W poszukiwaniu korzeni

W "Niesamowitej Słowiańszczyźnie Maria Janion postuluje, by opowiedzieć na nowo dzieje naszej kultury, uwzględniając dalekosiężne skutki historycznej traumy, jaką było zniszczenie pierwotnej tradycji słowiańskiej i odcięcie chrystianizowanych Słowian od ich korzeni religijnych i mitologicznych. "Jakieś przekleństwo ciąży nad mitologią słowiańską - zauważa uczona. Czytelnikom jej książki polecić można na pociechę dwie właśnie wznowione prace, które pozwalają wejść w świat wierzeń naszych odległych przodków (czy raczej w to, co się z niego w szczątkowej postaci przechowało).
 /
/

Historia pierwszej z tych prac, dziś będącej pozycją klasyczną, jest dosyć osobliwa. Raczej się bowiem nie zdarza, by pionierskie dzieło wybitnego uczonego wydawano w popularnej serii i w stutysięcznym nakładzie - a to właśnie był przypadek "Mitologii Słowian" Aleksandra Gieysztora. Jak zauważa dziś Karol Modzelewski, autor "nie trudził się w tej pracy nad uprzystępnieniem szerokiemu gronu odbiorców istniejącego już dorobku badań religioznawczych, lecz podjął oryginalną próbę nowej interpretacji archaicznych kultów i kultur Słowiańszczyzny przed wprowadzeniem chrześcijaństwa". Posłużył się przy tym "nie tylko tradycyjnymi technikami wykorzystywanymi w historiografii i archeologii, ale także metodami badawczymi antropologii kulturowej i dorobkiem opisowej etnografii, a nadto odwołał się do językoznawstwa i teoretycznych schematów religioznawstwa porównawczego". Wywody te, pisze dalej Modzelewski, przedstawione zostały "językiem eleganckim, lecz specjalistycznym i wolnym od ułatwiających lekturę uproszczeń". Mimo to książka znalazła się w przeznaczonej dla szerokiego grona odbiorców serii "Mitologie świata" Wydawnictw Artystycznych i Filmowych, i miała dwie wysokonakładowe edycje (1982 i 1986).

Niewielkie, poręczne tomiki drukowane były niestety w epoce zapaści poligraficznej i dziś są nie tylko trudno czytelne, ale się po prostu rozpadają. Tekst zaś, zgodnie z wymogami stawianymi przez wydawcę, pozbawiony został przypisów i tzw. aparatu naukowego. Toteż dopiero wydanie obecne, opracowane na podstawie rękopisu przez Anetę Pieniądz i uzupełnione przez nią o materiały wydobyte z archiwum autora, opatrzone cytowanym tu już wstępem prof. Modzelewskiego oraz posłowiem innego znawcy tematyki słowiańskiej, Leszka P. Słupeckiego, uznać można za kanoniczne. Ukazuje się ono, przypomnijmy, w osiem lat po śmierci prof. Gieysztora.

Szczupłość źródeł dotyczących wierzeń naszych słowiańskich przodków i mała wiarygodność wielu późniejszych przekazów na ten temat skłoniła niektórych badaczy do daleko idącego sceptycyzmu. "Historia badań nad religią Słowian jest historią rozczarowań" - stwierdzał Stanisław Urbańczyk, negując wręcz istnienie czegoś takiego jak mitologia słowiańska, która tworzyłaby spójny system. "Odwołanie się przez Aleksandra Gieysztora do innych rodzajów źródeł niż tylko przekazy pisane i otwarcie na inne metodologie niż tylko pozytywistyczny warsztat krytyki tekstu pisanego sprawiło - pisze Słupecki - że oto mitologia Słowian ożyła i okazała się być po prostu normalną, politeistyczną mitologią ważnego indoeuropejskiego ludu, w niczym pod tym względem nie gorszego od swoich germańskich, bałtyjskich czy celtyckich pobratymców". Sięgnięcie do dorobku fenomenologii religii i antropologii kulturowej oraz wykorzystanie bogatego materiału etnograficznego pozwoliło odtworzyć strukturę dawnych wierzeń, model panteonu bóstw wspólny w zasadniczych zarysach wszystkim Słowianom i odpowiadającą mu wizję kosmologiczną.

Na początku rozdziału XII ("Duchy i demony") pisze Gieysztor tak: "Bogowie słowiańscy spłynęli Dnieprem i Wołchowem, ich posągi potopiono w jeziorach wielkopolskich, ich popioły zmieszały się ze zgliszczami Arkony. Pozostawili jednak sporo śladów wyżłobionych w mentalności ludzkiej, najwięcej w dziedzinie nazywanej zazwyczaj demonologią. Przetrwał rój drobnych istot mitycznych, które otaczały lub współistniały z bóstwami pierwszego i drugiego rzędu, a po zniszczeniu tego panteonu wraz z ośrodkami kultu i obrzędami zaczęły swój samodzielny i długotrwały żywot w kręgu domowym i wiejskim". Współczesny uczony potwierdza więc trafność intuicji romantyków, którzy w tym właśnie kręgu szukali przejawów słowiańskiej swoistości. W ten sposób znów wracamy do przywołanej na początku Marii Janion i tematów, które stanowią przedmiot jej badań i fascynacji...

Trudno laikowi w krótkim tekście napisać coś więcej o książce tak gęstej i bogatej. Do najłatwiejszych ona nie należy - ale dla wszystkich, którym nieobojętna jest nasza najdawniejsza, zapomniana przeszłość, stanowić powinna lekturę obowiązkową. Mimo że jej nakład stanowi - takie czasy - ledwie niewielki ułamek tamtych, masowych wydań sprzed ćwierćwiecza. (Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2007, ss. 408, seria "Communicare - historia i kultura". Przypisy, ilustracje na wkładkach, na końcu obszerna bibliografia, zabrakło tylko indeksu.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2007