W obronie prawdy o Stefanie Wilkanowiczu

Pisząc, że nie wiem, na jakiej podstawie Ewa Łosińska twierdziła pod koniec lutego na łamach "Rzeczpospolitej", iż Stefan Wilkanowicz w latach 90. "przyczynił się m.in. do rozwiązania konfliktu wokół klasztoru Karmelitanek w Oświęcimiu, a potem - sporu o krzyże na tzw. żwirowisku w pobliżu obozu", nie doczytałem jeszcze do końca książki Romana Graczyka "Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego".

Obecnie wiem: informacja została przepisana ze str. 367 tej książki. A więc w tym, co dotyczy domniemanej współpracy Wilkanowicza z SB, Graczyk na pewno nie ma racji, natomiast w tym, co dotyczy konfliktu oświęcimskiego, Graczyk musi mieć rację.

Nawiązując do mojego tekstu w "Plus--Minus" nr 9 z 5-8 marca, Janusz Poniewierski deklaruje "obronę" Stefana Wilkanowicza ("TP" z 10 IV 2011). Dopiero teraz dowiedziałem się, że był on "nieformalnym pełnomocnikiem premiera Tadeusza Mazowieckiego" ds. rozwiązania konfliktu oświęcimskiego. Tadeusz Mazowiecki sprawował funkcję premiera od sierpnia 1989 do grudnia 1990 r. Wtedy realizacja genewskiego zobowiązania przeniesienia sióstr z budynku Starego Teatru w inne miejsce była przedstawiana wyłącznie jako obowiązek Kościoła katolickiego, którym władze państwowe nie powinny się w ogóle zajmować. To nie one, ale biskupi, prymas i Komisja Episkopatu do Dialogu z Judaizmem były przymuszane do działania. Jeżeli więc istniało jakieś nieformalne gremium czy doradztwo, najwyższy czas, by wyjaśnić, na czym polegała jego rola, w jakim kierunku szły rady i z kim utrzymywano kontakty. Tadeusz Mazowiecki przestał być premierem na długo przed przeniesieniem sióstr, a już na pewno Wilkanowicz nie mógł mieć jego upoważnienia do zajmowania się krzyżem na oświęcimskim żwirowisku, bo konflikt wokół tego krzyża wybuchł kilka lat później.

Mechanizmy przyznawania nagród i odznaczeń są bardzo złożone i powstrzymuję się od komentowania tego konkretnego przypadku. Co się tyczy Międzynarodowej Rady Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, która powstała na bazie istniejącego od 1988 r. Zespołu do spraw Państwowego Muzeum, Poniewierski zupełnie przemilczał dziwne okoliczności przekształcenia w 2000 r. tego gremium w Międzynarodową Radę Oświęcimską. Moje miejsce, w czym Wilkanowicz i Władysław Bartoszewski odegrali znaczącą rolę, zajął ks. prof. Michał Czajkowski. Zabierając głos w sprawie Wilkanowicza, nie zamierzałem "kopać leżącego", bo jeżeli zarzuty o jego współpracy z SB są kłamliwe, prawda zwycięży i należy uczynić wszystko, by tak się stało. Nie przeczę, że uczynił wiele dla przedstawiania katolikom w Polsce opcji i wrażliwości żydowskiej, cenię też jego wkład na rzecz obustronnego zbliżenia. Mimo to nie widzę powodów, by w okresie, gdy wokół kłopotliwych zarzutów pod jego adresem mnożą się niedomówienia i przeinaczenia, nabierać wody w usta i milczeć wobec przypisywania zasług, jakich nie było.

KS. PROF. WALDEMAR CHROSTOWSKI

Racje są wyższe

Na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku pracowałem w "Tygodniku Powszechnym" i doskonale pamiętam dzień, w którym dotarła do nas wiadomość, że premier Tadeusz Mazowiecki zwrócił się telefonicznie do Stefana Wilkanowicza z prośbą o pomoc w załagodzeniu konfliktu wokół klasztoru sióstr Karmelitanek w Oświęcimiu. Domyślam się, że jednym z powodów, dla których premier wybrał do tej misji Wilkanowicza, było jego umocowanie w Kościele krakowskim i niewątpliwe talenty dyplomatyczne. W środowisku "TP" panował wówczas entuzjazm związany z odzyskaniem wolności i poczucie, że "temu premierowi się nie odmawia" - nie dziwię się zatem, że Wilkanowicz potraktował tę prośbę jako zaszczyt i zobowiązanie, które podjął w duchu służby. Ci, co go znają, wiedzą też dobrze, że jeśli Pan Stefan się do czegoś naprawdę przekona, nie sposób go odwołać ani zniechęcić, póki rzecz nie zostanie doprowadzona do końca. Oto racje, dla których Wilkanowicz zaangażował się wówczas w działalność na rzecz pojednania polsko- i chrześcijańsko-żydowskiego. Robi to do dzisiaj, mimo że dawno już upadł gabinet, który go do tego nieoficjalnie powołał. Swoją drogą, dziwię się, że ks. Chrostowski nie dostrzega racji, dla których szybkim rozwiązaniem konfliktu oświęcimskiego zainteresowane były również władze państwowe. Wszak chodziło o obraz Polski i jej wewnętrzną stabilizację!

O Wilkanowiczu wiadomo, że działa jak dobry dyplomata: dyskretnie pośredniczy i negocjuje. Rozmawia, doradza, usiłuje przekonać swoich interlokutorów, szuka kompromisu. A potem usuwa się w cień, nie wypinając piersi do orderów. Na szczęście są tacy, którzy tę jego działalność pamiętają. Oczywiście, "mechanizmy przyznawania nagród i odznaczeń są bardzo złożone" - może jednak czasem nagrodzeni rzeczywiście na nie zasługują? Opowiadał mi niedawno ks. Marek Głownia, ówczesny przewodniczący zarządu Krakowskiej Fundacji Centrum Informacji, Spotkań, Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu, jak wiele wtedy właśnie - w czasie budowy tegoż Centrum i nowego klasztoru Karmelitanek ? zawdzięczał Stefanowi Wilkanowiczowi.

Okoliczności, w których ks. Chrostowski nie został zaproszony do Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, nie komentowałem, bo opisał je już sam zainteresowany w liście opublikowanym w "Rzeczpospolitej", a poza tym nie to było przedmiotem mojej polemiki.

Przyznaję, że i ja chętnie przeczytałbym wspomnienia osób, które więcej na ten temat wiedzą - niemniej musimy przyjąć do wiadomości, że od opisywanych wydarzeń upłynęło już sporo lat i coraz bardziej spowija je mrok niepamięci. Rozumiem zatem milczenie ewentualnych świadków... Oczywiście, to nie dotyczy ks. prof. Waldemara Chrostowskiego, który ma pamięć znakomitą i miłuje prawdę tak bardzo, że - z wytrwałością godną lepszej sprawy - nie zamierza "nabierać wody w usta i milczeć wobec przypisywania zasług, jakich nie było".

Janusz Poniewierski

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2011