Wartość i powinności

Grażyna Bacewicz, Leonard Bernstein, siostry Lili i Nadia Boulanger, Andrzej Czajkowski, Gabriel Fauré, Zygmunt Mycielski, Roman Palester, Astor Piazzola, Maurice Ravel, Aleksander Tansman... Tych kompozytorów połączyło jedno miasto - Paryż.

06.06.2004

Czyta się kilka minut

“»Paryżanie«... - jak ich określić? - pytał w programowym eseju prof. Michał Bristiger. - Po pierwsze francuscy muzycy i kompozytorzy; po drugie przybysze z innych krajów, związani z Paryżem bardzo ściśle, przynależący choćby do École de Paris; po trzecie ci, którzy bawiąc w Paryżu krócej lub dłużej, pobierali tu naukę i wracali potem w rodzinne strony z niezastąpionym doświadczeniem duchowym". Działali od schyłku XIX wieku niemal do końca następnego stulecia (“Messe de Requiem" Gabriela Fauré to rok 1891, “Trio Notturno" Andrzeja Czajkowskiego - rok 1978). Pisali muzykę tak różną, jak różne były ich osobowości, umysły i wyobraźnia; muzykę kameralną, symfoniczną, chóralną, sakralną; gęstą, przejrzystą, męczącą, intensywną, piękną, przyjemną, zmysłową, ciężką.

Pajęcza nić

Cechą programu radiowych festiwali (ich głównym twórcą jest właśnie prof. Bristiger) jest logiczna różnorodność; pajęcza nić, nieraz niewidzialna, dostrzegalna po czasie, głębszym wniknięciu, nigdy przypadkowa, rozpięta pomiędzy dziełami i twórcami, wykonawcami i słuchaczem; otwierająca nowe przestrzenie, budująca potrzebne mosty, wskazująca na zapomniane powinowactwa, przypominająca karty polskiej muzycznej historii (choćby Stowarzyszenie Młodych Muzyków Polaków w Paryżu, założone w 1926 roku między innymi przez Piotra Perkowskiego i Feliksa Łabuńskiego, których utwory wykonywano na Festiwalu).

Mogliśmy oto posłuchać, jak Andrzej Czajkowski, paryżanin na chwilę (Nadia Boulanger po kłótni wyrzuciła go ze swojej szkoły) przeczytał “Sonety" Szekspira (1966). Jak Amerykanie przyswoili sobie wielkie starożytne mity (“Taniec zemsty Medei" Samuela Barbera z 1955 roku, “Serenada" według “Uczty" Platona Leonarda Bernsteina z 1954). Jak Francis Poulenc pod wpływem spotkania z Wandą Landowską przepisał swój fortepianowy “Concert champetre" na klawesyn i orkiestrę (1928). Jak Maurice Ravel, Francuz, dokonał “apoteozy wiedeńskiego walca" w powstałym w 1920 roku poemacie choreograficznym “La Valse". Stowarzyszenie Młodych Muzyków Polaków prezentowało francuskiej publiczności polską muzykę, ale też przyswajało kulturze polskiej muzykę francuską: Festiwal “Paryżanie" odkrywa zapomniane karty niejednej kultury.

Dwudziestu jeden kompozytorów, pięć koncertów, jeden maraton (w czterech częściach), trzydzieści jeden utworów, kilkudziesięciu wykonawców (m.in. Jan Krenz, NOSPR, Wojciech Drabowicz, Sinfonia Varsovia, Wojciech Michniewski, Urszula Kryger, Tangata Quintet, Elżbieta Chojnacka, Tadeusz Strugała). Liczby nie oddają wszystkiego, ale mogą wiele uzmysłowić. Choćby to, że badacze “Szkoły Nadii Boulanger" doliczyli się już w 1945 roku ponad 1500 jej uczniów i uczestników. Że w tym roku mija dwudziesta piąta rocznica śmierci wielkiej Mademoiselle. Że jej siostra Lili zmarła w wieku 25 lat (po jej śmierci Nadia przestała pisać w ogóle!), pozostawiając zaledwie dziewięć kompozycji i niedokończoną operę “Le princesse Maleine" według Maeterlincka. Że niewiele więcej dzieł muzycznych napisał Andrzej Czajkowski (nie dokończył opery według “Burzy" Szekspira). Oboje, nie wiedzieć dlaczego, pozostają zapomniani, jakby “źle obecni" (“Psalmy" Lili Boulanger wydało właśnie Deutsche Grammophon)...

Jeszcze raz prof. Bristiger. “W naszym rozumieniu historii muzyki podtrzymanie ciągłości procesów historycznych jest dla kultury XX wieku wymogiem fundamentalnym, zwłaszcza w odniesieniu do twórczości francuskiej. Ta muzyczna tradycja z XX wieku winna być kultywowana również i dzisiaj, znacznie szerzej i głębiej niż dotychczas, ponieważ w wielu obszarach pozostaje - mimo swego piękna - nieznana. To, co wywołała w Polsce i innych krajach, jest wprost bezcenne i musi pozostać treścią naszego doświadczenia muzycznego, stałym przedmiotem refleksji, słowem - koniecznym elementem życia muzycznego. Żywimy przeświadczenie, że temu celowi nasz Festiwal będzie służyć". Cel niewątpliwie został osiągnięty. Tylko szkoda, że niektórym festiwalowym wydarzeniom przysłuchiwała się zaledwie garstka melomanów. Hasło “lubimy to, co znamy" jest nadal aktualne i w cenie.

A szkoda, bo kilka spośród wykonanych dzieł (nieraz po raz pierwszy w Polsce) nie pozwala o sobie zapomnieć. Prowadzą tam, gdzie można zostawić wszystko, świat i samego siebie, by zatopić się w najgłębszej treści muzycznego przeżycia.

Pieśni ocalone

Choćby powstałe pomiędzy 1911 a 1916 rokiem “Quatre Mélodies" Lili Boulanger (Anna Radziejewska - mezzosopran, Katarzyna Jankowska - fortepian): bezgranicznie smutne, lękliwe i kruche (“Reflets / Odbicia" do słów Maeterlincka), opisujące wieczne powroty, które nigdy nie przyniosą szczęścia (Ulissesowski “Le retour / Powrót" do słów Georgesa Delaquysa). Czy “Clairieres dans le ciel" tej samej kompozytorki (Anna Karasińska - sopran, Krystyna Borucińska - fortepian) z 1914 roku: jaśniejsze, pastelowe, jakby spokojniejsze. Ten dźwiękowy świat bliski jest impresjom Debussy’ego, ale ma własny kolor. Jest w muzyce Lili Boulanger czystość i prawda, które rozcinają słuchacza na pół: jedna część rozpacza razem z twórcą, druga kontempluje narrację i upływający - jakże cudownie - czas. Ta rozpacz jest nieskazitelna, nie można jej zarzucić fałszu.

Także genialnie wykonane przez Urszulę Kryger “Siedem sonetów Szekspira" Andrzeja Czajkowskiego. Słuchałem ich pierwszy raz, nie potrafię do niczego porównać (i może porównywać nie trzeba...). W tej muzyce najważniejsze jest chyba dojmujące odczucie unicestwienia, rozkładu, śmierci; z kolorów, bogactwa, różnorodności odchodzimy w niebyt. Koniec (podobnie dzieje się w “Inwencjach" i “Trio Notturno") to kilka dźwięków, pojedynczych i samotnych, akord, cisza. Nagle okazało się, że wiersze Szekspira dotyczą przede wszystkim śmierci - głuchej i ostatecznej. Polskie Radio już dziś powinno zdecydować się na nagranie i wydanie muzyki Czajkowskiego. Jeśli nie zrobimy tego sami, za chwilę zrobią to za nas inni.

Jeszcze “Sonata" na skrzypce i orkiestrę Michała Spisaka z 1950 roku (szkoda, że niewyraźnie wykonana w solowej partii przez Patrycję Piekutowską) - przelewające się harmonie, zataczające łuki i koła, powracające jak fale do wybranych źródeł; “Taniec zemsty Medei" Barbera - zakończony krzykiem orkiestry i pędzącym w rytmie boogie-woogie fortepianem; cykl pieśni “Ocalenie" Zygmunta Mycielskiego do słów Czesława Miłosza w świetnej interpretacji Jarosława Bręka; “Missa brevis" Romana Palestra - z harmonicznie nierozwiązanym, zawieszonym akordem, jakby otwierającym granice wieczności; “Messe de Requiem" Gabriela Fauré - przedziwne dzieło, ocierające się o kicz, afirmujące chrześcijańską zgodę na śmierć, ale w interpretacji Michniewskiego (z Boberską i Drabowiczem w rolach głównych) szukające ukrytych ciemności; “Cztery pory roku" Astora Piazzolli zagrane przez uwodzicielski Tangata Quintet.

***

Profesor Bristiger przypomniał słowa Jeana Cocteau o Nadii Boulanger: “Istnieją nazwiska, które nie poddają się cyklonowi obojętności, potworowi aktualności; Nadia Boulanger jest tego przykładem, ponieważ wybiera sobie miejsce w takim punkcie szlachetności, który czyni ją niewidzialną dla wszystkiego, co przeciętne".

Właściwie niektóre fragmenty eseju prof. Bristigera powinny stać się wytycznymi: dla ministrów kultury, dyrektorów filharmonii, decydentów naszego życia muzycznego - czyli kulturalnego. Choćby ten: “Muzyka polska i z Polską w różny sposób związana stanowi w tej chwili wielką domenę artystyczną ledwie ogarniętą faktograficznie i w sposób niepełny merytorycznie. Wielkie to pole doświadczalne dla historyków, krytyków, artystów, wykonawców, muzykologów". Znajdziemy też takie zdanie, jakże ważne: “Kultywowanie tradycji jest naszą dyrektywą nadrzędną".

Można pójść dalej. Kultywowanie wartości buduje tożsamość. Truizm? Kiedy słuchamy dobrej i wartościowej muzyki (tyczy się to także i oczywiście teatru, literatury, plastyki, kina), słowem: kiedy obcujemy z dziełem sztuki - nie prowadzimy wojen, nie siejemy nienawiści, nie wypowiadamy głupich i niepotrzebnych słów. Jakie to banalne. Jakie to trudne.

VII FESTIWAL MUZYCZNY POLSKIEGO RADIA “PARYŻANIE": Grażyna Bacewicz, Samuel Barber, Leonard Bernstein, Lili Boulanger, Nadia Boulanger, Andrzej Czajkowski, Gabriel Fauré, Arthur Honegger, Stefan Kisielewski, Feliks Łabuński, Roman Maciejewski, Zygmunt Mycielski, Roman Palester, Piotr Perkowski, Astor Piazzola, Francis Poulenc, Maurice Ravel, Florent Schmitt, Michał Spisak, Antoni Szałowski, Aleksander Tansman. Studio Koncertowe PR im. Witolda Lutosławskiego, Kościół Św. Jacka OO. Dominikanów, 23-30 maja 2004.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2004