Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Teraz chcą być. Drugim krokiem było założenie fundacji. Trzecim: planowany na końcówkę lutego start nowego związku zawodowego – Ja, Nauczyciel’ka.
Po co nowy byt w kraju, w którym jeden związek (ZNP) skupia armię 200 tys. nauczycieli, a drugi (Solidarność) – 80 tys.? Mówią otwarcie: pierwszy okazał się nieskuteczny, zawieszając strajk, drugi zbytnio ceni sobie przyjaźń z władzą. Nie da się w ich zbiorowym portrecie uniknąć z lekka ageistowskiej nuty, bo też sami subtelnie nią grają: młodsi nauczyciele nie czują więzi z działającymi od dekad i zarządzanymi przez tych samych z grubsza działaczy centralami. Chcą skruszyć szkolną biurokrację, poprawić byt nauczycieli, uszczuplić absurdalnie rozdęte podstawy programowe. To akurat żadna nowość – tego samego chce ZNP. Ale już wysłanie do muzeum oświaty pamiętającej PRL Karty Nauczyciela i zastąpienie jej nowym dokumentem to pomysł świeży.
Wróżenie im sukcesu byłoby szaleństwem. Zwłaszcza że reformatorski walec przejechał już po szkołach i dawno zgasił silnik. A oświatowa władza ani myśli spełniać postulatów płacowych. Jedno nowemu związkowi paradoksalnie może sprzyjać. Tysiące nauczycieli, którzy wyszli z wiosennego strajku z poczuciem porzucenia: przez niespecjalnie ceniące sobie edukację społeczeństwo, przez skupione na innych sprawach partie (także opozycyjne), przez związki.
W skostniałej rzeczywistości polskiej oświaty nowy byt na pewno nikomu nie zaszkodzi. ©℗
Czytaj także: Nie czuję się przegrany - rozmowa z prezesem ZNP Sławomirem Broniarzem