzmem muzycznego przebiegu, rozrzedzonym czasem i dramaturgią nieco ospałą, niespiesznie zmierzającą po szeroko rozpiętym łuku do kulminacji, i powolnym jej wybrzmiewaniem. Wymiar symboliczny uzyskują ponadto odwołania do japońskiego dziedzictwa kulturowego, dalekowschodniej duchowości, z całym bogactwem kontekstów i interpretacji, włącznie z wykorzystywaniem azjatyckiego instrumentarium.
I być może owa pozorna nieprzystawalność muzyki Hosokawy do stępionej wrażliwości współczesnego odbiorcy - z jednej strony żądnego wciąż oryginalnych podniet artystycznych, z drugiej zmęczonego nieustanną pogonią za nowością, ale także inteligentnie przeprowadzona synteza elementów japońskiej tradycji i europejskich środków kompozytorskich Drugiej Awangardy - sprawiają, że wyrazista odmienność propozycji estetycznej Japończyka zyskuje w Europie coraz więcej zwolenników. Hosokawa w ostatnich latach, mimo wrodzonej skromności i niezwykłej pracowitości, otrzymał nawet status gwiazdy muzyki współczesnej, a kolejne prawykonania jego utworów są nie tylko przez publiczność oczekiwane, lecz i szeroko komentowane.
Również w Polsce muzyka Japończyka była kilkakrotnie prezentowana. Już w latach 80., dzięki kontaktom z wybitnym akordeonistą i kompozytorem, Andrzejem Krzanowskim, Hosokawa odwiedzał Polskę. Podczas studiów w Berlinie uczęszczał z kolei na zajęcia z Witoldem Szalonkiem. Szerzej jego muzyka była jednak zaprezentowana dopiero na dalekowschodniej edycji festiwalu Warszawska Jesień w 2005 roku.
***
31 maja na deskach Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, w kolejnej odsłonie cyklu "Terytoria", odbędzie się polska prapremiera "Matsukaze", najnowszej opery Toshio Hosokawy, rezultat historycznej, bo pierwszej koprodukcji polskiej sceny z brukselskim teatrem "La Monnaie".
Dzieło jest wynikiem zainteresowania kompozytora własną tożsamością, jego wciąż rosnącej świadomości kulturowych korzeni. Tym razem sięgnął do powstałego w XIV stuleciu teatru n?, do klasycznego tekstu mistrza gatunku Motokiyo Zeamiego. Historia niespokojnej wędrówki dusz dwóch sióstr, które, zakochując się w przedwcześnie zmarłym mężczyźnie, nie zaznały za życia miłosnego spełnienia, opowiedziana jest narracją refleksyjną, z wolna sączącą się, muzyką spokojnie nabrzmiewającą, pełną subtelnych współbrzmień i onirycznych glissand, barwionych szeptem, sykiem i dobywającym się z głośników szumem wiatru, morza i sosnowego lasu. Ulotność dźwięków orkiestry i delikatnego zaśpiewu chóru uzupełniają bardziej wyraziste linie melodyczne głosów solowych: sióstr Matsukaze i Murasami oraz rybaka i mnicha, którzy opowieść publiczności przybliżają.
Jednak kompozycja byłaby niepełna, gdyby nie sceniczna adaptacja "Matsukaze", której dokonała Sasha Waltz. Niemiecka choreografka wnikliwie przestudiowała partyturę i stworzyła na scenie oszałamiający plastyczny fresk. Zmyślnie wykorzystując potencjał artystycznych osobowości swojego tanecznego zespołu, w choreograficznych układach odwołała się do charakterystycznego dla japońskiej estetyki minimalistycznego gestu, jednak o wielkiej sile wyrazu. Podobnie jak w każdej realizacji Waltz, i tutaj jest kilka momentów, o których widz nie będzie mógł długo zapomnieć. Zaplątane w monstrualnej sieci bohaterki, zawieszone między "światami", wykonujące skomplikowane ewolucje, będą pobudzać zmysły. Magia powolnego, kontemplatywnego ruchu tancerzy i śpiewaków na scenie, zespolonych w jeden wykonawczy aparat, z licznymi ilustracjami majaczącej we mgle przyrody, poruszanych wiatrem drzew, ale także figurami odzwierciedlającymi znaki kaligrafii, uwypukla ascetyczna scenografia oraz inspirowane tradycyjnym japońskim ubiorem kostiumy.